Jan Drzeżdżon

Z Wikicytatów, wolnej kolekcji cytatów

Jan Drzeżdżon (1937–1992) – pisarz, tworzący w języku polskim i kaszubskim.

Noe[edytuj]

  • Hodowałem kiedyś jastrzębia. Tak by to można nazwać. Przylatywał pod moje okno i patrzyliśmy sobie w oczy jak zakochani. Podawałem mu kawał mięsa, a on brał je w swoje pazury i znów na mnie patrzył. Skąd się biorą takie jastrzębie – myślałem – które przylatują pod okno i czekają, aż je otworzysz. Rozumiem, gdyby to były inne ptaki, ale one właśnie.
  • Miałem przedwczoraj wizytę dziwnych ludzi. Byli to poeci. Na głowach mieli pomponiki, a usta im się skrzyły srebrem i złotem. Często wychodzili do łazienki, myślę, że czesali tam swoje jedwabne włosy, bowiem wracali stamtąd gładko uczesani. Jeden z nich starał się zajrzeć mi do kieszeni, ale odpędziłem go mówiąc: a kysz, a kysz. Po tym odpędzeniu już więcej nie zaglądał do mojej kieszeni, wiedział bowiem, że znów mówiłbym doń: a kysz, a kysz. Poeci nie lubią być odpędzani.
  • Na środku lasu jest dzwon, myślę szalony. Jego dźwięk ma zagłuszyć nasze tutaj istnienie.
  • Tak bardzo się staram o moje istnienie i wierzę, że ma ono sens.

Inne[edytuj]

  • Kaszubi mogą sami tworzyć kulturę dla siebie.
    • Źródło: Współczesna literatura kaszubska 1945–1980
  • (Obcy) Coraz bardziej przekonywał się, że miał rację, gdy sądził, że z niego drwili podczas oficjalnego przyjęcia do miasta. Nie mógł jednak zrozumieć, dlaczego wszyscy wypuścili białe gołębie. Potem dopiero zauważył, że wszystkie gołębie w Karamoro miały skrzydła z góry czarne, a z dołu białe. Tak że patrząc z dołu wszystkie są białe, chyba że któryś pikuje w dół, wówczas widać, że ma częściowo czarne skrzydła.
    • Opis: białe gołębie miały symbolizować zgodę na pozostanie Obcego w mieście.
    • Źródło: Karamoro