Pacyfikacja wsi Sochy: Różnice pomiędzy wersjami

Z Wikicytatów, wolnej kolekcji cytatów
Usunięta treść Dodana treść
Zamiana grafiki
link
Linia 16: Linia 16:
'''Zobacz też:'''
'''Zobacz też:'''
* [[pacyfikacja Borowa]]
* [[pacyfikacja Borowa]]
* [[pacyfikacja wsi Białowola]]
* [[pacyfikacja wsi Rachodoszcze]]
* [[pacyfikacja wsi Rachodoszcze]]



Wersja z 20:30, 10 lut 2018

Pacyfikacja wsi Sochy na Zamojszczyźnie

Pacyfikacja wsi Sochy – mord dokonany przez wojska niemieckie z użyciem samolotów na około 200 kobietach, dzieciach i mężczyznach we wsi Sochy na Zamojszczyźnie 1 czerwca 1943 r.

  • 1 czerwca 1943 r. na skraju zwierzynieckich lasów
    rozstrzelano moją wieś.
    Sochy – jak we Francji Oradour,
    Sochy – jak w Czechach Lidice,
    Sochy – jak we Włoszech Mezzinote.
  • Dla prawie wszystkich mieszkańców – skończyło się życie, a wieś przestała istnieć. Dla tych nielicznych, którzy przeżyli – skończył się jeden świat, bezpieczny, przytulny i pełen miłości, a zaczęło się trwanie na pustkowiu. 1 czerwca 1943 r. o świcie rozpoczęła się w Sochach tzw. karna ekspedycja, czyli pacyfikacja połączona z eksterminacją. To było kilka apokaliptycznych godzin. Najpierw Niemcy schodzili ze wzgórz (Sochy leżą w niewielkiej dolinie na Roztoczu), strzelali kulami zapalającymi w zabudowania, a z karabinów maszynowych do mieszkańców wsi, którzy wybiegali z domów. Następnie Niemcy zeszli na podwórka i dobijali tych, którzy jeszcze nie zginęli, podpalali te domy, które dotąd nie spłonęły. A potem nadleciały samoloty w liczbie dziewięciu, które tę wioskę po prostu wbiły w ziemię bombami. Huk był podobno tak wielki, że wyrywał głos z płuc, wszyscy mieli poczucie, że to naprawdę koniec świata. A kiedy odleciały samoloty, taka cisza zapadła, że wydawało się, że nikt w ogóle nie przeżył. Potem ci nieliczni, cudem ocaleni, podnosili się powoli, sprawdzali, czy świat w ogóle jeszcze istnieje.
  • Najpierw zastrzelili mi ojca. Potem próbowali zbliżyć się do mamy. Z bratem siedzieliśmy przy drodze. Mama z siostrą na ręku stała na polu. Kiedy i ją zabili, wzięłam rodzeństwo i za namową stryjenki ruszyłam do Terespola. Do dalekich krewnych. Miałam 9 lat i tego dnia natychmiast wydoroślałam. Przygarnęłam młodsze, stałam się dla nich mamą.

Zobacz też: