Brigitta Helbig-Mischewski

Z Wikicytatów, wolnej kolekcji cytatów

Brigitta Helbig-Mischewski (ur. 1963) – polska literaturoznawczyni, krytyk literacki, nauczyciel akademicki, pisarka i poetka. Jako autorka pisze w języku polskim i niemieckim.

Niebko[edytuj]

  • Nie możemy nikogo zdradzić.
    Trzeba pokoleń, aby ukoić wzburzone serca.(motto)
  • Bo co to zna­czy Nie­miec. Co to zna­czy Po­lak? Co to zna­czy nie­miec­ka krew?
    Ko­nia z rzę­dem temu, kto mi to wy­tłu­ma­czy.
  • Marzenka przechowywała gwiazdki z pagonów taty w pudełku od zapałek. Co jakiś czas sprawdzała, czy wszystkie są, przeliczała na nowo. Jeden, dwa, trzy, cztery. Po niemiecku liczyć nie umiała. Najwyżej do trzech, nauczyła się na podwórku: Eins-zwei-drei, wypieprzaj.
    Umiała też powiedzieć: „Guten Morgen, butem w mordę”.

Enerdowce i inne ludzie, czyli jak nie zostałem bohaterem[edytuj]

  • Przyjechali do roboty, żeby w krótkim czasie zapewnić córce studia albo „kupić sobie, ku*wa, samochód”. Naobiecywano im jak zwykle cudów, a tymczasem firma nie wypłaca im zarobków. Więc przychodzą skarżyć się do mnie, anioła prywatnego, sami nie bardzo mogą protestować, nie mówiąc ani słowa po niemiecku. Przychodzą, gdy wysiądzie im komórka albo gdy nie rozumieją wydobywającego się z niej szwargotu. Przychodzą, gdy szantażują ich kumple, zamiast solidaryzować się ze sobą nawzajem. (...) „Tak to jest w tym męskim świecie – mówię. – Wojtku, postaw im stary flachę”. Na to on: „A wie Pani co, ja to bym chyba albo księdzem został, albo do wojska poszedł, ja to bym chciał do Iraku”. Odskoczyłam jak oparzona: „A to dlaczego, na Boga?”. „Ach – tłumaczy chłopak – to adrenalina”. Przypomniał mi się inny znajomy z Polski, który na wieść o interwencji rosyjskiej w Gruzji natychmiast zawiadomił mnie mailowo o swej gotowości bojowej, nie omieszkając opieprzyć za stanowisko Niemców. Bo dla niektórych mężczyzn każda okazja jest dobra, żeby wyrwać się z nudy i frustacji życia, nie tylko wrześniowej. Istnieje dla nich tylko jedna alternatywa: depresja albo agresja. Rwą się do wojny, żeby nie popełnić samobójstwa.
    Ludzie, wake me up, gdy świat się, ku*wa, zmieni.
  • Polscy studenci w klubie pili-swawolili, Dieter nic z tego wcale nie rozumiał, jak zrobili taki videoklip, jakiego tricku użyli, do jakiego właściwie songu, kręcił głową i wzruszał ramionami, aż w końcu ktoś mu wytłumaczył: the wallis break down, Du Dummkopf. Jesteś Dederonem, człowieku? Bracie, od dzisiaj jesteś wolny. I protekcjonalnie wziął Dietera w ramiona.
    Julita spędziła ten dzień na placu zabaw w Wanne Eickel i niewiele ją to wszystko obchodziło. Siniaki ukrywała pod dużą warstwą makijażu. Do mamy bała się pisać.
  • Kiedyś się dziwiłam, że ludzie krzyczą na berlińskich ulicach, głośno się na coś wściekają, wyzywają kogoś od najgorszych.
    A dzisiaj już nie. Dzisiaj już się nie dziwię. Nawet nie przechodzę na drugą stronę ulicy. Nie odwracam oczu. Tylko słucham.
    A czasem sama. Krzyczę.
  • Kiedy Dieter pewnego razu zasugerował Uwikowi: Uwik, u mnie w pracy, w firmie Vattenfall, szukają inżyniera budowy maszyn (którym Uwik notabene był) – Uwik mu na to: Dobrze, rozejrzę się, nie ma sprawy, zapytam jednego kolegi.

