Robert Rient
Wygląd
Robert Rient (ur. 1980) – polski dziennikarz, reportażysta i pisarz.
Przebłysk. Dookoła świata, dookoła siebie
[edytuj]- Czułem głód, bo szukałem. Nie szukałem dlatego, że czułem głód.
- Dopóki mama pozostaje słowem, można ją angażować w każdą historię. Ta, która mnie urodziła i wykarmiła, ta, która mnie chroni i ubiera, jest maltretowana. Mogę uznać ją za słowo i w ten sposób oddzielić się od niej, wierząc, że stanowię indywidualny, niezależny twór. Mogę też uznać, że istnieję i doświadczam wyłącznie w zależności od Ziemi.
- Jestem częścią bardzo starej pieśni, która była przede mną, która zostanie, gdy umrę, którą stwarzam.
- Jestem tylko etapem w jego życiu, wiem o tym od początku. Prowadza się z rybakiem, są razem, widziałem, stąd ta obroża na szyi. Jak patrzy w morze, to wypatruje swojego rybaka. Rudy przychodzi i odchodzi, kiedy chce, uczy mnie tego. Będąc tutaj, tak daleko od tych, których kocham, i tych, których znam, tych, których lubię i nie lubię, czasami zastawiam się, na ile spotkania z ludźmi są nawykiem, a na ile odpowiedzią na realną potrzebę. I kiedy, podczas których spotkań, naprawdę wydarza się bliskość. Rudy przychodzi i odchodzi dokładnie wtedy, kiedy ma przyjść i odejść, w końcu kto oprócz niego mógłby o tym lepiej wiedzieć.
- Każda próba odebrania wolności innej istocie jest świadectwem snu.
- Kiedyś, pod czujnym okiem mamy i taty, udało mi się postawić pierwszy krok. Czasami myślę, że to moje ostatnie samodzielne osiągnięcie, reszta jest przetwarzaniem. Moja wiedza o świecie, kosmosie, Bogu, prawie grawitacji, kolonizacji, zazdrości, miłości, wybaczaniu, a w końcu przebudzeniu jest podarunkiem od ludzi. Czuję się przepełniony. Chcę wiedzieć, kim jestem bez tych wszystkich idei, zasad i wartości, które otrzymałem w spadku.
- Nie tylko Chrystus umarł za nas, Europejczyków. Umarli za nas Indianie, Inkowie, Majowie, Aztekowie, umarli za nas Aborygeni i Maorysi. Może pod krzyżem katedry w Cuzco siedzi Chrystus, którego nie potrafimy rozpoznać.
- Od podróży z plecakiem znacznie bardziej heroiczne i wymagające uważania na siebie wydaje mi się słuchanie wiadomości, chodzenie do pracy, która zabiera osiem, a z dojazdami dziesięć godzin, płacenie rachunków, życie historią ludzi z telewizora, których nigdy nie spotkałem, ale w imię których gotów jestem znienawidzić innych ludzi, którzy wybrali historię innych ludzi z telewizora, gromadzenie rzeczy i wyposażanie domu, martwienie się, ciągłe martwienie się o to, co może się wydarzyć, jak się do tego przygotować, co powinienem mieć, osiągnąć, kim być, zwłaszcza w porównaniu z tymi, którzy – co wyraźnie potwierdzają ich osie czasu na Facebooku – już kimś są.
- Podstawą snu jest wiara, że ja się urodziło, ja doświadcza i w końcu ja umiera. Ale tożsamość może istnieć wyłącznie w formie opowieści.
- Przestrzeń zawiera w sobie umysł i świadomość, w takim samym stopniu, w jakim zawiera piasek, fale i szum, nie utożsamiając się z umysłem, świadomością, piaskiem, falami i szumem. Im cichszy staje się świat obok mnie, im mniej słucham innych kompulsywnych umysłów, tym częściej odsłania się przestrzeń.
