Bogowie, honor, Ankh-Morpork
Wygląd
Bogowie, honor, Ankh-Morpork (ang. Jingo) – humorystyczna powieść fantasy Terry'ego Pratchetta; dwudziesta pierwsza część cyklu Świat Dysku. Tłumaczenie – Piotr W. Cholewa.
- Ankh-Morpork miało bardzo specyficzny stosunek do idei ubezpieczeń. Kiedy eliminowano pośredników, nie była to tylko metafora.
- Opis: o ubezpieczeniach od włamań.
- Była to typowa Okazja Tygodnia, tak marnie wykonana i nieprecyzyjna, że w chwili strzału bezpiecznie było tylko bezpośrednio za nią,
a i tak człowiek sporo ryzykował. Najwyraźniej nikt też nie powiedział właścicielowi, że nie należy trzymać jej napiętej pod ladą,
w zaparowanym lokalu, pod nieustającym deszczem tłuszczu. Cięciwa była luźna. Prawdopodobnie jedyną metodą, by tą kuszą
poważnie kogoś zranić, byłoby walić go nią po głowie.- Opis: o kuszy pana Goriffa.
- Coś twardego odbiło mu się od kapelusza, uderzyło o burtę i potoczyło się Vimesowi do stóp. Była to mosiężna gałka.
– Och, nie! – załkał Jenkins, osłaniając głowę rękami. – Znowu te przeklęte łóżka!
(...)
– Nie! Deszcze łóżek nie są codziennym zjawiskiem! Ani węglarek! – dodał Jenkins, kiedy coś czarnego uderzyło o reling i spadło do wody.
– Zwykle mamy tu normalne opady! Deszcz! Śnieg! Grad! Ryby!
Kolejny szkwał dmuchnął nad rozkołysanym statkiem, i nagle cały pokład pokrył się błyszczącym srebrem.
– Wracamy do ryb! – krzyknął Vimes. – To chyba lepiej?
– Nie! Gorzej!
– Czemu?
Jenkins podniósł puszkę.
– Bo to sardynki!- Opis: na statku podczas niezwykłej burzy.
- Czasami lawina uzależniona jest od pojedynczego płatka śniegu. Czasami kamyk zyskuje szansę odkrycia, co mogłoby się stać, gdyby tylko odbił się w innym kierunku.
- – Czyli Klatchianie muszą już wiedzieć – rzekł. – Oddział wojsk Ankh-Morpork wyruszył okrętem do Klatchu. Korpus inwazyjny.
– No, trudno ich nazwać... – zaczął porucznik Hornett.
– Klatchianie ich nazwą. Poza tym był z nimi troll Detrytus.
Hornett sposępniał.Detrytus sam w sobie tworzył korpus inwazyjny.- Postacie: Lord Rust i porucznik Hornett
- Daj komuś ogień, a będzie mu ciepło przez jeden dzień, ale wrzuć go do ognia, a będzie mu ciepło do końca życia.
- Give a man a fire and he's warm for a day, but set fire to him and he's warm for the rest of his life. (ang.)
- Postać: twardziel Jackson
- I wreszcie trzymał tu Leonarda, ponieważ był on miłym rozmówcą. Nigdy nie rozumiał, o czym mówi Vetinari, miał pogląd na świat mniej więcej tak skomplikowany, jak kaczątko ze wstrząsem mózgu, a przede wszystkim nigdy nie uważał. Co czyniło go idealnym powiernikiem. Przecież jeśli człowiek prosi o radę, to z pewnością nie po to, by mu jej udzielono. Chce raczej, by ktoś był obok, kiedy mówi sam do siebie.
- Jak mawiał generał Tacticus, chwyćmy historię za mosznę. Wiadomo oczywiście, że nie zawsze walczył honorowo.
- Jedna z uniwersalnych zasad szczęśliwego życia brzmi: Zawsze bądź ostrożny wobec dowolnego pomocnego urządzenia, które waży mniej niż instrukcja jego obsługi.
- Opis: przypis dotyczący De-terminarza.
- Jenkins usiłował odwrócić wzrok, ale spojrzenie Vimesa ściągało go z powrotem. Chwilowe drżenie wargi sugerowało, że szykuje ripostę, ale miał dość rozumu, by zauważyć, że uśmiech komendanta jest tak wesoły jak ten, który płynie bardzo szybko w stronę tonącego człowieka. I ma u góry płetwę.
- Opis: pan Jenkins po tym, jak Samuel Vimes zdemaskował jego kłamstwo, dotyczące rzekomej kradzieży jedwabiu z jego statku.
- Każdy jest czegoś winny, a zwłaszcza ci, którzy nie są.
- Opis: co zawsze powtarza komendant Vimes.
- Kiedy pali się za sobą mosty, najważniejsze jest, by nie stać na nich, rzucając zapałkę.
- Kiedy się słyszy wybuch, nie ma już czasu na zastanawianie się, jak długo skwierczał lont.
- Postać: Samuel Vimes
- Łowił ciekawe mątwy, nazywane tak dlatego, że były mątwami, a oprócz tego były ciekawe. Inaczej mówiąc, ich ciekawość była ich najciekawszą cechą.
- Opis: połów mątw przez Twardziela Jacksona.
- – Mieliście zamiar z zimną krwią strzelać do tych ludzi?
– Nie, sir. Tylko ostrzegawczy strzał w głowę, sir.- Postać: Samuel Vimes do Detrytusa
- Opis: w czasie zamieszek.
