Stanisław Salmonowicz

Z Wikicytatów, wolnej kolekcji cytatów

Stanisław Salmonowicz (1931–2022) – polski prawnik, profesor historii prawa, specjalizujący się w historii nowożytnej, historii prawa i historii administracji.

Powstanie warszawskie z perspektywy półwiecza[edytuj]

(red. Marian Marek Drozdowski, wyd. Instytut Historii PAN, Warszawa 1995)

  • Czy po takim zreasumowaniu postaw i motywów decyzji można się ograniczać tylko do krytyki ówczesnych decydentów? Czy kiedy patrzymy retrospektywnie na bieg wydarzeń lat 1945-1947, 1956, 1970, 1980–1981 możemy odrzucić koncepcję ratowania polskiej niepodległości zagrożonej przez Stalina, przy jednoczesnej obojętności naszych aliantów? Sądzę, że jest to dylemat niezwykle bolesny. Znamy z jednej strony cenę, jaką Polska – Warszawa zapłaciła za swój zryw niepodległościowy, z drugiej zaś możemy ubolewać nad nieprawidłowościami czy nerwowością decyzji ściśle militarnej. Czy jednak sama koncepcja wyboru między kapitulacją wobec Stalina a próbą ratowania niepodległości może być oceniana krytycznie? Zdaję sobie sprawę, że istnieją przesłanki do udzielenia różnych odpowiedzi na to pytanie. Osobiście usiłowałem przybliżyć dramat decyzji o bitwie o Warszawę, dramat ludzi postawionych biegiem wydarzeń w sytuacji, w której nie dysponowali szansami na sukces.
    • Źródło: s. 41.
  • J. Matłachowski (…) Nota bene z rozmów z autorem bodaj w 1980 r. w Warszawie wyniosłem wrażenie, że wiara w spiskową teorię dziejów stanowiła zasadniczy element metodologii J. Matłachowskiego.
    • Źródło: s. 39.
  • J.M. Ciechanowski, „Powstanie Warszawskie”, Londyn 1971 (i późniejsze wydania, w tym krajowe za zezwoleniem cenzury), który swoje stanowisko tylko nieco inaczej wystylizował w nowej publikacji „Na trupach tragedii. Powstanie Warszawskie 1944. Wybór dokumentów z komentarzem”. Warszawa 1992. Dzisiejsze poglądy autora najpełniej oddaje zdanie na s. 51 o „trzeciorzędnych przywódcach”, którzy w 1944 r. kierowali sprawami polskimi. Nie zaprzeczając solidności wielu ustaleń źródłowych J.M. Ciechanowskiego, należy podkreślić, iż autor przedstawił genezę Powstania ze specyficznego punktu widzenia Anglosasów, kierując cały ogień krytyki na stronę polską, a ignorując nieraz przyczyny, dla których zapadały takie a nie inne decyzje po stronie polskiej. W ten sposób uzasadniał najgorsze (antypolskie), rodem jeszcze z XVIII i XIX w., stereotypy anglosaskie o Polsce jako kraju niepoprawnych i niepoważnych romantyków, którzy zawsze są sami sobie winni. Te stereotypy odegrały dużą rolę w mentalności otoczenia Roosevelta i Churchilla, a także w biegu spraw polskich. (…) Dodajmy, że J.M. Ciechanowski wielokrotnie zarzucał polskim politykom brak realizmu. Na czym miał polegać ten realizm – poza ewentualnie upokarzającą kapitulacją wobec Stalina – autor ten, piszący w wiele lat po Układzie Jałtańskim, nie wyjaśnił.
  • Każdy historyk anglosaski, który ocenia pozytywnie światową politykę Roosevelta i Churchilla niemal siłą rzeczy jest skłonny winą za bieg spraw polsko-sowieckich obciążać wyłącznie bądź w dużej mierze stronę polską, i to z pozycji tzw. realizmu politycznego, który oddał Stalinowi bez oporu pół Europy, a w skutkach przez kilkadziesiąt lat groził totalnym zwycięstwem komunizmu.