- Przez lata pracy jako trener interpersonalny zachęcałem ludzi, by obserwowali swoje ciało, emocje, myśli, by nauczyli się je rozpoznawać i wyrażać, nieświadomy, że zachęcałem do oceniania, nie obserwacji. Przyglądanie się sobie, by znaleźć spokój, złość czy źródło smutku, stwarzało spokój, złość i źródło smutku. Kolejne lata spędziłem na praktyce medytacji vipassana. Jednak również w trakcie medytacji istniał przedmiot obserwacji, którym był oddech – naturalny wdech i naturalny wydech. Najmniej inwazyjny i niewymagający afirmacji, ale jednak przedmiot obserwacji. Gdy teraz obserwuję nic, okazuje się to najbardziej ekscytującym i przerażającym doświadczeniem. Obserwowanie z pozycji kamienia wyklucza zbieranie przydatnych informacji czy nakierowanie uwagi na cokolwiek. Bezpośrednio łączy w sobie dwie skrajności, absolutny bezruch i efemeryczność. Kamień istnieje bez oddechu.
- Staję przed lękiem, wytresowany, że muszę stanąć z nim twarzą w twarz, znaleźć jego źródło, zmierzyć się z nim – albo przejść przez lęk, przepracować go, pokonać. Lata w pracowni psychologicznej nauczyły mnie, że lęk obok złości, smutku i radości jest podstawową emocją, że jest potrzebny, o ile nie przekracza tak zwanej normy. A jeśli przekracza, trzeba wyrazić stłumiony lęk w bezpiecznej przestrzeni i przy zaufanej osobie, wtedy się zmniejszy. Ale nie zniknie, bo jest w nas wpisany. Z drugiej strony jest nowomowa psychologiczno-coachingowa, która głosi akceptację siebie jako wyjątkowej osoby. Uznać, że rodzice są odpowiedzialni za to, kim jestem, wskazać winnych, wybaczyć, spojrzeć w lustro z miłością, powtarzać afirmacje typu „kocham siebie” „jestem zwycięzcą”. Jest również trzecia strona, skonstruowana z ironii intelektualistów i cyników. Zaprzeczyć lękowi, przeszłości i temu, co czuję, kpić z duchowości, wyśmiać porażki i tych, którzy popełniają błędy, ukryć pogardę do siebie przez obdarowywanie nią innych, krytykować, być złośliwym i zabawnym, opowiadać anegdoty o ataku paniki. Lęk traci twarze. Mogę mu ją nadać, ale za każdym razem będzie to maska upiora, zwanego w zachodniej kulturze urojeniem. Bawię się z lękiem.
- Uczę się odgłosów morza, które brzmi jak szaleniec w manii. Orkiestra, która nigdy nie zagra, ale cały czas się stroi.
Rzeka Odra jako osoba prawna
[edytuj]- Osoba ludzka, która nie może zabrać w swojej sprawie słyszalnego głosu – nieprzytomna, niepełnosprawna, nieletnia – pozostaje osobą, którą prawo ma obowiązek chronić. O uznaniu za osobę nie decyduje więc bycie człowiekiem, a nawet możliwość formułowania logicznych czy jakichkolwiek słów [Ruch Praw Natury w Polsce i na świecie: rzeka jako osoba prawna, Uniwersytet Wrocławski, XXXVI Forum Pedagogów, 25.11. 2024]
- Nieuznawanie rzeki za osobę jest objawem uwewnętrznionej traumy. Brak rozpoznania wody jako żywej przy jednoczesnym rozumieniu, że woda jest niezbędna do życia wskazuje na odłączenie, rozszczepienie człowieka od jego naturalnego środowiska, domu i jest objawem traumy. Uznanie Odry za osobę prawną jest jednym z wielu, niezbędnych kroków, które musimy podjąć by zachować zdrowie i życie dla ludzkich i pozaludzkich istnień. A na pewno dla rzeki i jej milionów mieszkańców. [PRAWO: czy uznanie jednej rzeki w Polsce za osobę prawną jest sprawiedliwe?, wywiad z dr Stanisławem Kordasiewiczem w ramach kampanii "Przepływy dla Odry"].
