Buszujący w zbożu
Wygląd
Buszujący w zbożu (ang. The Catcher in the Rye) – powieść J.D. Salingera z 1951 roku. Tłumaczenie – Maria Skibniewska.
Holden Caulfield
[edytuj]- Ale, widzi pan, często człowiek sobie nie zdaje sprawy, co go najbardziej interesuje, dopóki nie zacznie mówić o czymś innym, mniej interesującym.
- Źródło: rozdział 23
- Było to przeciwne moim zasadom, ale czułem się tak przygnębiony, że wcale się nie zastanawiałem. To właśnie najgorsze. Kiedy człowiek jest bardzo przygnębiony, nie może się nawet zastanowić.
- Źródło: rozdział 13
- Dla człowieka niedojrzałego znamienne jest, że pragnie on wzniośle umrzeć za jakąś sprawę; dla dojrzałego natomiast – że pragnie skromnie dla niej żyć.
- Źródło: rozdział 23
- Gra, a jakże. Ładna gra! Jeżeli znalazłeś się po tej stronie, po której są asy, to i owszem, można grać, przyznaję. Ale jeżeli trafiłeś na drugą stronę, gdzie nie ma ani jednego asa – to co to za gra? Guzik. Nie ma gry.
- Źródło: rozdział 2
- Jeśli ktoś przyłapie kogoś, co buszuje w zbożu…
- Źródło: rozdział 16
- (…) jeżeli ktoś umarł, to jeszcze nie powód, żeby go przestać lubić, zwłaszcza jeżeli to był ktoś tysiąc razy sympatyczniejszy niż inne znajome osoby, które żyją.
- Źródło: rozdział 21
- Jeżeli się czymś naprawdę gryzę, odechciewa mi się żartów. Często w takich razach robi mi się tak niedobrze, że powinienem iść co prędzej do toalety. Ale nie idę. Tak jestem zgnębiony, że nie chcę się ruszyć z miejsca. Nie chcę żadnym poruszeniem przerywać zgryzoty.
- Źródło: rozdział 6
- Kombinowałem, że nadałbym się na przykład do obsługi stacji benzynowej, mógłbym pompować benzynę do samochodów. Zresztą było mi wszystko jedno, jaką pracę dostanę. Byle nikt mnie nie znał, bylem ja nawzajem nie znał nikogo. Wymyśliłem sobie na to sposób: będę udawał głuchoniemego. Jako głuchoniemy nie będę musiał prowadzić z nikim głupich rozmów bez sensu. Kto będzie miał do mnie interes, napisze kilka słów na kartce i podsunie mi pod oczy. Prędko się ludziom takie rozmówki sprzykrzą i dadzą mi święty spokój aż do końca życia.
- Źródło: rozdział 24
- Lepiej nigdy nikomu nic nie opowiadajcie. Bo jak opowiecie – zaczniecie tęsknić.
- Don't ever tell anybody anything. If you do, you start missing everybody. (ang.)
- Źródło: rozdział 25
- Lubię od czasu do czasu wybrać się gdzieś, gdzie można popatrzeć na dziewczęta, nawet jeżeli drapią się albo nosy wycierają albo zwyczajnie śmieją się czy gadają między sobą.
- Źródło: rozdział 1
- Ludzie nigdy jedni drugim nie wierzą.
- Źródło: rozdział 5
- Ludziom zawsze się zdaje, że wiedzą całą prawdę. Co do mnie, gwiżdżę na to, ale nieraz już mnie nudzi, kiedy powtarzają mi wszyscy w kółko, żebym pamiętał o swoim wieku. Czasem przecież postępuję, jakbym był znacznie starszy, niż jestem – słowo daję! – ale tego ludzie nigdy nie zauważają.
- Źródło: rozdział 2
- Może stanie się tak, że mając lat trzydzieści będziesz siedział gdzieś przy barze i z nienawiścią patrzał na każdego wchodzącego gościa, który sądząc z wyglądu, grywał w college’u w piłkę nożną. A może zdobędziesz tyle wykształcenia, żeby znienawidzić ludzi wyrażających się niegramatycznie. A może skończysz w jakimś biurze, gdzie będziesz rzucał spinaczami w najbliższą stenotypistkę.
- Źródło: rozdział 23
- Nagle… nie zgadniecie, co zobaczyłem! Jeszcze jeden napis „Pies cię…” – na ścianie. Ktoś nagryzmolił to świństwo czerwonym ołówkiem czy może kredą tuż pod oszkloną częścią ściany na kamieniu. To właśnie największe zmartwienie. Nigdzie człowiek nie znajdzie przyjemnego, spokojnego miejsca, bo nie ma takiego miejsca na świecie. Możesz się łudzić, że gdzieś taki kąt jest, ale jeżeli tam wreszcie dotrzesz, ktoś wśliźnie się korzystając z chwili twojej nieuwagi i wypisze ci na ścianie tuż pod nosem jakieś plugastwo. Spróbujcie, a przekonacie się sami. Myślę, że nawet kiedy umrę i zakopią mnie na cmentarzu, i postawią nagrobek, na którym wyryją: „Holden Caulfieid”, a dalej rok urodzenia i rok śmierci, z pewnością tuż pod tymi datami będzie nagryzmolone: „Pies cię…” Mógłbym się założyć, że tak będzie.