    • Źródło: s. 30.
  • Kiedy 22 stycznia 1944 r. Churchill przedstawiał w Londynie Polakom propozycje co do granic uzgodnione w Teheranie nie informował ich, że sprawa jest przesądzona, a odpowiedź Roosevelta na zapytanie rządu RP z lutego 1944 r. była niejednoznaczna, choć sugerowała ustępstwa na rzecz Związku Sowieckiego. Ciągle jednak nie chciano powiedzieć, że w Teheranie, podobnie jak swego czasu w Monachium, zapadły decyzje, od których nie ma odwołania. Stąd Roosevelt przez kilka miesięcy torpedował wizytę Mikołajczyka w Waszyngtonie.
    • Źródło: s. 34.
  • Kwestia pomyłek w ocenie polityki Stalina – jeżeli obserwujemy ją przez pryzmat całego łańcucha takich pomyłek popełnianych przez ówczesnych najwybitniejszych przywódców wolnego świata – nie może specjalnie dziwić. Z drugiej strony mylne polskie oceny stanowiska mocarstw zachodnich wynikały z przyczyn, o których już była mowa. Polscy przywódcy sądzili – mylnie – że własny dobrze pojmowany interes anglosaski, a zwłaszcza amerykański, w zahamowaniu ekspansji sowieckiej jest tak oczywisty, iż w pewnym momencie odejdą oni od polityki ustępstw wobec Stalina. Nie zdawano sobie sprawy, że w istocie w Waszyngtonie zwyciężyła koncepcja przyjaznej współpracy dwóch supermocarstw, czyli nowy podział świata. O tym, że Roosevelt nie docenił globalnych apetytów Stalina zaczęto w USA mówić głośno dopiero w latach pięćdziesiątych, kiedy Amerykanie przeżyli szok inwazji komunistycznej na Koreę Południową i próbę zmuszenia mocarstw alianckich do wycofania się z Berlina Zachodniego. Wcześniej dość powszechnie podzielano przekonanie, że polityka Roosevelta była w sumie korzystna dla Stanów Zjednoczonych. Dziś również nie brakuje zwolenników poglądu, iż najlepszym zabezpieczeniem „porządku” w Europie Wschodniej jest silna Rosja. Zasadnicze, a zarazem najtrudniejsze ówcześnie do prawidłowego rozpoznania było pytanie, czy tendencja anglosaska do ustępstw wobec Stalina w sprawie polskiej jest tendencją odwracalną, czy trwałą? I czy są granice tych ustępstw? Wielu polskich (i nie tylko polskich) przywódców tego okresu uważało, że tendencja owa jest w jakiejś mierze bądź podatna na zmianę (a więc odwrócenie trendu), bądź na dłuższą metę ulegnie nieuchronnie odwróceniu.
    • Źródło: s. 36.
  • Poglądy zwolenników bitwy o Warszawę, czy to w Londynie czy to w Warszawie, można podsumować następująco: politycznym celem powstania miało być opanowanie stolicy w walce przeciw Niemcom i wystąpienie wobec wkraczających wojsk sowieckich oraz władz „Polski lubelskiej” w charakterze prawowitego gospodarza.
    • Źródło: s. 37.
  • Polityka Stalina wobec Polski, polityka realizowana w Wilnie, Lwowie i Lublinie była jedną z głównych przyczyn, które prowadziły do ryzykownej decyzji warszawskiej, traktowanej jako ostatni czyn mający ratować zagrożoną niepodległość kraju ze strony Wschodu.
    • Źródło: s. 30.
