Szczury

Z Wikicytatów, wolnej kolekcji cytatów

Szczury (hiszp. Las ratas) – powieść Miguel Delibes. Tłumaczenie – Jerzy Kuhn.

  • Dziś po południu, zanim się położyłem, chciałem posłuchać wiatru w pałkach rogoży, jak wówczas, gdy byłem chłopcem. Rzuciłem się na ziemię nad strumieniem i czekałem, ale wiatr nie szumiał tak samo. Wszystko mija, synu. Nic w życiu się nie powtarza.
    • Postać: Ruffo Stulatek do Niniego
  • Jedenaste Przykazanie twierdziła, że wszyscy ludzie stają się skąpi i podejrzliwi, kiedy tylko odkryją, ile kosztuje zarobienie jednej pesety.
  • Jesteś obdarzony światłem naturalnym, ale umysł trzeba pielęgnować. Jeśli przez kilka dni nie dasz ptaszkowi jeść, to w końcu zdechnie, prawda? Z umysłem jest to samo.
    • Postać: Dona Resu do Niniego
  • Justo Fadrique instynktownie nienawidził przemocy. Przeczuwał, że wcześniej czy później przemoc zwróci się przeciwko temu, kto ją stosuje.
  • Kiedyś Nini spytał go, czemu rozmawia z krowami, a nie z ludźmi, a Mały rabin odparł: Ludzie mówią tylko kłamstwa.
    • Opis: o Małym Rabinie i Ninim.
  • Lis zachowywał się swobodnie nie podejrzewając obecności chłopca. Skubał leniwie rzadką trawę nadbrzeżną, od czasu zaś do czasu wyciągał swą piękną głowę i nasłuchiwał uważnie przez moment. Raz po raz blask księżyca zapalał jasnozielone błyski w jego ogromnych oczach i w takich chwilach zwierzę wydawało się zjawą nie z tego świata.
    • Opis: Nini obserwuje lisa.
  • Na świętego Jana Ante Portam Latinam suka oszczeniła się. Urodziła sześć szczeniaków łaciatych i jednego barwy cynamonowej. Nini zszedł do Stulatka przekazać mu dobrą nowinę (…) Chłopiec nie mógł się teraz przyzwyczaić do samotności. Brakowało mu suki u boku. Za każdym razem gdy wychodził z jaskini, zwierzę odprowadzało go spojrzeniem, wahając się między opuszczeniem jego, a opuszczeniem własnych dzieci. Pewnego popołudnia po powrocie z codziennej włóczęgi zastał ją wyjącą żałośnie. Pod jej brzuchem, między sutkami, bawił się samotnie cynamonowy szczeniak. Wuj Szczurołap zwrócił się do niego ze złośliwym uśmieszkiem.
    – Ten wygląda nieźle.
    Nini spojrzał na niego bez słowa. Szczurołap dorzucił:
    – Ma czujne oczy.
    Chłopiec zawahał się.
    – A reszta? – odezwał się w końcu.
    – Reszta?
    – Gdzieście je podziali?
    Na twarzy wuja Szczurołapa zarysował się grymas na poły głupkowaty, na poły przebiegły.
    – Gdzie? Tam.
    Suka skamlała u jego boku i Nini wziął szczeniaka na ręce i wyszedł z jaskini. Fa biegła przed nim węsząc w łożysku strumienia, minęła drogę i skrajem pola pszenicy dotarła na łąkę. Tam podniosła pysk do wiatru i po chwili bez wahania skierowała się w prostej linii do rzeki. Na brzegu przypadła do ziemi z opuszczonym łbem, jakby przyznając się do porażki. Wówczas Nini dostrzegł między rogożami pierwszego szczeniaka. Jeden po drugim zebrał sześć trupków i na miejscu, na łące, wykopał głęboki dół, by je pogrzebać. Kiedy skończył, ustawił krzyż z patyków na kupce ziemi, a Fa zwinęła się u jego boku i zrezygnowana spoglądała na niego z wdzięcznością jednym okiem.
