Cezary Michalski: Różnice pomiędzy wersjami

Z Wikicytatów, wolnej kolekcji cytatów
Usunięta treść Dodana treść
Alessia (dyskusja | edycje)
m ort.
nowe cytaty
Linia 21: Linia 21:
** Źródło: [http://www.krytykapolityczna.pl/content/view/8214/291/ krytykapolityczna.pl, 8 czerwca 2010]
** Źródło: [http://www.krytykapolityczna.pl/content/view/8214/291/ krytykapolityczna.pl, 8 czerwca 2010]
** Zobacz też: [[Polska]], [[polityka]], [[Jądro ciemności]]
** Zobacz też: [[Polska]], [[polityka]], [[Jądro ciemności]]

* Neoliberalna i neokonserwatywna globalna prawica zwraca także globalnemu ludowi jego prawo do lęku, prawo do tego, żeby globalny lud mógł się publicznie bać. Oświeceniowcy, postępowi liberałowie, lewica… zabraniali ludowi się bać, wręcz zakazywali; bać się imigrantów, bać się estetycznych różnic, bać się gejów, bać się zbyt wyemancypowanych, zbyt ambitnych, zbyt „egoistycznych” kobiet…
** Źródło: [[Cezary Michalski]], [http://www.krytykapolityczna.pl/CezaryMichalski/NaszemaleBigSociety/menuid-291.html krytykapolityczna.pl, 24 listopada 2010]
** Zobacz też: [[prawica]]


* Nic się nie zaczęło. Nawet CBA (podlegające, przypomnę, bezpośrednio premierowi państwa, kiedyś Jarosławowi Kaczyńskiemu, dzisiaj Donaldowi Tuskowi), odkrywające to, o czym wszyscy wtajemniczeni (jakieś parę tysięcy ludzi, nie licząc dziennikarzy) wiedzieli od dawna. To znaczy to, że „polscy biskupi” (taka zbitka słowna) od dwudziestu lat odzyskują majątki Kościoła przy użyciu dawnych oficerów SB, najczęściej z IV Departamentu zajmującego się zwalczaniem Kościoła, którzy tak skutecznie łamali sumienia księży, że aż się z nimi w końcu zaprzyjaźnili. Nawet zatem owo (już Tuskowe, a nie Kaczyńskie) CBA odkrywające tę niezwykłą, niespodziewaną rewelację o esbekach ekspiacyjnie pracujących dla księży (u Goi, jak pamiętacie, osły dosiadają ludzi), to jedynie nowa forma tradycyjnego polskiego dialogu państwa i Kościoła.
* Nic się nie zaczęło. Nawet CBA (podlegające, przypomnę, bezpośrednio premierowi państwa, kiedyś Jarosławowi Kaczyńskiemu, dzisiaj Donaldowi Tuskowi), odkrywające to, o czym wszyscy wtajemniczeni (jakieś parę tysięcy ludzi, nie licząc dziennikarzy) wiedzieli od dawna. To znaczy to, że „polscy biskupi” (taka zbitka słowna) od dwudziestu lat odzyskują majątki Kościoła przy użyciu dawnych oficerów SB, najczęściej z IV Departamentu zajmującego się zwalczaniem Kościoła, którzy tak skutecznie łamali sumienia księży, że aż się z nimi w końcu zaprzyjaźnili. Nawet zatem owo (już Tuskowe, a nie Kaczyńskie) CBA odkrywające tę niezwykłą, niespodziewaną rewelację o esbekach ekspiacyjnie pracujących dla księży (u Goi, jak pamiętacie, osły dosiadają ludzi), to jedynie nowa forma tradycyjnego polskiego dialogu państwa i Kościoła.
** Źródło: [http://www.krytykapolityczna.pl/CezaryMichalski/Orientacjanaprawo/menuid-291.html krytykapolityczna.pl, 26 września 2010]
** Źródło: [http://www.krytykapolityczna.pl/CezaryMichalski/Orientacjanaprawo/menuid-291.html krytykapolityczna.pl, 26 września 2010]
** Zobacz też: [[komisja majątkowa]]
** Zobacz też: [[komisja majątkowa]]

