Arundhati Roy
Wygląd
Arundhati Roy (ur. 1961) – indyjska pisarka.
Bóg rzeczy małych (1997)
[edytuj](ang. The God of Small Things, tłum. Tomasz Bieroń)
- Byli obcymi ludźmi, którzy spotkali się przypadkowo.
Znali się jeszcze przed początkiem Życia.
Na temat tego, co nastąpiło później, bardzo niewiele da się powiedzieć. W każdym razie nic, co oddzielało (według kryteriów Mammaći) Seks od Miłości. Albo Potrzeby od Uczuć.
Może tyle, że nikt nie patrzył przez oczy Rahel. Nikt nie spoglądał przez okno na morze. Albo na łódkę na rzece. Albo na przechodnia w kapeluszu we mgle.
Może tyle, że powietrze było trochę chłodne. Trochę wilgotne. Lecz bardzo ciche.
Co więcej można było powiedzieć?
Tylko tyle, że polały się łzy. Tylko tyle, że Cisza i Pustka pasowały do siebie jak łyżki położone jedna na drugiej. Tylko tyle, że z jednego pięknego gardła wydobywało się łkanie. Tylko tyle, że na twardym ramieniu w kolorze miodu odciśnięty był półokrąg zębów. Tylko tyle, że kiedy już było po wszystkim, długo leżeli wtuleni w siebie. Tylko tyle, że tym, co połączyło ich tej nocy, nie było szczęście, lecz straszliwy smutek.
Tylko tyle, że znowu złamali Prawa Miłości. Które stanowiły, kogo należy kochać. I jak. I jak bardzo.
- Czuł się zielonofaliście, lepkowodniście, grudowato, ośliźle, tonąco, bezdenno-dennie.
- Kiedy ją zobaczył, detonacja była tak silna, że niewiele brakowało, a byłby utonął. Potrzebował całej swojej siły, aby utrzymać się na wodzie. Dreptał w wodzie na środku mrocznej rzeki.
Nie zauważyła kuli jego głowy chwiejącej się na mrocznej rzece. To mogło być cokolwiek. Orzech kokosowy. Zresztą nie patrzyła. Twarz ukryła w dłoniach.
Patrzył na nią. Nie spieszył się.
Czy cofnąłby się, gdyby wiedział, że jedyne wyjście z tunelu, do którego wchodzi, prowadzi do unicestwienia?
Być może.
Być może nie.
Kto to wie?
- Mógł robić tylko jedną rzecz naraz. Jeśli ją obejmował, nie mógł jej pocałować. Jeśli ją całował, nie mógł jej widzieć. Jeśli ją widział, nie mógł jej czuć dotykiem. (…) Jeśli jej dotknął, nie mógł do niej mówić, jeśli ją kochał, nie mógł odejść, jeśli mówił, nie mógł słuchać, jeśli walczył, nie mógł zwyciężyć.
- Nie napisała do niego. Pewnych rzeczy nie można zrobić – na przykład napisać listu do części siebie samej. Do swoich stóp lub włosów. Lub serca.
- Nieznośna polaryzacja. Obcość-bliskość nie do pogodzenia ze sobą.
- Pewne rzeczy same są dla siebie karą. Jak sypialnie z wbudowanymi szafami. Wkrótce wszyscy mieli się dowiedzieć wiele nowego o karach. Że są w różnych rozmiarach. Czasami są tak duże jak szafy z wbudowanymi sypialniami. Można spędzić tam całe życie, wędrując po mrocznych półkach.
- Wnętrze jej głowy było jak pokój, w którym w jasny dzień zaciągnięto grube, czarne zasłony.
- Wszyscy łamali normy. Wszyscy chodzili po zakazanych terenach. Wszyscy majstrowali przy prawach, które mówią kogo i jak należy kochać. I jak bardzo. Prawa, dzięki którym babcie są babciami, wujkowie wujkami, matki matkami, kuzyni kuzynami, dżem dżemem, a galaretka galaretką.
- Wtedy wszystko było fragmentaryczne. Jakby z rzeczy uciekło znaczenie i zostawiło je pokawałkowane. Nie powiązane ze sobą. Odblask igły Ammu. Kolor wstążki. Krzyżykowy ścieg haftowanej kołdry. Drzwi powoli ustępujące. Odrębne rzeczy, które nie posiadały żadnego znaczenia. Jakby inteligencja, która odszyfrowuje ukryte struktury życia – która łączy odbicia z obrazami, odblaski ze światłem, ściegi z materiałem, igły z nitką, ściany z pokojami, miłość ze strachem z gniewem z winą – nagle zanikła.
Uwaga: W dalszej części znajdują się słowa powszechnie uznawane za wulgarne!
- Powiedziała, że czuje się jak znak drogowy, na który srają ptaki.