- Ważne pytanie nie brzmi: jak uratować rzeki? I nie brzmi: jakie technologie są nam potrzebne by powstrzymać kryzys klimatyczny? Te pytania to czasami zabawa współczesnego umysłu, zabawa umysłu zafascynowanego technologią albo nauką, która służy wyłącznie człowiekowi. Taka nauka – jeśli traci oparcie w tym co utrzymuje człowieka przy życiu – a zatem jeśli traci oparcie w naszej zależności od ziemi, powietrza, ognia i wody staje się martwa. Pytanie brzmi czy jesteśmy gotowi podzielić się swoimi przywilejami jako najbardziej dominujący gatunek na naszej planecie? Czy chcemy czystej rzeki? Czy jesteśmy gotowi chociaż jedną rzeką w naszym kraju uznać za osobę? Rozwiązania dotyczące ochrony rzeki już posiadamy – wystarczy rzekę pozostawić w spokoju. Oczywiście należy inwestować w narzędzie służące oczyszczaniu ścieków, odsalaniu solanki spuszczanej do rzeki przez kopalnie. Jednak by ochronić rzekę wystarczy zadać sobie pytanie kim jest rzeka? Ta, która utrzymuje przy życiu i rodzi. Ta, która przypomina wody płodowe. Można zacząć od tego, że z rzeką łączy mnie woda – w sensie dosłownym, i moje ciało, i ciało rzeki głównie składa się z wody. Nie mam wątpliwości, że rzeka jest osobą, że jest kimś i czymś więcej niż osoba. [Rzeka jako osoba, konferencja: „Hipoteza Gai. O lokalnych i globalnych działaniach na rzecz bioróżnorodności”, Instytutu Chemii Bioorganicznej, 20.11.2023]
- Pytanie nie brzmi czy to możliwe, by uznać Odrę za osobę prawną, ale raczej jak to zrobić gwarantując jej realną ochronę. Uznanie rzeki za osobę prawną to wyłącznie pierwszy i niezbędny krok w środku trwającego kryzysu klimatycznego. Krok zmierzający do stworzenia prawa gwarantującego człowiekowi przyszłość na planecie, postrzeganej jako żywy organizm. [Czy rzeka jest osobą - a jeśli tak, co to znaczy? Zielone Wiadomości 29.08.2022]
- Pojęcie osoby prawnej nie czyni korporacji żywą, jednak tysiące spółek i korporacji posiadają w Polsce osobowość prawną. Uznanie rzeki za osobę prawną nie czyni z niej człowieka, za to gwarantuje jej ochronę. Tak stało się z rzeką Whanganui z Nowej Zelandii, rzeką Magpie z Kanady czy słonowodną laguną Mar Menot z Hiszpanii. [Kim jest rzeka?].
Świadek
[edytuj]- Boże, Ty, co mi życie zaplanowałeś, Ty, który kładziesz przede mną śmierć dla mojego dobra, Ty, który kochasz w sterylnych warunkach.
- Jeszcze tego nie wiem, ale nigdy nie nauczę się spać z mężczyzną, którego pożądam. Co chwilę podglądam przez zmrużone oczy, potem je otwieram i patrzę ze śmiałością, opuszkami palców dotykam skóry, kości policzkowych, odsuwam się, by usnąć, i tęsknię, więc wracam, a wtedy, gdy skóra dotyka skóry, wszystko we mnie czuwa, nie śpi.
- Ostatecznie to, kim jestem dla ciebie, nie jest tym, kim jestem.
- Potrafię odmówić Bogu swemu wieczornej pogawędki.