* Prosta analiza Graya demaskuje w paru krokach wielką mistyfikację współczesnej neokonserwatywnej i neoliberalnej (widzicie, jak jest nowoczesna?) globalnej prawicy. Każącej wierzyć „skotłowanym” (...) wyznawcom i wyborcom globalnej Tea Party, że po zniszczeniu państwa i polityki jako ostatnich sił równoważących oddziaływanie globalnego rynku, biedni herbaciani skotłowańcy będą wreszcie mogli żyć tradycyjnie, konserwatywnie, naturalnie, wedle prostych wartości… krótko mówiąc, że będą mogli żyć tak, jak żyli ponoć ich przodkowie, zanim jeszcze „to wszystko” się zaczęło, „cała ta nowoczesność”.
** Źrodło: [[Cezary Michalski]], [http://www.krytykapolityczna.pl/CezaryMichalski/NaszemaleBigSociety/menuid-291.html krytykapolityczna.pl, 24 listopada 2010]


* Rosjanie już nie prowokują nas do powstań, teraz my sami się do nich prowokujemy. Nasi polityczni padlinożercy pożywili się na Muzeum Postania Warszawskiego, dziś żywią się na Smoleńsku. Muzeum Powstania Warszawskiego, zamiast być muzeum antywojennym, muzeum budowania politycznej mądrości (jak taki błąd można było popełnić, jak go uniknąć w przyszłości), stało się   –   decyzją Lecha Kaczyńskiego, decyzją jego młodych podwykonawców, Dariusza Gawina, Jana Ołdakowskiego   –   muzeum sławiącym potęgę polskiego oręża (a przy ewidentnym braku oręża, potęgę opasek biało-czerwonych, efekciarskich oficerek z długimi cholewami i modnych ułańskich bryczesów). To tak, jakby Hiroszimę uczynić znakiem potęgi japońskiego oręża.
* Rosjanie już nie prowokują nas do powstań, teraz my sami się do nich prowokujemy. Nasi polityczni padlinożercy pożywili się na Muzeum Postania Warszawskiego, dziś żywią się na Smoleńsku. Muzeum Powstania Warszawskiego, zamiast być muzeum antywojennym, muzeum budowania politycznej mądrości (jak taki błąd można było popełnić, jak go uniknąć w przyszłości), stało się   –   decyzją Lecha Kaczyńskiego, decyzją jego młodych podwykonawców, Dariusza Gawina, Jana Ołdakowskiego   –   muzeum sławiącym potęgę polskiego oręża (a przy ewidentnym braku oręża, potęgę opasek biało-czerwonych, efekciarskich oficerek z długimi cholewami i modnych ułańskich bryczesów). To tak, jakby Hiroszimę uczynić znakiem potęgi japońskiego oręża.

Wersja z 18:46, 26 lis 2010

Cezary Michalski (ur. 1963) – polski eseista, prozaik i publicysta, felietonista „Krytyki Politycznej”.

