Czas surferów

Z Wikicytatów, wolnej kolekcji cytatów
Bartosz Obuchowicz,
odtwórca roli Bonusa (2008)
Bogusław Linda,
odtwórca roli Dżokera (2006)

Czas surferówpolska komedia sensacyjna z 2005 roku w reżyserii Jacka Gąsiorowskiego. Autorem scenariusza jest Tomasz Wieleba.

Uwaga: W dalszej części znajdują się słowa powszechnie uznawane za wulgarne!

Wypowiedzi postaci[edytuj]

Rysio[edytuj]

  • Coś panu powiem. Kiedy mój ojciec był mały chodził po drzewach i pewnego razu spadł i poczuł, że moment lotu był najprzyjemniejszym momentem w jego dotychczasowym życiu, wchodził więc coraz wyżej i leciał coraz dłużej, upadki były coraz boleśniejsze, mimo wszystko robił to. Dziś nadal kocha wysokie drzewa i cierpi, bo nie może z nich skakać. Ja panu radze, niech pan nigdy nie przestaje wierzyć w marzenia. Szkoda, że mój ojciec o tym zapomniał.
  • Ojciec mi mówił, życie to wielka impreza, zrób wszystko, by nie być na niej kelnerem.
  • Prawda to dziwka, a tu ja jestem jej alfonsem.
  • Rysio – ucieleśnienie okazji udanych zakupów. Lepiej taniej kupić niż drożej, lepiej teraz niż nigdy, nie ma rzeczy, których byśmy nie potrzebowali, tylko potrzeby, których jeszcze nie odkryliśmy. Wciskam wszystko i każdemu, zero skrupułów, zero litości – to ja.

Inni[edytuj]

  • Jak to zostałeś porwany? Ja tu jestem od porwań!
    • Postać: Klama
  • Kobiet się nie rozbiera, kobiety ubiera się we wstyd.
    • Postacie: Bonus
  • Słuchaj, Kozioł: jak coś spierdolisz, to ja do ciebie strzelę i zostaniesz tutaj z niesprawnymi zwieraczami. Kapujesz?
    • Postać: Fifi

Dialogi[edytuj]

Kozioł: A jak nie wygramy?
Dżoker: W ogóle, kurwa, nie będziemy tam grali.
Kozioł: Rozumiem, że powiedzenie: Nie grasz, nie wygrasz traci tutaj sens?
Dżoker: Traci go, kurwa, bezapelacyjnie.

Kozioł: Ale przecież Rosie ma fajne takie, ciemne. Nie wiem, jak to nazwać... Takie skowyrne!
Fifi i Bonus: Jakie?
Kozioł: Skowyrne!
Fifi: Jak, kurwa, można powiedzieć o cyckach, że są skowyrne? „Skowyrne” – co to, kurwa, w ogóle znaczy?
Kozioł: Nie wiem, tak mi się powiedziało.
Bonus: Skowyrne? Kurwa, Kozioł, litości! A w ogóle, cycki są nieważne – ważny jest wyraz twarzy kobiety, kiedy je pokazuje.

Fifi: Co mówi przesąd, Bonus?
Bonus: Jak to, co mówi przesąd? Nie rozumiem.
Fifi: Co mówi pieprzony przesąd? Czy on mówi, że przydarzy ci się nieszczęście, jak czarny kot przebiegnie ci drogę? Tak, czy, kurwa, nie?!
Bonus: Tak.
Fifi: To jedź, kurwa, bo ten kot nie przebiegł ci drogi!
Bonus: Jak nie przebiegł?!
Fifi: Kozioł, gdzie ten kocur?
Kozioł: Przy lewym kole. Mam kija, zaraz go zeskrobię.
Fifi: Widzisz? Ten kot nie przebiegł całej twojej drogi. To tak, jakby chciał zawrócić na środku, ale ten nie był akurat na tyle łebski. Czyli nie możemy mówić tu o przesądzie z przebiegnięciem drogi, tylko o przesądzie z prawie przebiegnięciem drogi. Czy istnieje taki przesąd?
Bonus: Nie.
Fifi: To, kurwa jedź! Zeskrob to gówno i wskakuj.

Rysio: Czy mógłbym prosić, abyś nie palił w aucie?
Fifi: Mógłbyś, ale wątpię, żebym cię posłuchał.

Fifi: Jak można obciąć komuś palec?
Rysio: Normalnie, jak byś frankfurterkę kroił.

Kozioł: Jak wysyła się palec?
Fifi: W kopercie. Ale przedtem tak długo trzaskasz go młotkiem, aż się zrobi jak wafelek pod kufel. Wiesz jak wygląda wafelek pod kufel?
Kozioł: W paczce, co?
Fifi: W paczce, kurwa, w paczce.

