Żuk w mrowisku: Różnice pomiędzy wersjami

Z Wikicytatów, wolnej kolekcji cytatów
Usunięta treść Dodana treść
m format, dr Zmiana
KVK2005 (dyskusja | edycje)
Nie podano opisu zmian
Linia 1: Linia 1:
'''[[w:Żuk w mrowisku|Żuk w mrowisku]]''' (ros. ''Жук в муравейнике'') – powieść fantastycznonaukowa autorstwa [[Arkadij i Borys Strugaccy|Arkadija i Borysa Strugackich]] z roku 1979; tłumaczenie – Irena Lewandowska.
'''[[w:Żuk w mrowisku|Żuk w mrowisku]]''' (ros. ''Жук в муравейнике'') – powieść fantastycznonaukowa autorstwa [[Arkadij i Borys Strugaccy|Arkadija i Borysa Strugackich]] z roku 1979; tłumaczenie – Irena Lewandowska.

* Ptaki, zwierzaki<br />pod drzwiami stały,<br />jak do nich strzelano,<br />to umierały
** Opis: dziecięca [[wyliczanka]].

* Herbata doktora składała się z lodowatego chłodnika, kaszy z dynią i gazowanego kwasu z rodzynkami. Szczerze mówiąc herbaty, herbaty jako takiej, nie było — według najgłębszego przekonania doktora Hoannka picie mocnej herbaty sprzyjało powstawaniu kamicy, a słaba herbata stanowiła kulinarny nonsens.

* Dla naukowców wszystko jest jasne – nie należy mnożyć zbytecznych bytów bez bezwzględnej konieczności. Ale my nie jesteśmy naukowcami... Wolno nam zyskać opinię obskurantów, mistyków, zabobonnych kretynów. Jednego nam nigdy nie wybaczą – jeśli nie docenimy niebezpieczeństwa. I jeśli w naszym domu zapachniało nagle siarką, nie mamy po prostu prawa dyskutować o molekularnych fluktuacjach – mamy obowiązek założyć, że gdzieś opodal pojawił się diabeł z rogami, i przedsięwziąć odpowiednie środki do zorganizowania produkcji wody święconej włącznie, i to w skali przemysłowej.
* Dla naukowców wszystko jest jasne – nie należy mnożyć zbytecznych bytów bez bezwzględnej konieczności. Ale my nie jesteśmy naukowcami... Wolno nam zyskać opinię obskurantów, mistyków, zabobonnych kretynów. Jednego nam nigdy nie wybaczą – jeśli nie docenimy niebezpieczeństwa. I jeśli w naszym domu zapachniało nagle siarką, nie mamy po prostu prawa dyskutować o molekularnych fluktuacjach – mamy obowiązek założyć, że gdzieś opodal pojawił się diabeł z rogami, i przedsięwziąć odpowiednie środki do zorganizowania produkcji wody święconej włącznie, i to w skali przemysłowej.
** Postać: Rudolf Sikorski
** Postać: Rudolf Sikorski
Linia 15: Linia 21:
** Postać: Maksym Kammerer
** Postać: Maksym Kammerer


* — Nie zostawię cię w spokoju. Sprawy zaszły już zbyt daleko. Nikt nie podejrzewa ciebie osobiście. Ale dla nas nie jesteś już Lwem Abałkinem. Lew Abałkin przestał istnieć. Jesteś dla nas automatem Wędrowców.</br>— A wy dla mnie bandą oszalałych ze strachu idiotów.</br>— Nie przeczę — powiedziałem. — Ale właśnie dlatego powinieneś zwiewać stąd jak możesz najszybciej i jak możesz najdalej. Leć na Pandorę, posiedź tam kilka miesięcy, udowodnij, że nikt nie zakodował w tobie żadnego programu.</br>— A po co? — zapytał. — Z jakiej racji mam komukolwiek cokolwiek udowadniać? Mam wrażenie, że to dosyć poniżające.</br>— Lowa — powiedziałem — gdybyś zobaczył przerażone dzieci, czy uważałbyś, że cię poniżą, jeśli się przed nimi wygłupisz, żeby je trochę uspokoić?</br><...></br>— Lowa — powiedziałem. — Przecież ciebie zabiją.</br>— To nie będzie takie proste — powiedział niedbale i odszedł.
* Ptaki, zwierzaki<br />pod drzwiami stały,<br />jak do nich strzelano,<br />to umierały

** Opis: dziecięca [[wyliczanka]].
* Wszystko działo się jak w cyklicznym śnie. Jak sześć godzin temu. Biegłem przez sale, przez korytarze, lawirując między gablotami i szafkami wśród posągów i makiet podobnych do absurdalnych mechanizmów, wśród mechanizmów i aparatów podobnych do zdeformowanych posągów, tylko teraz wszystko wokół zalane było jasnym słonecznym światłem, a ja byłem sam i nogi uginały się pode mną, i nie bałem się, że przybiegnę za późno, ponieważ byłem pewien, że i tak będzie za późno.</br>Już się spóźniłem.</br>Już.</br>Trzasnął strzał.


* Zakrwawione usta poruszyły się i Abałkin powiedział:</br>— Ptaki, zwierzaki pod drzwiami stały…</br>— Lowa — powiedziałem.</br>— Ptaki, zwierzaki pod drzwiami stały — powtórzył z uporem. — Ptaki, zwierzaki…</br>I wtedy Maja Głumowa zaczęła krzyczeć.