- Źródło: rozdział 24
- Nagle poczułem się szalenie szczęśliwy, patrząc jak Phoebe krąży na karuzeli w kółko, w kółko. Jeśli mam być zupełnie szczery, przyznam się, że o mało nie krzyczałem ze szczęścia. Sam nie bardzo wiem, dlaczego. Po prostu chyba dlatego, że mała Phoebe wyglądała szalenie sympatycznie, kiedy tak kręciła się w kółko, w kółko w swoim niebieskim płaszczyku. Słowo daję, szkoda, żeście tego nie widzieli.
- Źródło: rozdział 24
- Naprawdę zatrzymałem się tam dlatego, że chciałem poczuć, że się żegnam z „Pencey”. Bo już nieraz wyjeżdżałem ze szkół i różnych miejscowości, a wcale nie czułem, że się z nimi rozstaję. Nie cierpię tego. Wszystko mi jedno, niech pożegnanie będzie smutne albo nieprzyjazne, ale niech wiem, że się żegnam. Bez tego człowiekowi jakoś głupio.
- Źródło: rozdział 1
- Niektóre rzeczy powinny by zostawać zawsze nie zmienione. Żeby można je wpakować do jednej z tych wielkich oszklonych szaf i tak je przechowywać.
- Źródło: rozdział 16
- Upadek, do którego, jak mi się wydaje, zmierzasz, jest bardzo niezwykły i okropny. Człowiek, który w tę przepaść się stacza, nigdy nie odczuje i nie dowie się, że już sięgnął dna. Wciąż tylko spada, spada coraz niżej. Jest to los zgotowany człowiekowi, który w tym czy innym momencie swojego życia szukał czegoś, czego mu jego własne środowisko dać nie mogło – albo przynajmniej tak mu się zdawało – i który wobec tego zaniechał poszukiwań. Zrezygnował, nim jeszcze rozpoczął prawdziwe poszukiwania.
- Źródło: rozdział 23
- Sam jestem, samiutki z sobą samym…
- Źródło: rozdział 20
- Szczerze mówiąc, ja jeden nie udałem się w rodzinie. Starszy mój brat – D.B. – jest pisarzem i w ogóle błyszczy; Alik, ten, który umarł, jak wam już wspomniałem – był nadzwyczajny. Tylko ja się nie udałem.
- Źródło: rozdział 10
- W każdym razie wyobraziłem sobie gromadę małych dzieci, które bawią się w jakąś grę na ogromnym polu żyta. Tysiące malców, a nie ma przy nich nikogo starszego, nikogo dorosłego… prócz mnie, oczywiście. A ja stoję na krawędzi jakiegoś straszliwego urwiska. Mam swoje zadanie: muszę schwytać każdego, kto się znajdzie w niebezpieczeństwie, tuż nad przepaścią. Bo dzieci rozhasały się, pędzą i nie patrzą, co tam jest przed nimi, więc ja muszę w porę doskoczyć i pochwycić każdego, kto by mógł spaść z urwiska. Cały dzień, od rana do wieczora, stoję tak na straży. Jestem właśnie strażnik w zbożu. Wiem, że to wariacki pomysł, ale tylko tym naprawdę chciałbym być. Wiem, że to wariacki pomysł.
- Źródło: rozdział 21
- Widziałem, było mu naprawdę okropnie głupio, że mnie oblał. Zacząłem więc pleść, co ślina przyniesie na język, byle go pocieszyć. Mówiłem, że jestem kretyn i tak dalej, że na jego miejscu postąpiłbym tak samo jak on i że większość ludzi wcale nie zdaje sobie sprawy, jak trudna jest rola nauczycieli. Bzdury w tym guście. Stare, oklepane frazesy.
- Źródło: rozdział 2
- Wystarczy pleść jakieś głupstwa, których nikt nie może zrozumieć, a ludzie zrobią wszystko, czego od nich zażądasz.
- Źródło: rozdział 20
Uwaga: W dalszej części znajdują się słowa powszechnie uznawane za wulgarne!
- Cholerne pieniądze. Zawsze w końcu człowiekowi ością w gardle staną.
- Źródło: rozdział 15
- Wiesz, czym był chciał być? (…) Wiesz czym? Rozumie się, gdybym mógł, do cholery, naprawdę wybrać, co zechcę. (…) Jestem właśnie strażnik w zbożu.
- Źródło: rozdział 21
Pan Antolini
[edytuj]- Sądzę, że wkrótce już – powiedział – będziesz musiał uświadomić sobie, dokąd chcesz dojść. A kiedy sobie uświadomisz, musisz natychmiast wyruszyć w drogę. Natychmiast. Nie wolno ci tracić ani chwili.
- Źródło: rozdział 23
- Upadek, do którego, jak mi się wydaje, zmierzasz, jest bardzo niezwykły i okropny. Człowiek, który w tę przepaść się stacza, nigdy nie odczuje i nie dowie się, że już sięgnął dna. Wciąż tylko spada, spada coraz niżej. Jest to los zgotowany człowiekowi, który w tym czy innym momencie swojego życia szukał czegoś, czego mu jego własne środowisko dać nie mogło – albo przynajmniej tak mu się zdawało – i który wobec tego zaniechał poszukiwań. Zrezygnował, nim jeszcze rozpoczął prawdziwe poszukiwania.
- Źródło: rozdział 23