Bonus: Jasne body i apaszka, rozumiem. (Po chwili): Co to, kurwa, jest body?
Kozioł: Co to jest apaszka?
Fifi: Apaszka to chusteczka, pieprzyć apaszkę, ale co to jest body?
Bonus: Płaszczyk?
Kozioł: Latem? (Po chwili, gdy kobieta wychodzi): Body to nie jest płaszczyk...

Rysio: Kozioł chciałem cię zapytać ile rzucasz?
Kozioł: Co?
Rysio: No ile rzucasz? Młotem.
Kozioł: Jakim kurwa młotem!?
Rysio: Masz buty do rzutu młotem, myślałem że rzucasz młotem.
Fifi: Kupiłeś sobie buty do rzutu młotem?
Kozioł: Kobieta w sklepie nic nie mówiła, że są do rzutu młotem.
Rysio: A są, są, wiem bo kuzyn rzucał i miał podobne.
Fifi: Kurwa Kozioł ja nie rozumiem...
Kozioł: Odpieprzcie się, mi się podobają.
Rysio: Fakt, ładne są, tylko jak ktoś się zna to trochę głupio wygląda. Chociaż z drugiej strony nawet wyglądasz na młociarza, bysio jesteś, ogolony, dresik, fajnie.

Rysio: Kto to jest Dżoker?
Fifi: „Kto to jest Dżoker”? Powiedzieć ci, kto to jest Dżoker? Chcesz wiedzieć, kto to jest Dżoker?
Rysio: Tak, kurwa, powiedz mi o pieprzonym Dżokerze! Trzęsiecie portkami jak małe dzieci!
Fifi: To posłuchaj. Powiem ci teraz coś o pieprzonym Dżokerze. Czy wiesz, co on teraz robi? Siedzi w jednej z tych kawiarenek na rynku i popija swoją pieprzoną poranną kawkę w małej pieprzonej filiżance. Z wystudiowanym uśmiechem dziękuje młodej kelnerce za cukier i śmietankę, która mu się należy, choć nie używa ani cukru, ani pieprzonej śmietanki. „Nie po to stworzono kawę gorzką i czarną, żeby ją słodzić i zabielać” – to jego słowa. Niech któraś z kelnerek nie poda mu tych pieprzonych dodatków, rozpęta piekło. Wiesz, o czym on teraz myśli? Czy myśli, co tu robimy? Nie, kurwa, nie myśli o tym wcale, bo to zostało zaplanowane przez niego i nie dopuszcza myśli, że coś mogło pójść nie tak. Rozumiesz, kurwa, czy nie?
Rysio: Rozumiem.
Fifi: No dobrze. Więc o czym on myśli? Powiedz mi, drogi przyjacielu, o czym w tej chwili myśli Dżoker?
Rysio: O niczym.
Fifi: Nie, kurwa. Nie ma takiej pieprzonej sytuacji, w której Dżoker by o niczym nie myślał. On myśli, jak użyć pieniędzy Czarneckiego, żeby załatwić Czarneckiego. Dla niego to jest nic wziąć dwie bańki. On, wynajmując nas, przeznaczy te pieniądze na taką akcję, że kiedy skończy z Czarneckim, pan Czarnecki będzie miał tylko jedno wyjście. Wiesz jakie?
Rysio: Nie!
Fifi: Wypierdalać do Niemiec na ogórki! Więc nie mów mi, że trzęsę portkami na samą myśl o Dżokerze. Ja po prostu nie lubię sposobu w jaki się złości i kiedy zadaje te swoje dokładne pytania. Ale co ja ci będę opowiadał – sam się przekonasz. Kiedy Dżoker wypije już tą swoją kawkę w pieprzonej małej filiżance, sprawdzi, czy na swojej czyściuteńkiej komórce ma jakieś nieodebrane połączenie. Konkretnie, czy jest na małym pieprzonym ekraniku telefon Bonusa. Ale wiesz co? Nie będzie go! I wiesz, co wtedy zrobi Dżoker?
Rysio: Zadzwoni do nas.
Fifi: Nie, wcale nie zadzwoni. Wstanie od stołu, otrzepie się nie wiadomo z czego, sprawdzi jeszcze raz, czy jego papieros na pewno zgasł. Zaraz potem na ulicy wsiądzie do taksówki, która zawsze bierze się nie wiadomo skąd i która zawsze jest Mercem, bo Dżoker nie jeździ innymi taryfami. Przyjedzie tutaj, nie zamieniając z taksówkarzem ani jednego słowa. Ze spokojem podejdzie do bramy, odpalając papierosa, którego nie mógł odpalić w taksówce, bo dla niego palenie w samochodzie jest czymś zupełnie niezrozumiałym. I dopiero wtedy jego spokój zostanie zmącony przez jeden szczegół, na początek oczywiście. Czy wiesz jaki?
Rysio: Nie...
Fifi: Przez pieprzoną deskę surfingową na pieprzonym dachu pieprzonego Forda. I wtedy Dżoker zrobi coś, czego bardzo nie lubię. Kiedy otworzy drzwi, nie powie nic! Nie przeklnie, nie krzyknie. Popatrzy na nas, na rozpoznanie wystarczy mu 30 sekund. Będzie chciał z kimś porozmawiać. Ciebie nie zna, z Kozłem nie rozmawia, bo ma go za idiotę, zresztą słusznie. Więc popatrzy na mnie i będzie miał w dupie, że prawie nie mam nosa i powie coś, czego nie chcę usłyszeć. Nie chcę usłyszeć, kiedy powie...
W drzwiach staje Dżoker, rozgląda się i mówi.
Dżoker: Fifi, możemy pogadać?

