Mehmet Ali Ağca
Wygląd
Mehmet Ali Ağca (ur. 1958) – turecki zamachowiec, zabójca dziennikarza, 13 maja 1981 na placu św. Piotra w Rzymie dokonał nieudanego zamachu na papieża Jana Pawła II.
- Cały świat zostanie zniszczony w tym wieku. Każdy człowiek umrze… Jestem wiekuistym Chrystusem.
- Opowiem to w całości. Dali 8 milionów dolarów Hillary Clinton za jej wspomnienia. Rzeczy, które ja wiem, mogłyby wstrząsnąć światem. Chcę napisać książkę i zarobić dużo pieniędzy.
- Źródło: dziennik.pl
- [...] 13 maja 1981 roku miał być moim ostatnim dniem na ziemi i pierwszym w raju. [...]
- Obudziłem się o drugiej. Nie mogłem spać. Leżałem w łóżku do piątej nad ranem ze wzrokiem wbitym w sufit. Poranna gimnastyka i szybki prysznic. Założyłem szarą kurtkę, białą koszulę i ciemne buty. Wyszedłem o ósmej. "Miłego dnia" - rzuciła w moją stronę recepcjonistka. Spacerowałem po mieście. Byłem w Koloseum, widziałem Campo de' Fiori, odpoczywałem na Piazza Venezia. Zachowywałem się jak turysta. Wysłałem kilka pocztówek do przypadkowych osób w Wielkiej Brytanii: "Pozdrowienia z Watykanu. Dzisiaj papież pójdzie do piekła. [...]
- Nie można żałować czegoś, co było planem boskim, co i tak musiało się wydarzyć. Gdyby Jan Paweł II ruszył na Marsa, założyłbym skafander kosmonauty i poleciał za nim. Nie strzelałem do Karola Wojtyły, obywatela Polski. Nie! To nie ma nic wspólnego z Polską. Raniłem papieża, który jest moralnie odpowiedzialny za dwa tysiące lat rządów Kościoła katolickiego na ziemi. Watykan dopuszczał się nieprawdopodobnych zbrodni, morderstw. Był źródłem grzechu. [...]
- 27 grudnia 1983 roku. Telewizja RAI mówiła o tym spotkaniu, zanim ktokolwiek mnie o nim poinformował. Papież miał pojechać do więzienia Rebibbia i "najprawdopodobniej" (użyli tego słowa) spotkać się ze mną. Powiedziałem Martelli, który mnie przesłuchiwał, że to dobry pomysł. Podpisałem oświadczenie, w którym zgodziłem się na rozmowę z papieżem. Nie mogłem i nie chciałem odmówić. Już wtedy czułem, że jestem częścią tajemniczego planu boskiego. [...]
- Drzwi zaskrzypiały i zobaczyłem w nich białą postać. Papież miał pogodny wyraz twarzy. Zerwałem się. Pocałowałem jego rękę. Za nim kłębili się dziennikarze i fotoreporterzy. Usiedliśmy na skromnych stołkach w głębi celi. Rozmawialiśmy dwadzieścia dwie minuty, które przeszły do historii. Nasze spotkanie zostało porównane do dziesięciu najważniejszych spotkań w dziejach ludzkości: między innymi do spotkania Winstona Churchilla, Franklina D. Roosevelta i Józefa Stalina w Jałcie, w której ważyły się powojenne losy świata. [...]