- Naturą ludu jest, by sprzeciwiać się swoim przywódcom, kiedy przestaje im sprzyjać szczęście.
- Postać: Vetinari
- – No, ja tam zawsze wracałem ze swoją tarczą – zapewnił Nobby. – Żadnych problemów.
– Nobby... – westchnął Colon. – Ty zwykle wracałeś z własną tarczą, z tarczami wszystkich pozostałych, workiem zębów i piętnastoma parami jeszcze ciepłych butów. Na wózku.
– No, przecież nie ma sensu ruszać na wojnę, jak się nie jest po stronie wygrywających – oświadczył Nobby, mocując białe piórko do hełmu.
– Ty, Nobby, zawsze byłeś po stronie wygrywających, a to z takiego powodu, że zwykle czaiłeś się gdzieś z boku i patrzyłeś, kto wygrywa, a potem z jakiegoś zabitego biedaka ściągałeś właściwy mundur. Słyszałem, że generałowie pilnie uważali, co masz na sobie, żeby wiedzieć, jak toczy się bitwa.
– Wielu żołnierzy służyło w różnych regimentach – bronił się Nobby.
– Jasne. To szczera prawda – zgodził się Colon. – Tylko zwykle nie podczas jednej bitwy.- Opis: kapral Nobbs i sierżant Colon w czasie parady rekrutów ciężkiej piechoty lorda Venturiego.
- O wiele lepiej wyobrażać sobie ludzi w jakimś zadymionym pokoiku, obłąkanych i cynicznych od przywilejów i władzy, konspirujących nad kieliszkami brandy. Tego obrazu trzeba się trzymać, bo jeśli nie, trzeba by się pogodzić z innym faktem: złe rzeczy zdarzają się, ponieważ zwyczajni ludzie, którzy szczotkują psa i opowiadają dzieciom bajki na dobranoc, potrafią potem wyjść i zrobić coś strasznego innym zwyczajnym ludziom.
- Prawdziwy glina nie ustawiał się w tyralierę z masą innych glin i nie rzucał się na ludzi. Glina krył się w cieniu i czekał na właściwy moment. Szczerze mówiąc, ów moment nadchodził, kiedy przestępca już popełnił przestępstwo i dźwiga łup.
- Postać: Samuel Vimes
- – Proszę powiedzieć, sierżancie, czy ma pan zamiłowania akwanautyczne?
Colon zasalutował.
– Nie, sir! Jestem szczęśliwie żonaty, sir!
– Chodziło mi o to, czy orał pan kiedyś morskie fale?
Colon rzucił mu chytre spojrzenie.
– Nie złapie mnie pan na taki numer, sir – rzekł. – Wszyscy wiedzą, że konie by potonęły.
Leonard umilkł na chwilę i przestroił swój mózg na Radio Colon.
– Czy w przeszłości pływał pan po morzu, w łodzi lub na statku, kiedykolwiek?
– Ja, sir? Nie, sir. To przez ten widok fal, które wznoszą się i opadają, sir.
– Doprawdy? Na szczęście to akurat nie będzie żadnym problemem.- Opis: Leonard z Quirmu i sierżant Colon przed wejściem na Okręt.
- Przypuszczam, że kiedy już rozważy się wszystko należycie, każdy z nas okazuje się czyimś psem.
- Postać: Samuel Vimes
- Sierżant Colon odebrał rozległe wykształcenie. Ukończył Szkołę „Mój Tato Zawsze Powtarzał”, College „To Przecież Rozsądne”, a obecnie był studentem podyplomowym Uniwersytetu „Co Mi Powiedział Jeden Facet W Pubie”.
- Stara tradycja, ceniona wśród pewnego typu wojskowych myślicieli, głosi, że najważniejsze są wielkie straty. Jeżeli ponosi je strona przeciwna, jest to dodatkowa premia.
- Opis: o rodzinie Ramkinów.
- Tu straż! Otwórzcie drzwi! W przeciwnym razie Detrytus je otworzy. A kiedy on otwiera drzwi, to już zostają otwarte. Rozumiecie, co mam na myśli?
- Postać: Samuel Vimes
- Veni, vici... Vetinari
- Postać: Vetinari
- Zawsze bierz pod uwagę fakt, że możesz się mylić.
- Postać: Vimes
- Opis: często powtarzane słowa.
- Zawsze dobrze jest stawać wobec nieprzyjaciela gotowego zginąć za swój kraj. To znaczy, że i my, i on mamy dokładnie te same cele.
- Opis: cytat z książki generała Tacticusa
- Zawsze udawaj głupiego.
- Postać: Vimes
- Opis: często powtarzane słowa.
- „Veni, vidi, vici” – Przybyłem, zobaczyłem, zwyciężyłem. Vimes zawsze uważał to za wypowiedź nazbyt gładką. Takich słów nie wymyśla się pod wpływem chwili. Brzmiały, jakby ułożył je sobie wcześniej. Prawdopodobnie spędzał w namiocie długie noce, przeglądał słownik i szukał krótkich słów zaczynających się na V. Veni, verdi, vomui – przybyłem, zzieleniałem, zwymiotowałem? Visi, veneri, vamoosi – odwiedziłem, złapałem wstydliwą chorobę, uciekłem? Na pewno z ulgą odkrył trzy krótkie, sensowne słowa. Pewnie ułożył je najpierw, a potem ruszył, żeby zobaczyć coś i podbić.