Inne[edytuj]

  • Drżeliśmy więc przed maturą. Gdy przydzielono nam ławki, przede mną znalazł się chłopak z mojej klasy, jeden z tych gorzej traktowanych przez matematycę, Tomek. Gdy się zorientował, że siedzę za nim, odetchnął z ulgą. „Zdałem maturę”, powiedział, i szeroki uśmiech rozjaśnił mu twarz. Dobrze mi to zrobiło, że ktoś tak we mnie wierzył. Musiałam stanąć na wysokości zadania. Na końcu okazało się zresztą, że także i ja zdałam maturę dzięki Tomkowi.(...) Pomału posuwałam się do przodu – do rozwiązania były trzy zadania. Zaczęłam pierwsze, rozwiązałam kawałek i utknęłam, rozwiązałam część drugiego i utknęłam, rozwiązałam fragment trzeciego i utknęłam, nie mogłam się zdecydować, które jest najłatwiejsze, które rozwiązywać dalej. Nie umiałam podjąć decyzji! Tomek nerwowo kręcił i wiercił się na krześle, co jakiś czas odwracał się do mnie i syczał: „Dawaj!”. Aż w końcu wkurzył się na całego i napisał mi karteczkę: „Co ty wyprawiasz, wszystko zaczynasz, niczego nie kończysz, zrób w końcu jedno zadanie do końca, bo inaczej nie zdam matury!”. Bezcenna pomoc psychologiczna.(...) Kiedy tylko rozpoczynam zbyt wiele rzeczy naraz, nie kończąc żadnej z nich, kiedy nie wiem, co robić, co wybrać, i zaczynam w panice chaotycznie rozwiązywać wszystkie problemy własne oraz świata na raz, wprowadzając coraz większy bałagan, przypominam sobie egzamin dojrzałości. I mądrość Tomkowej podpowiedzi.
    • Źródło: Podpowiedź - wspomnienie maturalne. w: Refleksje 1 (2014), s. 21.
  • Rodzice Leny zaprowadzili nas do starego, samotnego domku letniskowego, a ja chciałam natychmiast zrobić w tył zwrot. Było ciemno, ponuro. Wyobraźnia zaczęła pracować przeciwko mnie. Ale odwrotu nie było.(...)
    Chciałam uciekać, ale nie było jak. „Nie wyrzucaj tylko żadnych śmieci do tego śmietnika przed domem”, ostrzegł mnie R. „Mogłyby zwabić niedźwiedzia, a wiesz, że ostatnio jakiś tu podobno zwiedza okolicę, sam pan Antoni mówił”.(...)
    Na powitanie – grzmoty. Nocą, oszołomionych winem i cukrem, obudziła nas burza, o jakiej świat nie słyszał. Zatrzęsła wrotami, jakby ktoś nimi szarpał, dobijał się i wołał: „Otwierać! Ręce do góry!”. Zbiegłam na dół w popłochu. Albo to Ukraińcy, albo niedźwiedź przyszedł w gościnę – jakaś wielka muskularna ciemna postać tam jest, na pewno.
    Po co tu przyjechałaś? Myślałaś, że to jest zabawa?
    Pogasiliśmy światła. Skuliliśmy się(...)
    • Źródło: Steinfels – teren zamknięty. w: „Tygiel Kultury”, 1–6 (2015), s. 171.
  • Na szczęście była coraz bardziej pewna, iż unosił się nad nią Ariel, jej ukochany Anioł Stróż, niewidoczny, lecz i nietrasparentny, nie do prześwietlenia, nie do rozszyfrowania. Czasem były to całe zastępy, całe procesje aniołów. Wirowały nad wiaduktem S-bahnu, nad hotelem Maritim, ambasadą amerykańską i nad domem towarowym Dussmann, nad rusztowaniami i dźwigami, z których co rusz spadały polskie ku*wy. Wielkodusznie rozpinały nad Giselą swe wielkie białe skrzydła.
    • Źródło: Anioły i świnie. W Berlinie!!. 2005, s. 67-68.