    • Postacie: Nini, Fa i szczeniaki
  • Nini nie darzył Kłusownika cieniem sympatii. Chłopiec brzydził się śmiercią, zwłaszcza śmiercią gwałtowną i zdradziecką, a Kłusownik chełpił się, że jest mistrzem w tej dziedzinie. Mówiąc szczerze, Matiasem Celeminem pokierowały wypadki. I jeśli przejawiał kiedykolwiek drapieżne instynkty, ukrywał je zazdrośnie aż do końca wojny. Ale wojna zniszczyła wiele przeznaczeń i znieczuliła wiele wrażliwości i określiła wiele losów, a wśród nich los Matiasa Celemina Kłusownika.
  • – Nini! – wrzasnął. – Nini! Patrz, co ci niosę, hultaju!
    Była to piękna lisica o czerwonym futrze, z osobliwym białym znamieniem na prawej łopatce. Klusownik ścisnął jej sutkę i trysnął strumień gęstego białego płynu. Następnie podniósł zwierzę w górę, by chłopiec przyjrzał mu się do woli.
    -Samica, i to karmiąca – rzekła – Cały majątek! (…) Pchły porzucały martwe ciało i szukały ciepła ręki Kłusownika. Nini odprowadził mężczyznę spojrzeniem, widział, jak przechodzi drewniany mostek z martwą lisicą w ręku i znika pokrzykując za komunalnym stogiem.
    W nocy, ledwie usłyszał, że Szczurołap zasnął, wstał i ruszył leśną ścieżką. Fa podskakiwała u jego boku, a szron pod omdlewającą ćwiartką księżyca iskrzył się na obrzeżach lasu. Wylot nory znajdował się na północnej ścianie parowu. Chłopiec skrył się za dębem, a suka posłusznie skuliła się u jego stóp. Mróz kąsał mu drobnymi ząbkami uszy i czubki palców, a lelki szybowały miękko nad jego głową.
    Po krótkiej chwili usłyszał skamlenie. Był to ostry pisk, jakby zająca, ale dłuższy i bardziej żałosny. Nini wciągnął język do połowy i zapiszczał kilkakrotnie tak samo. W ten sposób przemówili do siebie trzy razy. W końcu w niepewnym świetle księżyca u wylotu nory zarysował się niewielki kształt dwutygodniowego liska kroczącego niezdarnie, jakby zwiewny pióropusz ogona usztywniał mu ruchy.
    Po kilku dniach lisek zamieszkał razem z nimi. Przez pierwsze noce skamlał i Fa powarkiwała na niego, trochę z mieszaniną atawistycznej wrogości, a trochę przez rodzinną zazdrość, ale w końcu stali się przyjaciółmi. Spali razem na słomie na brzuchu chłopca, a rano staczali przyjacielskie boje na niewielkiej tymiankowej łączce przed jaskinią. Wkrótce wiadomość rozeszła się po miasteczku i ludzie przychodzili na górę zobaczyć liska, ale przy obcych zwierzę odzyskiwało swój leśny instynkt i chowało się w najciemniejszym kącie groty, patrząc spode łba i szczerząc kły.
    Powiadał Matias Celemin Kłusownik:
    – Co za interes, Nini, hultaju! Ale tego też wkrótce sprzątnę.
    Po upływie dwóch tygodni lisek jadł już chłopcu z ręki, a kiedy ten wracał z polowania na szczury, zwierzę witało go liżąc mu brudne nogi i merdając wylewnie ogonem. Wieczorem, kiedy wuj Szczurołap gotował kartofle na resztkach dorsza, chłopiec, pies i lis bawiły się przy świetle karbidówki tarzając się na ziemi i Nini w takich chwilach śmiał się serdecznie. Rano, chociaż lis nauczył się jeść wszystko, Nini przynosił mu gołębia, by go uraczyć, i patrząc, jak oskubuje ptaka swym ostrym, wilgotnym pyskiem, chłopiec uśmiechał się z zadowoleniem.
    Simeona, komentując zdarzenia w jaskini, powiedziała do doni Resu Jedenaste Przykazanie u drzwi kościoła:
    – Pierwszy raz widzę, żeby lis żył jak ludzie.