- – Przestałeś mnie kochać? – Nie przestałem. – Tylko co? – Tylko moje ciało tego nie umie.
- Religia mówi: Gdy wszystko wyznasz, Bóg ci wybaczy. Grzeszysz. Potrzebujesz zbawienia. Jesteś na drodze do doskonałości. Psychologia mówi: Gdy wszystko wyznasz, będziesz uzdrowiony. Cierpisz. Potrzebujesz pomocy. Doskonal się cały czas.
- Religia założyła mi gacie z drutu kolczastego.
- Wyznawcy muszą się czuć winni. Zanim uwierzą w Boga, muszą wierzyć w grzech. Wstyd, tak jak kontemplowanie zła, jest skutecznym mechanizmem kontroli. Oto zagrażający świat, oto jego strażnicy. Im większe poczucie winy, tym większa potrzeba zbawienia, tym gorliwsza wiara.
Wizje roślin, czyli pięćdziesiąt roślin leczniczych i jeden grzyb
[edytuj]- Nie pamiętam, kiedy roślina odezwała się do mnie po raz pierwszy. Pamiętam, gdy pierwszy raz usłyszałem.
- Słowa mogą okazać się potrzebne roślinom, jeśli dzięki nim wzrośnie nasza świadomość o nich. Pytanie o to, kim są rośliny jest znacznie pojemniejsze od pytania o to, do czego mogą nam służyć, przydać się, jak smakują i co leczą.
- Porozumienie międzygatunkowe to rozpoznanie w szacunku części wspólnej, do której dostęp ma i roślina, i człowiek. Nie chodzi wyłącznie o kojącą świadomość współzależności od światła, wody, ziemi, powietrza. Ale wewnętrzne, niemożliwe do ubrania w obrazy czy słowa rozpoznanie tego samego życia, które jest we wnętrzu moim i we wnętrzu rośliny. Tak znika oddzielenie człowieka od świata natury, z rozpoznaniem, że człowiek i natura są jednym.
- Nie muszę dopasowywać do roślin słów, poszukiwać w ich sposobie życia oznak współpracy lub rywalizacji, by uznać je za podobne ludziom, a tym samym godne prawa do życia w pełni, zasługujące na starość i naturalną śmierć na dzikich łąkach, bagnach, w wolnych lasach. Nie muszę też poszukiwać kształtu ludzkich oczu na korze buka i zarysu twarzy nakreślonej przez biało czarną korę brzozy, by wzruszyć się i uznać rośliny za bliskie.
- Autentyczne i żywe doświadczenie spotkania dwóch istot, człowieka i rośliny, które na tylko sobie znane sposoby rozpoznają ten akt, odmienia i określa nowy kierunek życia. Początkowo ten ruch jest subtelny, ponieważ wydarza się bardziej w czasie roślin niż ludzi. Jest w nim pragnienie życia na prawach wiatru roznoszącego nasiona i wody, którą wystarczy rozpoznać, zaprosić, by uzdrawiała. Doświadczenie spotkania w sposób naturalny budzi pragnienie wyrażenia wdzięczności, to coś na kształt pokory, która nie ma nic wspólnego z wynoszeniem człowieka ponad naturę, umniejszaniem człowieka, pielęgnowaniem dumy z ludzkich osiągnięć, czy poczucia winy za ekspansywny tryb życia ludzi. To doświadczenie przynosi rozpoznanie równości w tym, co różnorodne, odmienne, niemożliwe do poznania, ale możliwe do obdarzenia miłością.
Inne
[edytuj]- Mieliśmy wodę, banany, batoniki energetyczne. Tłum płynął, rodziny z dziećmi na rękach, młodzi mężczyźni, w tym jeden bez nogi, starsze kobiety, zmęczone twarze. To, co mieliśmy, skończyło się w kilka minut. A później podszedł do mnie mężczyzna z prośbą o buty, skóra schodziła mu z nóg. Nie mieliśmy już butów. Poczucie bezradności, niemoc, ta myśl, że wszystkim, a nawet większości nie pomogliśmy, wpędza w rozpacz. Nie wiem, na ile podanie komuś butelki z wodą ma sens, ale może właśnie chodzi o tę krótką chwilę, w której jestem spragniony, a ktoś podaje mi butelkę z wodą. Może chodzi o gesty.
