Elżbieta Mączyńska-Ziemacka: Różnice pomiędzy wersjami

Z Wikicytatów, wolnej kolekcji cytatów
Usunięta treść Dodana treść
m Anulowanie wersji 516861 (za długie)
Nie podano opisu zmian
Linia 43: Linia 43:


{{SORTUJ:Mączyńska-Ziemacka, Elżbieta}}
{{SORTUJ:Mączyńska-Ziemacka, Elżbieta}}
[[Kategoria:Odznaczeni Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski (III Rzeczpospolita)]]
[[Kategoria:Polscy ekonomiści]]
[[Kategoria:Polscy ekonomiści]]
[[Kategoria:Wykładowcy polskich uczelni wyższych]]
[[Kategoria:Wykładowcy polskich uczelni wyższych]]

Wersja z 01:40, 10 mar 2021

Elżbieta Mączyńska-Ziemacka

Elżbieta Teresa Mączyńska-Ziemacka (ur. 1944) – polska ekonomistka, profesor nauk ekonomicznych, nauczyciel akademicki Szkoły Głównej Handlowej w Warszawie, członek Rady Naukowej Instytutu Nauk Ekonomicznych PAN oraz Prezydium Komitetu Prognoz „Polska 2000 Plus”. Prezes Polskiego Towarzystwa Ekonomicznego.