Fifi: Nie zrobiłeś tego. Powiedz mi tylko, kurwa, że tego nie zrobiłeś!
Kozioł: Nie zrobiłem tego.
Fifi: Nie kłam!
Kozioł: To nie mów mi, co mam mówić!

Kozioł: Przepraszam, nie wie pan może, gdzie tu jest supermarket?
Porwany: Ta. Tam.
Kozioł: Ten tutaj?
Porwany: Tak, ten jeden jedyny pieprzony budynek to właśnie supermarket.

Rysio: PUK. PUK. PUK!
Kubeł: Kto tam?
Rysio: Nie, kurwa, „kto tam”, tylko PUK mi daj! Kod PUK!

Dżoker: Rozumiecie?
Kozioł: Rozumiemy.
Dżoker: To było retoryczne pytanie. Jakbyście nie rozumieli, siedziałbym tu z kim innym, jasne?

Fifi: Teraz ty.
Rysio: Co ja?
Kozioł: Tajemnica.
Rysio: Ale nie będziecie się śmiali?
Fifi: A opowiesz nam dowcip?
Rysio: Nie.
Fifi: To nie będziemy, mów.
Rysio: Sikam na siedząco.

Kozioł: Widziałeś „Biali nie potrafią skakać”?
Bonus: Nie kurwa, nie widziałem, w szkole byłem. Ty no pewnie, że widziałem.

Fifi: Ty będziesz, kurwa, następny, wiesz?! Z tym swoim pieprzonym gadulstwem pójdziesz do piachu! Albo nie, wpierdolę was do rzeki i już nigdy nie wypłyniecie!
Rysio: Przecież to gazówka jest...
Fifi: W usta ci strzelę, gaz rozpieprzy ci ten głupi, gadatliwy baniak. A do tego durnia nie będę musiał nawet strzelać, bo zabije go huk od pierwszego wystrzału! Albo po prostu mu wmówię, że już nie żyje i sam wskoczy do wody! Kurwa mać!

Kozioł: Zwracasz naszą uwagę.
Fifi: „Na nas”, kurwa, „na nas”! Nie naszą! I mam to w dupie!

Sprzedawca: Nie można zareklamować węża.
Fifi: Ale pan mi go sprzedał i on zdechł!
Sprzedawca: Bo takimi zwierzętami trzeba się umieć opiekować! Trzeba było sobie kupić psa albo kota!
Fifi: Mam alergię na koty. Zresztą, co ja się panu tłumaczę - chciałem węża i koniec!
Sprzedawca: I miał pan! Całe trzy dni! A skoro chciał pan mądre zwierzę, to to jest akurat najmądrzejsze, jakie znam! Zdechło zawczasu! Ten wąż wiedział, co go czeka i po prostu popełnił samobójstwo...
Fifi: Jakie samobójstwo, co mi pan tu pieprzy?! Pan mi za dużą mysz sprzedał i on się nią udusił! Ten wąż!
Sprzedawca: Mogę dać panu fretkę.
Fifi: Nie chcę, kurwa, żadnej fretki! Chcę węża!
Sprzedawca: Proszę mi tu nie machać tym wężem. I proszę się nie wyrażać, papugi się uczą!
Fifi: W dupie mam papugi, chcę węża albo kasę!
Papuga: Pieprzyć... Fretkę...

Bonus: Mam pytanko: czy to musi być jutro? Jutro jest trzynasty.
Dżoker: Tak, Bonus. To musi być jutro.
Bonus: Ale jest trzynasty...
Dżoker: Ale nie piątek, nie przesadzaj. I weź mi ze stołu te chusteczki.
Bonus: Przecież to są czyste chusteczki!
Dżoker: Tak, wiem, ale mi się kojarzą, nic nie poradzę. Mógłbyś?