[[Kategoria:Powieści science fiction]]
[[Kategoria:Powieści science fiction]]

Wersja z 11:46, 15 lis 2020

Żuk w mrowisku (ros. Жук в муравейнике) – powieść fantastycznonaukowa autorstwa Arkadija i Borysa Strugackich z roku 1979; tłumaczenie – Irena Lewandowska.

  • Ptaki, zwierzaki
    pod drzwiami stały,
    jak do nich strzelano,
    to umierały
  • Herbata doktora składała się z lodowatego chłodnika, kaszy z dynią i gazowanego kwasu z rodzynkami. Szczerze mówiąc herbaty, herbaty jako takiej, nie było — według najgłębszego przekonania doktora Hoannka picie mocnej herbaty sprzyjało powstawaniu kamicy, a słaba herbata stanowiła kulinarny nonsens.
  • Dla naukowców wszystko jest jasne – nie należy mnożyć zbytecznych bytów bez bezwzględnej konieczności. Ale my nie jesteśmy naukowcami... Wolno nam zyskać opinię obskurantów, mistyków, zabobonnych kretynów. Jednego nam nigdy nie wybaczą – jeśli nie docenimy niebezpieczeństwa. I jeśli w naszym domu zapachniało nagle siarką, nie mamy po prostu prawa dyskutować o molekularnych fluktuacjach – mamy obowiązek założyć, że gdzieś opodal pojawił się diabeł z rogami, i przedsięwziąć odpowiednie środki do zorganizowania produkcji wody święconej włącznie, i to w skali przemysłowej.
    • Postać: Rudolf Sikorski
  • Jacyś mędrcy z czysto naukowej ciekawości wpuścili żuka w mrowisko i z niezwykłą dokładnością rejestrują wszystkie niuanse mrówczej psychiki, wszystkie subtęlności społecznej organizacji. A wystraszone mrówki krzątają się, przeżywają, gotowe są oddać życie za ojczysty kopiec i nie wiedzą, biedactwa, że żuk wypełznie koniec końców z mrowiska i pójdzie swoją drogą, nie czyniąc nikomu żadnej szkody… Wyobrażasz to sobie, Mak? Żadnej szkody! Przestańcie się roić! Wszystko będzie dobrze… A jeśli to nie „żuk w mrowisku”? Jeśli to „łasica w kurniku”? Wiesz, co to takiego, Mak – łasica w kurniku?
    • Postać: Rudolf Sikorski
  • – Ekscelencjo – powiedziałem – no co też pan, doprawdy… Dlaczego koniecznie diabeł z rogami? Koniec końców, co złego możemy powiedzieć o Wędrowcach? Weźmy na przykład operację „Wymarły Świat"… przecież tam, jakkolwiek by było, uratowali ludność całej planety! Kilka miliardów ludzi!
    – Pocieszasz mnie – powiedział Ekscelencja z ponurym uśmiechem. – A przecież Wędrowcy wcale nie ratowali tam ludności! Ratowali planetę przed ludnością. Z dużym powodzeniem… A co się stało z ludźmi – tego do dzisiaj nie wiemy…
    – Dlaczego – planetę? – zapytałem skonsternowany.
    – A dlaczego ludność?
    • Postacie: Maksim Kammerer i Rudolf Sikorski
  • Okazuje się, że on, Szczekn, przez całe życie znakomicie obchodził się bez ekspertów.
    • Postać: Szczekn
  • (…) za każdym razem, kiedy podejmuję jakieś decyzje, łapię się na myśli, że tego właśnie oni ode mnie oczekują, a więc właśnie tego robić nie należy.
    • Postać: Maksym Kammerer
  • — Nie zostawię cię w spokoju. Sprawy zaszły już zbyt daleko. Nikt nie podejrzewa ciebie osobiście. Ale dla nas nie jesteś już Lwem Abałkinem. Lew Abałkin przestał istnieć. Jesteś dla nas automatem Wędrowców.
    — A wy dla mnie bandą oszalałych ze strachu idiotów.
    — Nie przeczę — powiedziałem. — Ale właśnie dlatego powinieneś zwiewać stąd jak możesz najszybciej i jak możesz najdalej. Leć na Pandorę, posiedź tam kilka miesięcy, udowodnij, że nikt nie zakodował w tobie żadnego programu.
    — A po co? — zapytał. — Z jakiej racji mam komukolwiek cokolwiek udowadniać? Mam wrażenie, że to dosyć poniżające.
    — Lowa — powiedziałem — gdybyś zobaczył przerażone dzieci, czy uważałbyś, że cię poniżą, jeśli się przed nimi wygłupisz, żeby je trochę uspokoić?
    <...>
    — Lowa — powiedziałem. — Przecież ciebie zabiją.
    — To nie będzie takie proste — powiedział niedbale i odszedł.
  • Wszystko działo się jak w cyklicznym śnie. Jak sześć godzin temu. Biegłem przez sale, przez korytarze, lawirując między gablotami i szafkami wśród posągów i makiet podobnych do absurdalnych mechanizmów, wśród mechanizmów i aparatów podobnych do zdeformowanych posągów, tylko teraz wszystko wokół zalane było jasnym słonecznym światłem, a ja byłem sam i nogi uginały się pode mną, i nie bałem się, że przybiegnę za późno, ponieważ byłem pewien, że i tak będzie za późno.
    Już się spóźniłem.
    Już.
    Trzasnął strzał.
  • Zakrwawione usta poruszyły się i Abałkin powiedział:
    — Ptaki, zwierzaki pod drzwiami stały…
    — Lowa — powiedziałem.
    — Ptaki, zwierzaki pod drzwiami stały — powtórzył z uporem. — Ptaki, zwierzaki…
    I wtedy Maja Głumowa zaczęła krzyczeć.