  • Pomijając problem wieloznaczności wypowiedzi gen. Sosnkowskiego, nie należy jednak zapominać również o fakcie stwierdzonym przez J. Nowaka („Kurier z Warszawy”, Londyn 1978.s. 436), że „Zarówno Tatar w Londynie, jak i Okulicki w Warszawie pchali się do powstania – każdy na swój sposób – kierując się odmiennymi, a nawet przeciwstawnymi motywami. Obaj jednak w chwili, gdy zapadły decyzje, zajmowali kluczowe stanowiska sztabowe za zgodą i wiedzą gen. Sosnkowskiego jako Naczelnego Wodza”.
    • Źródło: s. 38.
  • Pośrednio klęska Warszawy ułatwiła energiczne działania Anglików w Grecji, które nie dopuściły do objęcia władzy przez komunistów: Stalin nie zgłaszał żadnych sprzeciwów, respektując wówczas podział stref wpływów na Bałkanach.
    • Źródło: s. 34.
  • Powstanie Warszawskie było zatem w swych zasadniczych założeniach, aprobowanych w Londynie i w Warszawie, wymierzone przeciwko dążeniu komunistów do narzucenia Polsce siłą obcego ustroju, a zarazem i zależności od Związku Sowieckiego. Jeżeli przyjmiemy, że Związek Sowiecki miał przyznane mu przez historię prawo do narzucenia Polakom takiej zależności i takiego ustroju, to Powstanie było aktem antysowieckim. Nie można jednak nazywać aktem wrogości chęci obrony własnej uprawnionej sprawy, jaką była obrona polskiej niepodległości, tej niepodległości każdego narodu, którą formalnie gwarantowali alianci w Karcie Atlantyckiej, a której nie chcieli w praktyce realizować, prowadząc politykę ustępstw wobec Stalina.
    • Źródło: s. 37–38.
  • Premier Mikołajczyk poparł myśl walki o Warszawę, licząc na to, że sukces umożliwi korzystniejszy kompromis z Stalinem. Dziś wiemy, że się mylił. Gen. Sosnkowski widział tragiczne aspekty sytuacji może najjaśniej i wahał się między sprzecznymi wariantami – heroicznym i szukaniem możliwości przetrwania przez minimalizację strat.Decyzji jednoznacznej – nie pierwszy raz w życiu – nie podjął. Czynniki krajowe otrzymawszy nie tylko zachętę, ale i uprawnienia, w poczuciu odpowiedzialności za sytuację musiały podjąć decyzję ostateczną. Wybrały, zgodnie z polską tradycją, decyzję ryzykowną, ale i zarazem taką, która wydawała się ostatnią polską szansą.
    • Źródło: s. 41.
  • Rzeczywista postawa aliantów wobec Polski, a w szczególności rosnąca – od Teheranu po Jałtę – gotowość dalszych ustępstw wobec Stalina, nie była przecież wyraźnie artykułowana wobec władz RP. Bez względu na to, czy będziemy używać tu określenia dość stereotypowego i banalnego o hipokryzji anglosaskiej, a zwłaszcza amerykańskiej, faktem pozostaje to, iż Anglosasi w krytycznym okresie po Teheranie, a przed Powstaniem Warszawskim nakłaniali wprawdzie władze RP w Londynie do ustępstw wobec Stalina, jednakże długi czas nie stawiali jasno kwestii, iż nie tylko, że uznali już roszczenia terytorialne Związku Sowieckiego (i to z natychmiastową realizacją jeszcze w trakcie toczącej się wojny), ale nie zamierzają także udzielić wystarczającego poparcia polskiemu legalnemu rządowi w Londynie w obliczu zagrożenia faktem, iż Związek Sowiecki narzuci Polsce reżim komunistyczny i całkowitą uległość wobec siebie.
    • Źródło: s. 31–32.