  • A dlaczego ja osobiście nie fascynuję się ruinami Warszawy w 3D zaproponowanymi mi przez „muzealników” na kolejną rocznicę masakry? Ponieważ przez wszystkie lata szkoły podstawowej, liceum i studiów oglądałem te ruiny kolejno w gomułkowskiej, gierkowskiej, a wreszcie jaruzelskiej TVP. Oglądałem je naprawdę bez przerwy. Przez każdy sierpień, kiedy Powstanie wybuchło, przez każdy wrzesień, kiedy trwało i przez każdy październik, kiedy upadło. A także przez całą resztę roku, bez żadnej okazji. Jedyna różnica polega na tym, że ruiny przedstawiane w tamtych filmach dokumentalnych, fabułach, programach publicystycznych i informacyjnych nie były trójwymiarowe.
  • Antyniemieckość była w PRL ważniejszym źródłem legitymizacji niż jakiś tam „socjalizm”, w który nie wierzył nikt, może poza Jackiem Kuroniem i Karolem Modzelewskim.
  • Jak daleko można jeszcze powędrować w szaleństwo? Czy Polska to zawsze będzie dziecięca krucjata prowadzona przez paru cyników grających na bębnach? Właśnie dlatego nie chciałbym, żeby najbardziej szkodliwy mit, najbardziej cyniczne powstańczo-smoleńskie kłamstwo, znowu stał się w Polsce dla kogokolwiek przepustką do władzy.
  • Józef Mackiewicz, Stefan Kisielewski, Stanisław Cat-Mackiewicz, Andrzej Bobkowski… wszyscy, którzy mówili otwarcie, że Powstanie Warszawskie było głupotą i zbrodnią, uważali, że jedynym sposobem na to, aby jego ofiary nie poszły na marne, jest głośno powtarzać Polakom, że było ono głupotą i zbrodnią (przy czym było zbrodnią Niemców i Rosjan, a zbrodnią i głupotą Tadeusza Bora-Komorowskiego i dowództwa AK). Jednak nawet oni wiedzieli, że rządzić Polską powtarzając takie rzeczy nie można.
  • Kaczyński i Ziobro mogą się okazać silniejsi od bobrów (Ziobro kazałby nawet sfilmować wkroczenie służb do bobrowego żeremia), ale to nie znaczy, że zbudują tu państwo. Sposób, w jaki PiS zarządza mediami publicznymi wcale na to nie wskazuje. „Kaczyści” kompromitują w Polsce etatyzm, „antykaczyści” kompromitują liberalizm. Na razie pozostaje nam obserwowanie degeneracji dyskursu liberalnego zderzonej z degeneracją dyskursu etatystycznego. To gorsze od powodzi. Nawet apokaliptycznie wzmocnionej przez media. I ostatecznie zachwyca mnie i kołysze do snu tabloid TVN-u. Obrazkami heroicznego ślimaka, który wspiął się na wysoki patyk i przetrwał noc na rozlewisku (...).
  • Mam udawać, że to wszystko jest polityka taka jak w angielskim parlamencie? W Rwandzie katastrofa samolotu, którym leciał prezydent z plemienia Hutu, zmieniła raz na zawsze oblicze polityki uprawianej przez plemiona Hutu i Tutsi. W Polsce także coraz więcej osób mówi, że katastrofa lotnicza, w której zginął prezydent z plemienia PiS, musi zmienić oblicze naszej polityki uprawianej przez plemiona PiS i PO. Ja w takich momentach uciekam w moje popkulturowe bikiniarstwo, jak mogę najgłębiej. I czekam na dzień wyborów: czy silniejsza okaże się dżungla, czy Kurtz.
  • Neoliberalna i neokonserwatywna globalna prawica zwraca także globalnemu ludowi jego prawo do lęku, prawo do tego, żeby globalny lud mógł się publicznie bać. Oświeceniowcy, postępowi liberałowie, lewica… zabraniali ludowi się bać, wręcz zakazywali; bać się imigrantów, bać się estetycznych różnic, bać się gejów, bać się zbyt wyemancypowanych, zbyt ambitnych, zbyt „egoistycznych” kobiet…
  • Nic się nie zaczęło. Nawet CBA (podlegające, przypomnę, bezpośrednio premierowi państwa, kiedyś Jarosławowi Kaczyńskiemu, dzisiaj Donaldowi Tuskowi), odkrywające to, o czym wszyscy wtajemniczeni (jakieś parę tysięcy ludzi, nie licząc dziennikarzy) wiedzieli od dawna. To znaczy to, że „polscy biskupi” (taka zbitka słowna) od dwudziestu lat odzyskują majątki Kościoła przy użyciu dawnych oficerów SB, najczęściej z IV Departamentu zajmującego się zwalczaniem Kościoła, którzy tak skutecznie łamali sumienia księży, że aż się z nimi w końcu zaprzyjaźnili. Nawet zatem owo (już Tuskowe, a nie Kaczyńskie) CBA odkrywające tę niezwykłą, niespodziewaną rewelację o esbekach ekspiacyjnie pracujących dla księży (u Goi, jak pamiętacie, osły dosiadają ludzi), to jedynie nowa forma tradycyjnego polskiego dialogu państwa i Kościoła.