- Mieszkaliśmy w małej, zapomnianej wiosce Yesiltepe, niedaleko miasta Malatya w południowo-wschodniej Turcji. Nasz dom to kamienna konstrukcja, wzmacniana błotem i zaprawą, bez podłogi, kanalizacji, bieżącej wody i elektryczności. Rodzice byli analfabetami. Nie mieli pieniędzy. Odziedziczyli biedę po swoich rodzicach, a ja miałem ją odziedziczyć po moich. Przeprowadziliśmy się do Hekimhan. Poszedłem do szkoły. Ponad czterdzieści osób w klasie. Uczyliśmy się o "wielkiej Turcji". Ojciec dostał pracę w kopalni. Znowu musieliśmy zmienić miejsce zamieszkania, ale tym razem nasze życie miało być prostsze. Pojawiły się pieniądze i szczęście. Do czasu. W kopalni doszło do wypadku. Ojca przewieźli do szpitala w Zonguldak. Zanim zdążyliśmy go odwiedzić, już go tam nie było. Zmarł. [...] to normalne. Na przykład w Pakistanie dzieci wychowują się bez ojców, szybko dorastają, od razu idą do pracy. Mają po sześć, siedem lat i już zarabiają na utrzymanie rodziny. To nie jest Szwecja czy Finlandia, gdzie państwo zapewnia dach nad głową i jeszcze dorzuca pieniądze na jedzenie i edukację. Sprzedawałem wodę na dworcu kolejowym w Malatya. Szklanka za 10 centów. Miałem tylko jedną, ale podróżni z Iraku, Iranu czy Syrii nie brzydzili się pić po sobie. Jak ktoś ma pragnienie, chce je po prostu ugasić. Kiedy skończyłem piętnaście lat, zatrudniłem się jako robotnik. Potrzebowałem więcej pieniędzy. Nosiłem na plecach worki z cementem po 50-60 kilogramów. Nigdy nie marudziłem. Gdybym urodził się w zamożnej rodzinie, poszedłbym do normalnej szkoły, później na studia, wziął ślub, wychowywał dzieci, a dzisiaj pewnie byłbym dziadkiem. Moje życie przypominałoby każde inne: anonimowe i bezbarwne. Ja za to mogłem doświadczyć głodu i cierpienia. Tak jak Jezus Chrystus żyłem wśród biednych i nieszczęśliwych, i tak jak on byłem jednym z nich. [...]
- Trafiłem do Szarych Wilków jeszcze przed studiami, kiedy mieszkałem w Malatyi. Zostałem wtajemniczony przez kolegów. Uwierzyli we mnie, otoczyli opieką i dali poczucie godności. Mieliśmy walczyć o wielką Turcję, przeciw komunizmowi, chrześcijaństwu i zachodniej zgniliźnie, która rozprzestrzeniała się na świat. Stworzono mnie do wielkich celów, a nie do podłej pracy w kopalni, w której zginął mój ojciec. [...]
- Jan Paweł II przyszedł do mnie, objął i nazwał bratem. Przebaczył, chociaż nie prosiłem o łaskę. Nigdy wcześniej nie rozmawiałem z dziennikarzem z Polski. Jest pan pierwszy, dlatego proszę przekazać swoim rodakom, żeby zrozumieli i zaakceptowali wolę Boga, jego tajemniczy plan, który doprowadził mnie przed oblicze papieża. [...]
- Nie ma takiej potrzeby [przeproszenia Polaków]. Nie muszę przepraszać ani prosić o wybaczenie. Jan Paweł II nie zginął. Cierpiał, ale żył dalej przez dwadzieścia cztery lata. Tak zdecydował Bóg, to była jego wola i plan, który został zrealizowany. Narodziłem się na nowo 13 maja 1981 roku na placu Świętego Piotra. To był rok zerowy. Zostałem wysłany na ziemię przez Stwórcę, żeby powiedzieć o zbliżającym się końcu świata. 31 grudnia 2099 roku będzie ostatnim dniem ludzi na tej planecie. [...] Nie pracuję. Co miałbym robić? Trochę piszę. Myślę o nowej książce o roli Stwórcy we wszechświecie, o zbliżającym się końcu świata i czekającej nas zagładzie. Zrzeknę się praw autorskich, żeby każdy mógł ją opublikować. [...]
- Wydaję 1000 euro miesięcznie. To nie jest dużo. Pieniądze dostaję od mieszkańca jednego z europejskich krajów, który wierzy w to, co robię.[...] Od sześciu lat przebywam na wolności, ale czuję się, jakbym żył na pustyni. Tutaj nikogo nie obchodzi moje przesłanie. Ludzie nie rozumieją, że za chwilę będziemy świadkami końca świata
- Źródło: Zamach, Jacek Tacik
O Ali Ağcy
[edytuj]- Proces Alego Agcy zakończył się dziwnie niewyjaśnieniem całej sprawy. Przypuszczam, że Ali Agca nie wiedział, kto go wysyła na plac św. Piotra i kto mu płaci. Na pewno były pośrednie ogniwa. I nie wie, co by go czekało, jeśli by go nie uwięziono. Chyba dwa lata temu starał się o moją pomoc, żeby dano mu polskie obywatelstwo. To świadczy o tym, kim jest.