  • Sytuacja międzynarodowa Polski w latach 1941–1943 ulegała stopniowemu, zdecydowanemu pogorszeniu. Było to wyrazem polityki rządów Anglii i Stanów Zjednoczonych, które pragnienie utrzymania Związku Sowieckiego jako swego sojusznika w walce nie tylko przeciw Hitlerowi, ale i Japonii wiązały z coraz wyraźniej rosnącą akceptacją żądań Stalina zarówno terytorialnych, jak i innych dotyczących Europy Środkowo-Wschodniej, która nie stanowiła przedmiotu żywszych zainteresowań ani Anglii, ani Stanów Zjednoczonych. Oba państwa anglosaskie, wbrew propagandowej frazeologii szerzonej przez ideologię Karty Atlantyckiej, rozumowały tradycyjnie w kategoriach stref wpływów i podziału świata między wielkie mocarstwa. Przy takim podejściu do sprawy interesy polskie nie miały żadnego gwaranta wśród aliantów ani z punktu widzenia integralności terytorialnej (której Anglosasi nigdy nie gwarantowali), ani z punktu widzenia obrony suwerenności i niepodległości Polski.
    • Źródło: s. 31–32.
  • „T. Bór-Komorowski w «Armia Podziemna»: Osobiście zdawałem sobie jasno sprawę, że jako dowódca AK trzymam w ręku kartę, może jedną z ostatnich do rozegrania, w grze o Niepodległość Polski”. Dziś wiemy, iż owa karta była ówcześnie nie do wygrania, ale czy tę wiedzę a posteriori mogli mieć decydenci roku 1944?
    • Źródło: s. 39.
  • Władze w Londynie nie zakazały bitwy o Warszawę, a Mikołajczyk był bezpośrednio odpowiedzialny za tenor depeszy z 26 lipca. Czynniki krajowe, które i tak wcześniej sądziły, że generalnie działają – zgodzie ze stanowiskiem Londynu, mając depeszę Mikołajczyka w ręku, miały pełne prawo uważać, iż ich decyzja walki o Warszawę jest w pełni aprobowana przez Londyn. Wydaje się, iż przypisanie premierowi Mikołajczykowi i jego otoczeniu (w tym i gen. Stanisławowi Tatarowi) głównej roli w akceptacji decyzji o bitwie Warszawę jest w pełni uzasadnione.
    • Źródło: s. 39.
  • Z punktu widzenia interesów Związku Sowieckiego (tak jak je pojmował imperializm stalinowski) działania polskie w Warszawie były działaniami antysowieckimi, ale z punktu widzenia polskiego interesu narodowego, (…) Powstanie było rozpaczliwą i ostatnią wielką próbą ratowania polskiej niepodległości.
    • Źródło: s. 30.
  • Zasadnicze zatem dylematy, przed jakimi stanęli polscy politycy wiosną 1944 r. brzmiały: czy kapitulować przed żądaniami Stalina, czy liczyć na jakąś możliwość uczciwego kompromisu, czy wreszcie podjąć ryzyko otwartego przeciwstawienia się dyktatowi Stalina. Polscy politycy stanęli więc przed niezwykle trudnym zadaniem. Z jednej strony to był problem właściwej oceny Związku Sowieckiego, z drugiej zaś stosunku do aliantów zachodnich. Ludzie nie mający bezpośrednich doświadczeń w kontaktach z Rosją, tak jak Stanisław Mikołajczyk, Stanisław Kot, ulegali z reguły złudzeniom co do Związku Sowieckiego. Tych złudzeń nie podzielali przywódcy krajowi obserwujący działania sowieckie w różnych formach na ziemiach polskich od 1939 r.
    • Źródło: s. 35.
  • Zupełnym wyjątkiem była rozprawa Jana M. Ciechanowskiego, którą już parokrotnie krytykowałem, reprezentowała bowiem jednostronny, anglosaski, punkt widzenia na problem Powstania, tym razem także mile przyjmowany przez komunistyczne środki przekazu, a utrwalający stereotyp Polaków jako niedowarzonych romantyków i miernych polityków. Czy ten stereotyp może być akceptowany przez naszą historiografię?
    • Źródło: s. 30–31.

Inne[edytuj]