  • Bezwarunkowy dochód podstawowy nie został dotychczas wprowadzony powszechnie i na stale w żadnym kraju. Jest to jednak koncepcja rozważana i eksperymentalnie testowana w kilku krajach, a do zastanowienia się nad tym rozwiązaniem i jego badaniem zachęca nawet Międzynarodowy Fundusz Walutowy, wskazując na konieczność przeciwdziałania narastaniu nierówności społecznych. Rozwiązania ukierunkowane na bardziej symetryczny rozkład dochodów proponowano także w czasach Wielkiego Kryzysu. Roosevelt proponował np. ograniczanie czasu pracy, aby umożliwić jej podział między więcej osób, co ograniczyłoby bezrobocie i pozwoliłoby na szerszy dostęp do dochodów.
  • Dziennikarz: Do tego służą podatki progresywne: uzależniające daniny od zarobków. Pozwalają obniżyć je najbiedniejszym, sięgając do kieszeni ludzi bogatszych.
    Elżbieta Mączyńska-Ziemacka: – Tak to działa w najbardziej rozwiniętych krajach. U nas nadal mamy podatki degresywne, czyli takie, które bardziej obciążają obowiązkiem utrzymania państwa ludzi uboższych niż tych, którzy pieniądze mają. To postawienie systemu na głowie. I co więcej przepis na ograniczenie roli państwa w kształtowaniu zrównoważonego rozwoju społeczno-gospodarczego. Prosty przykład: zapaść służby zdrowia prowadzi do pogorszenia się stanu zdrowia ludności, a to odbija się na wynikach gospodarczych, bo często chorujący ludzie nie są w stanie pracować na rozwój firm, w których pracują. Jest to wszystko ze sobą powiązane.
  • Dziennikarz: I taką nieodpowiedzialną polityką jest obniżka podatków przez PiS?.
    Elżbieta Mączyńska-Ziemacka: – Owszem, z jednej strony nie przynosi większości obywateli żadnej odczuwalnej ulgi, prowadząc do problemów finansowych państwa. Z drugiej, jak w przypadku likwidacji PIT dla młodych do 26. roku życia, pomaga tylko wybranej grupie społecznej. A w systemie podatkowym musimy patrzyć całościowo – jeśli komuś obniżamy podatki, komuś musimy je podnieść. Chyba, że chcemy budować państwo teoretyczne.
  • Już Adam Smith, twórca ekonomii klasycznej, na którego liberałowie chętnie się powołują, pisał, że podatki powinny być progresywne, a bogaci powinni płacić więcej. Polscy liberałowie tego jednak nie doczytali.(...) W Polsce podatki są tak naprawdę degresywne. To znaczy, że bogatsi płacą relatywnie mniej niż mniej zarabiający. A przecież to nie jest tak, że jak ktoś ma milion złotych, a stawka podatku wyniesie 75 proc., to będzie płacić 750 tys. zł! 75 proc. płaciłby jedynie od nadwyżki powyżej konkretnej kwoty. Stawka ta jednak powinna być progresywna i progów powinno być więcej. Nie tylko wspomniany milion złotych..
  • Dziennikarz: Od początków transformacji jesteśmy karmieni opowieścią, że gdy bogaci będą mieli więcej pieniędzy, wszyscy na tym skorzystamy, bo bogactwo, zgodnie z tzw. teorią skapywania, idzie w dół. Albo jak kto woli, fala unosi wszystkich – nie tylko luksusowe jachty, lecz także liche łódki.
    Elżbieta Mączyńska-Ziemacka: Nie tylko ekonomiści, lecz także życie dostarcza dowodów, że tak nie jest. Bogaci bardzo często są skłonni swoje nadwyżki finansowe inwestować w spekulacje, czyli szeroko pojęte instrumenty finansowe, które nie mają żadnego przełożenia na realną gospodarkę. To nie tylko nie tworzy nowych miejsc pracy, ale jest także bardzo niebezpieczne dla stabilności gospodarczej. Przypomnę bowiem, że to spekulacje na rynkach finansowych doprowadziły do kryzysu 2008 roku. Wracając do metafory fali, to laureat ekonomicznego Nobla Angus Deaton zauważył, że nie każdy przypływ unosi wszystkie łodzie i konieczna jest polityka państwa, mająca na celu dbałość o to, by nie dochodziło do nadmiernych nierówności.
  • Płaca minimalna jest oczywiście ingerencją państwa w rynek. Za prekursora koncepcji płacy minimalnej można uznać intelektualnego ojca liberalizmu Adama Smitha, który już w 1778 r. wskazywał, że nawet najmniej wykwalifikowany robotnik powinien zarabiać co najmniej tyle, ile potrzeba na własne utrzymanie i na wychowanie dwójki dzieci.
  • Dziennikarz: Politycy PO mówią, że niskie podatki napędzą gospodarkę, więc po jakimś czasie wpływy do budżetu wzrosną razem ze wzrostem gospodarczym.
    Elżbieta Mączyńska-Ziemacka: – To czysty populizm. Nie ma na dowodów ekonomicznych na to, że obniżka podatków jest na stałe powiązana ze wzrostem gospodarczym. Może to dać chwilowy impuls gospodarce, ale w dłuższej perspektywie nie przekłada się na wzrost gospodarczy. Zresztą przywiązanie do wzrostu gospodarczego też do niczego nas nie prowadzi. On jest tylko środkiem do celu, a nie celem samym w sobie. A celem tym jest zrównoważony rozwój społeczny, którego nie zapewni sam rynek, tylko państwo. I to nie biedne państwo, ale takie, które stać na aktywną politykę. Obniżając na ślepo podatki, takiego państwa nie zbudujemy.
  • Rosnąca liczba ludzi bardzo bogatych nie dziwi. Jesteśmy cały czas krajem na dorobku i postępujące bogacenie się społeczeństwa sprawia, że coraz więcej mamy miliarderów. A im jest ich więcej, tym bardziej trzeba się zastanowić nad rozkładem bogactwa. NBP zrobił badania, z których wynika, że mamy jednak w Polsce dość duże nierówności – zarówno dochodowe, jak i majątkowe. Wyraźnie więc mamy problem ze zrównoważonym rozkładem bogactwa. To z kolei rodzi problemy.(...) Jeżeli zbyt dużo bogactwa koncentruje się w zbyt wąskiej grupie ludzi, tworzy się problem ograniczeń popytowych, co negatywnie wpływa na gospodarkę. Ci nieliczni, którzy dysponują ogromnymi pieniędzmi, nie są w stanie wydać tego, co mają, a biednych nie stać, by kupować dużo. Choć półki uginają się od towarów, nie ma chętnych, by je nabyć. To rodzi problem dla producentów. Skoro nie mają chętnych na swoje towary, muszą ograniczać produkcję i zwalniać ludzi. Tworzy się zamknięty krąg i gospodarka zwalnia.
  • Warto przypomnieć, że symbolem pierwszej rewolucji była maszyna parowa, wynalazek, który umożliwił zastąpienie systemu manufakturowego systemem fabrycznym, a w konsekwencji przejście od feudalizmu do kapitalizmu. Niemniej ważne było przejście na przełomie XIX i XX wieku od ery pary do ery elektryczności, czyli druga rewolucja przemysłowa, której symbolem jest żarówka. Symbolem trzeciej rewolucji przemysłowej, która dokonała się w połowie ubiegłego wieku, jest komputer. Natomiast obecnie mamy czwartą rewolucję przemysłową, którą symbolizuje sztuczna inteligencja. To połączenie potencjału cyfrowego, mechanicznego i biologicznego, w tym technologii wszczepialnych, co prowadzi do całkiem nowych modeli biznesu i funkcjonowania społeczeństwa.