  • Prosta analiza Graya demaskuje w paru krokach wielką mistyfikację współczesnej neokonserwatywnej i neoliberalnej (widzicie, jak jest nowoczesna?) globalnej prawicy. Każącej wierzyć „skotłowanym” (...) wyznawcom i wyborcom globalnej Tea Party, że po zniszczeniu państwa i polityki jako ostatnich sił równoważących oddziaływanie globalnego rynku, biedni herbaciani skotłowańcy będą wreszcie mogli żyć tradycyjnie, konserwatywnie, naturalnie, wedle prostych wartości… krótko mówiąc, że będą mogli żyć tak, jak żyli ponoć ich przodkowie, zanim jeszcze „to wszystko” się zaczęło, „cała ta nowoczesność”.
  • Rosjanie już nie prowokują nas do powstań, teraz my sami się do nich prowokujemy. Nasi polityczni padlinożercy pożywili się na Muzeum Postania Warszawskiego, dziś żywią się na Smoleńsku. Muzeum Powstania Warszawskiego, zamiast być muzeum antywojennym, muzeum budowania politycznej mądrości (jak taki błąd można było popełnić, jak go uniknąć w przyszłości), stało się   –   decyzją Lecha Kaczyńskiego, decyzją jego młodych podwykonawców, Dariusza Gawina, Jana Ołdakowskiego   –   muzeum sławiącym potęgę polskiego oręża (a przy ewidentnym braku oręża, potęgę opasek biało-czerwonych, efekciarskich oficerek z długimi cholewami i modnych ułańskich bryczesów). To tak, jakby Hiroszimę uczynić znakiem potęgi japońskiego oręża.
  • W dzisiejszym świecie wybieramy pomiędzy kapitalizmami. Jest kapitalizm azjatycki, bez związków zawodowych i bez prawa pracy, z pracą dzieci, z mafijną jedynie „regulacją rynku”. Mamy tam fabryki, a czasem obozy, które są  –   delikatnie mówiąc  –   bardziej Fordowskie od taśm Forda. Jest kapitalizm amerykański, na którym Obama próbuje zaszczepić jakieś strzępy europejskich regulacji i europejskich powszechnych ubezpieczeń zdrowotnych. I mamy kapitalizm Unii Europejskiej  –   właściwie jedyną (nie mówię „ostatnią”, bo przecież jestem z urodzenia optymistą) oazą, w której tlą się choćby jakieś resztki socjaldemokratycznego projektu  –   jakiegokolwiek ludzkiego projektu, który nie byłby jedynie „drugą naturą” wolnorynkowej globalizacji.
  • W Powstaniu Warszawskim zginęło, w zależności od szacunków, od 1570 do, maksymalnie, 2000 żołnierzy niemieckich.(...) I w zależności od szacunków zginęło w nim od 130 000 do 180 000 powstańców i cywilnych Warszawiaków. W najbardziej nieprzychylnym dla Powstania wyliczeniu, na jednego zabitego niemieckiego żołnierza przypada stu Polaków. Gdyby utrzymać taką proporcję strat nieco dłużej, Niemcy mogliby zdziesiątkować naród średniej wielkości płacąc za to jedną swoją dywizją. Nazywanie tego „walką” jest kłamstwem. Kontynuowanie tej „walki” przez 63 dni jest zbrodnią. I słusznie Jarosław Marek Rymkiewicz rozpoczął swoją literacką akcję na rzecz oficjalnego przemianowania Powstania Warszawskiego po prostu na „masakrę”.
  • W oku medialno-przyrodniczego cyklonu Minister Spraw Wewnętrznych i Administracji Jerzy Miller stwierdza niespodziewanie, że największym wrogiem wałów przeciwpowodziowych jest… bóbr. Nie słabość państwa, ale bóbr. Nie niezdolność państwa do przygotowania i zrealizowania inwestycji hydrotechnicznych, które w wielu krajach europejskich mogą uwzględniać ekologiczne kryteria. W „Faktach” TVN-u do bobra, jako kolejna demoniczna siła uniemożliwiająca w Polsce realizowanie znaczących inwestycji hydrotechnicznych po epoce Gomułki, dołączeni zostają ekolodzy.
    Skoro polskie państwo jest słabsze od bobra, to tym bardziej będzie słabsze od Rosji, od Niemiec, od korporacyjnego lobbingu, od funduszy hedgingowych, od graczy na rynku walutowym… długo by wymieniać podmioty, które w czasach globalizacji są silniejsze od bobra.