    Ale dona Resu odparła ze złością:
    – Chcesz powiedzieć, że pierwszy raz widzisz, żeby mężczyzna i dziecko żyli jak lisy.
    Nini obawiał się, że kiedy lis urośnie, poczuje zew lasu, choć jak na razie zwierzę niemal nie oddalało się od jaskini, a chłopiec, ilekroć wychodził, udzielał mu poleceń i lisek spoglądał nań inteligentnie swymi wielkimi oczami, jakby rozumiał.
    Pewnego ranka polując nad strumieniem mały usłyszał huk. Oszalały puścił się pędem do jaskini i już z daleka dostrzegł Kłusownika, który wielkimi krokami schodził łożyskiem strumienia, z ręką ukrytą za plecami, śmiejąc się w głos:
    – Ha, ha, ha! Nini, hultaju! Nie wiesz czasem, co ci dziś przynoszę? Nie wiesz, co?
    Chłopiec z przerażeniem spoglądał na rękę, która wyłaniała się powoli, aż w końcu Matias Celemin pokazał mu ciepłego jeszcze trupa liska. Nini nie mrugnął nawet, ale kiedy Kłusownik puścił się biegiem w dół łożyska, przykucną wśród kamieni i zaczął tłuc je wściekle.
    Kłusownik podskakiwał biegnąc zygzakiem jak ranione zwierzę i śmiał się, bez przerwy potrząsając w powietrzu, jak trofeum, trupem liska. A kiedy zniknął w końcu za komunalnym stogiem, pokazał go jeszcze raz, zwisającego żałośnie z lufy strzelby.
    • Postacie: Nini, Fa i Lisek
  • W Kastylii pogoda wściekła – dziewięć miesięcy zimy i trzy miesiące piekła.
    • Opis: powiedzenie Stulatka.
  • W porze godowej chłopiec często wspinał się w nocy do lasu i o świcie, kiedy zielone, świeżo wypielone zboża czesały się w pierwszym wietrze, naśladował chropawy pisk zajęcy, a zwierzęta z pola przybiegały na jego zew.
    • Opis: o Ninim.
  • W sprawie gilów mały Nini miał swój osobisty udział. Ptaszki, jeszcze pisklęta, przysłała pani Clo jej szwagierka, ta z Mieres, zamężna z urzędnikiem pocztowym. Ta wsadziła je do pięknej złoconej klatki z niebieskimi karmnikami, żywiła je siemieniem konopianym i prosem, a na noc wkładała do klatki gorącą cegłę owinięta w szmatę, żeby stworzenia nie odczuwały braku matczynego ciepła. Kiedy wyrosły, Pani Clo wsuwała między pręty klatki liść sałaty i kawałek wapieni, pierwszy żeby odciążyć im żołądki, a drugi do ostrzenia dziobów. Pani Clo w swej samotności gawędziła przyjaźnie z ptakami, a gdy zachodziła potrzeba, strofowała je łagodnie. Gile uważały ją za prawdziwą matkę i za każdym razem kiedy zbliżała się do klatki, samczyk stroszył łososiowe pióra na piersi, jakby miał zamiar ją pocałować. A ona przemawiała miodowym głosem: „No, kto tym razem pierwszy mnie pocałuje?” Zwracała im także uwagę, kiedy czubiły się między sobą: „Mimos, nie, słyszysz? Mimos, nie!.”
