Dariusz Chętkowski
Wygląd
Dariusz Chętkowski (ur. 1970) – polski pisarz, publicysta i nauczyciel.
- Kilka dni temu koleżanka opowiadała, jak w ucho wpadł jej komentarz ucznia, że nauczyciele przychodzą się nażreć za darmo. (…) Rozumiem, że problemem są pieniądze. Nieraz naprawdę duże pieniądze. Pretensje uczniów są w pełni uzasadnione, jednak kierowane w złą stronę. Uważam, że wszelkie uwagi należy skierować do rodziców, którzy tworzą komitet studniówkowy. Niechże zorganizują imprezę, na którą stać wszystkich, czyli skromną. Tymczasem robi się z tego bal jak dla milionerów, który zamiast cieszyć, wpędza uczniów i ich rodziny w głęboką frustrację. Nie tak powinny być organizowane studniówki. Jak mówi Pismo Święte: „Lepszy jest pokarm jarski i do tego miłość, niż tuczony byk, a przy tym nienawiść” (Księga Przysłów 15, 17).
- Źródło: Cena studniówki, 24 listopada 2011
- Zobacz też: studniówka
- Najpierw CKE zniszczyła model otwartej, twórczej szkoły, jaką starano się wypracować po roku 1989, a teraz umywa ręce i twierdzi, że zawinili nauczyciele. (…) Tymczasem CKE najpierw wszystko zniszczyła, a teraz próbuje wrobić nauczycieli w odpowiedzialność za tę degrengoladę polskiej edukacji. Zamiast przyznać się do winy, bić się w piersi i prosić o wybaczenie, zrzuca winę na szkoły. Bardziej judaszowej instytucji niż CKE doprawdy nie ma!
- Źródło: Judasze z CKE, 21 października 2011
- Zobacz też: Centralna Komisja Egzaminacyjna
- Problemem szkolnictwa wcale nie są niewłaściwi nauczyciele, tylko fatalny system motywacji. Zresztą z każdym rokiem coraz gorszy. Dawniej trzeba było kilkunastu lat, aby nauczycielom zaczynały opadać skrzydła. Obecnie, jak patrzę na nowych pracowników, to widzę, że ich motywacja siada już po kilku miesiącach. Jak ktoś wytrzyma na pełnych obrotach rok czy dwa, to może uważać się za bohatera.
- Przyznam się, że trochę przeraża mnie dzisiejszy sposób wychowywania dzieci. Często spotykam się z twierdzeniem, że dziecko to inwestycja, kapitał… Rodzice od najmłodszych lat próbują zapewnić swoim pociechom to, co ich zdaniem najlepsze – wykształcenie. Opłacają dzieciom drogie kursy językowe, zajęcia sportowe, dodatkowe lekcje z wybranych przedmiotów. Planują ich przyszłą karierę, przygotowują do wyścigu o najwyższe stanowiska, pieniądze… I nie ma w tym nic nagannego, tylko że gdzieś w tym wyścigu gubi się naturalna potrzeba bycia razem rodziny jako całości, nie tworzymy więzi, zostawiamy dzieci same sobie. Zapracowani rodzice, zajęci zaspakajaniem potrzeb materialnych, nie mają czasu na zwyczajną rozmowę ze swoim dzieckiem. Tymczasem wypowiedzi młodych ludzi ukazują nam, jak bardzo frustruje ich bycie „inwestycją”, która musi przynosić oczekiwane efekty.
- Źródło: czytelnia.onet.pl