- Źródło: Michał Bojanowski, Stać nas na gesty, „Chidusz”, 30 grudnia 2015.
- Moja terapia polegała na tym, że nie otrzymywałem odpowiedzi na pytania, które zadawałem, otrzymywałem natomiast dodatkowe pytania. I płaciłem za to spore pieniądze. Ewidentną korzyścią było jednak to, że od ponad roku utrzymywałem się w stałej relacji z kobietą.
- Źródło: Chodziło o miłość
- Spośród różnych używek, których spróbowałem, najbardziej zaburzające jest ćpanie religii.
- Źródło: Kultowe Rozmowy
- Zobacz też: narkotyk
- Żyjemy w świecie, w którym codziennie za grubymi murami mordowane są miliony zwierząt, a my kupujemy ich ciała zapakowane w kolorowe opakowania. Bo lubimy też sterylnie jeść. Te martwe ciała są pocięte na fragmenty, posolone, albo zamarynowane, uwędzone, ładnie są pocięte. Nie chcemy widzieć filmów dokumentalnych, na których ludzie zabijają maczetą ludzi. Rwanda to przecież 1994 rok. Holocaust wydarzył się niedawno, a w głowach tych, którzy ocaleli i ich dzieci trwa nadal. Tych przykładów jest mnóstwo. Bo można oszaleć od nadmiaru, od całej jaskrawości, o której pisał Stachura. Dlatego już dzieci uczy się gry w role, gry w posłuszeństwo lub rozpychanie się, osiąganie sukcesów, kończenie kursów, łaszenie się i kokietowanie, wspinania się po drabinie, która jest iluzją, bo przecież śmierć i tak przyjdzie, i wszystko zabierze, każdemu z nas. Ale mało kto kontempluje tę myśl, a przecież to ona daje wolność.
- Źródło: Natalia de Barbaro, Nie wierzę w cudze sny, „Tygodnik Powszechny”, 27 września 2015.
O Robercie Riencie
[edytuj]- Chciałabym Roberta Rienta prosić, by odpytał dziecko we mnie, z jego potrzeb i marzeń, by mogło wreszcie dorosnąć i żyć szczęśliwie.
- Autorka: Katarzyna Nosowska, Duchy Jeremiego, wielkalitera.pl
- Potraktować siebie jak bohatera reportażu, a ze swojego intymnego życia stworzyć fabułę non-fiction – to duża odwaga. Bo Świadek to rzadka rzecz – autoreportaż. Robert Rient napisał książkę, jakiej potrzebuje sporo z nas, czytelników – książkę o zamianie jednego życia na inne. Jak porzucić rodzinę, własne środowisko, wpajane w dzieciństwie wartości i nie oszaleć? Bohater/autor to wie, ale zapłacił za swoją decyzję wysoką cenę. Życie da się wymienić!
- Autor: Mariusz Szczygieł, Robert Rient, „Świadek”, instytutr.pl
- Rient dorobił się swojego stylu, języka i pewnie czytelników, których będzie coraz więcej, ma szwung, ma pióro.
- Autor: Marek Bieńczyk, Duchy Jeremiego, wielkalitera.pl
- Robert Rient to człowiek drogi. Bez przerwy poszukuje szerokich znaczeń przyrody, głęboko zasiedlając w niej opowieść o duchowości i nieoznaczoności.
- Autor: Urszula Zajączkowska, Wizje roślin, czyli pięćdziesiąt roślin leczniczych i jeden grzyb, swiatksiazki.pl