    Na świętego Feliksa z Cantalicio będą cztery lata, jak Nini podarował pani Clo opuszczone gniazdo leśnych gilów, zaznaczając, że ptaki te rozmnażają się również w niewoli, a kobieta ucieszyła się tak bardzo, jakby jej oznajmił, że zostanie babką. I rzeczywiście, któregoś ranka po przebudzeniu pani Clo spostrzegła ze zdziwieniem, że samiczka siedzi na gnieździe, a kiedy podeszła do klatki, ta nie pospieszyła z tradycyjnym pocałunkiem. Ptaszek nie zmienił zachowania przez cały okres wylęgu i po kilku dniach pojawiło się w gnieździe pięcioro różowych piskląt, a pani Clo, wzruszona, wybiegła na ulicę, by rozgłosić nowinę na cztery strony świata. Jej szczęście było jednak krótkotrwałe, bo kilku godzinach zdechły dwa małe, a trzy pozostałe natrętnie otwierały i zamykały dzioby, tak iż rzec by można, że dusiły się z braku powietrza. Pani Clo posłała po rade do Niniego, lecz chociaż chłopiec przez kilka godzin pielęgnował troskliwie ptaszki próbując wmusić w nie dzikie jagody i różne rodzaje nasion, o świcie zdechły trzy pozostałe pisklęta, i pani Clo, nieutulona w żalu, wyjechała do siostry, do miasta, żeby zapomnieć o nieszczęściu. Wróciła po dwunastu dniach i Nini, który towarzyszył Sabinie opiekującej się sklepem, spostrzegł, że oczy pani Clo błyszczą jak oczy licealistki. Oznajmiła Sabinie z niezręcznym pośpiechem: „Na świętego Amancjusza szykuje się wesele, Sabina. On się nazywa Virgilio Morante, ma jasne włosy i oczy niebieskie jak szafiry.
    • Postacie: Nini i gile i Pani Clo
  • Zwierzęta pochowały się w norach, a ptaki kuliły się w śniegu, póki nie stopniał od gorąca ich ciał i nie odzyskały kontaktu z ciepłem ziemi. I tkwiły tak nieruchomo w swoich jamach, wychylając łebki z okrągłymi, pełnymi zdumienia oczami, i wygłodzone rozglądały się wokoło.
    • Opi: zimno na św. Anioła.
Uwaga: W dalszej części znajdują się słowa powszechnie uznawane za wulgarne!
  • Nini ledwie zdążył się wtrącić, schwycić go za znoszoną marynarkę i pociągnąć ze wszystkich sił do tyłu, ale chłopak z Torrecillorigo trzymał już Szczurołapa za przegub ręki, odsuwając od siebie jego oścień i krzycząc: «Opamiętaj się, kurwa!» Szczurołap mełł przekleństwa, mamrocząc z maniackim uporem: «Szczury są moje. Szczury są moje.» Ni stąd, ni zowąd Fa skoczyła na chłopaka, kąsając go wściekle po nogach, ale z kolei Promyk rzucił się na sukę i obydwa psy zaczęły się tarzać po ziemi, podczas gdy szczeniak Loy poszczekiwał zdezorientowany, nie wiedząc po czyjej opowiedzieć się stronie. (…) Psy walczyły zapamiętale, gryzły się z zażartą furią, szczerząc białe kły i warcząc bezustannie. (…) Fa broczyła krwią z ran na uszach i grzbiecie, ale mimo to nie odstępowała od walki, atakując zawzięcie. Oba psy znikały czasem w gęstwinie zmierzwionej słomy, by pojawić się znowu kilka metrów dalej, walcząc z tą samą zajadłością, Loy, gdy minęło mu początkowe oszołomienie, przytulił się do nóg chłopca, z sierścią zjeżoną na grzbiecie, dygocąc na całym ciele. (…) Wszystko to było momentalne, jak błyskawica. (…) Nini podniósł przerażone spojrzenie na Szczurołapa, ale ten, wciąż jeszcze ciężko dysząc, zbliżył się do trupa i wyciągnął oścień z jego ciała. Następnie zawrócił w stronę tarzających się psów, schwycił Promyka za skórę na karku i jednym szarpnięciem odciągnął go od Fa. Zwierzę odwróciło się wściekle, usiłując bezskutecznie ugryźć go w nadgarstek, ale Szczurołap bez krzty litości trzykrotnie przebił mu serce i rzucił jego trupa na trupa chłopaka. Fa skamlała żałośnie i wylizywała bez przerwy skaleczenia na grzbiecie (…) Nini usiadł na brzegu i oparł łokcie na udach. Fa podeszła do niego i położyła się przy jego nogach; Loy warcząc wpatrywał się w obydwa trupy.
    • Opis: walka Szczurołapa z chłopakiem z Torrecillorigo, walka psów, przerażenie Niniego.