Zwrotnik Raka: Różnice pomiędzy wersjami

Z Wikicytatów, wolnej kolekcji cytatów
Usunięta treść Dodana treść
Nie podano opisu zmian
Znaczniki: Z urządzenia mobilnego Z wersji mobilnej (przeglądarkowej)
Nie podano opisu zmian
Znaczniki: Z urządzenia mobilnego Z wersji mobilnej (przeglądarkowej)
Linia 13: Linia 13:


* - To tutaj przyprowadzam dziewczyny - zwierza się. Po czym ciągnie tonem pełnym smutku i tęsknoty: nie wsadzam dziewczynom. Trzymam je tylko w objęciach i mówię im różne rzeczy. Wystarcza mi to, że do nich mówię.
* - To tutaj przyprowadzam dziewczyny - zwierza się. Po czym ciągnie tonem pełnym smutku i tęsknoty: nie wsadzam dziewczynom. Trzymam je tylko w objęciach i mówię im różne rzeczy. Wystarcza mi to, że do nich mówię.

* Przecież rano wyjeżdżamy! To właśnie mówię każdej cipie, do której się dorwę — rano wyjeżdżamy! To właśnie mówię blondynie o oczach koloru agatu. I gdy to mówię, ona bierze moją rękę i wpycha ją sobie między uda. W toalecie stoję przed pisuarem z okropnym wzwodem; kutas wydaje się jednocześnie lekki i ciężki, jak kawałek ołowiu ze skrzydłami. Tak oto sobie stoję, gdy wpadają dwie pizdy — Amerykanki. Witam je serdecznie z kutasem w ręku. Mrugają do mnie i idą dalej. W przedsionku, zapinając rozporek, zauważam, że jedna z nich czeka, aż jej przyjaciółka wyjdzie z kibla. Nadal gra muzyka i zaraz może przyjść po mnie Mona albo Borowski ze swoją laską o złoconej gałce, ale ja już jestem w jej ramionach, a ona trzyma mnie za ptaka i nie obchodzi mnie, ani kto nadejdzie, ani co się stanie. Wślizgujemy się do kabiny, gdzie opieram ją o ścianę i usiłuję wejść w nią, ale nie udaje mi się, więc siadamy na desce i próbujemy w ten sposób, ale też nic z tego. Jakkolwiek próbujemy, nie wychodzi nam. I przez cały czas ona trzyma w ręku mego chuja, trzyma się go kurczowo jak koła ratunkowego, ale to na nic; jesteśmy zbyt napaleni, zbyt chętni. Muzyka wciąż gra, więc w takt walczyka wypływamy z powrotem z kabiny do przedsionka i gdy tak tańczymy w tym sraczu, spuszczam się na jej piękną suknię i ona wścieka się jak diabli z tego powodu.





Wersja z 11:11, 29 kwi 2024

Zwrotnik Raka (Tropic of Cancer) – autobiograficzna powieść amerykańskiego pisarza Henry’ego Millera wydana po raz pierwszy w roku 1934 w Paryżu.

Henry Miller, autor powieści (1940)
Uwaga: W dalszej części znajdują się słowa powszechnie uznawane za wulgarne!
  • Och, Taniu, gdzie jest teraz ta twoja gorąca cipa, te grube, ciężkie podwiązki, te miękkie, pełne uda? W moim kutasie jest sześciocalowa kość. Rozepcham swoim nasieniem wszystkie zmarszczki w twojej cipie, Taniu. Odeślę cię do domu, do tego twojego Sylwestra, z bólem podbrzusza, z przenicowanym łonem. Ach, ten Sylwester! Wie, co prawda, jak rozniecić ognisko, ale ja wiem, jak rozpalić cipę. Taniu, ciskam błyskawice w twoje wnętrzności, rozżarzam twe jajniki. Sylwester robi się trochę zazdrosny, co? Coś tam czuje, nie? Czuje ślad mojego wielkiego kutasa. Poszerzyłem nieco brzegi, wyprasowałem zmarszczki. Po mnie możesz oddawać się ogierom, bykom, baranom, łabędziom, bernardynom. – Możesz sobie wsadzać w odbytnicę żaby, jaszczurki, nietoperze. Możesz wysrywać ar-peggia, jeśli zechcesz, albo stroić cytrę na swoim podbrzuszu. Rżnę cię, Taniu, tak, abyś czuła się zerżnięta. A jeśli obawiasz się publicznego rżnięcia, zerżnę cię prywatnie. Wyrwę kilka włosków z twojej cipy i przykleję je na brodzie Borysa. Wgryzę się w twoją łechtaczkę, wypluwając dwie jednofrankówki...
  • Llona – szalona dupcia, która nawet z wiatru potrafiła wycisnąć odrobinę rozkoszy. Na każdym wzniesieniu bawiła się w nierządnicę, a czasami nawet w budkach telefonicznych i toaletach. Kingowi Carolowi kupiła łóżko i kubek do golenia z jego inicjałami. Leżała na Tottenham Court Road z zadartą spódnicą i zabawiała się sama ze sobą. Używała świec, petard, klamek do drzwi. W całym kraju nie było dla niej dostatecznie dużego kutasa... ani jednego. Mężczyźni wchodzili w nią i kurczyli się. Pragnęła kutasów z przedłużaczem, samozapalnych rakiet, gorącego, gotującego się oleju zrobionego z wosku i kreozotu. Chętnie odcięłaby ci chuja i zatrzymała w sobie na zawsze, gdyby jej tylko pozwolić. Jedna cipa na milion ta Llona!
  • Kiedy zdaję sobie sprawę, że ona odeszła, może na zawsze, otwiera się pode mną głęboka otchłań i czuję, że spadam, spadam i spadam w bezdenną mroczną przestrzeń. I to jest gorsze od łez, głębsze od żalu, bólu i smutku; to otchłań, w którą wrzucono Szatana. Nie można stamtąd wspiąc się z powrotem, nie ma tam promienia światła, dźwięku ludzkiego głosu ani dotyku ludzkiej ręki.
  • - Kazałem jej rozewrzec szparę i skierowałem tam światło latarki. Żałuj, że mnie wówczas nie widziałeś... to było przekomiczne. Tak mnie zafascynowała jej cipa, że zapomniałem o niej samej. Nigdy w życiu nie wpatrywałem się w pizdę z podobną uwagą. Można nawet powiedziec, że tak naprawdę nigdy przedtem jej nie widziałem. A im dłużej się przyglądałem, tym mniej ciekawa stawała się z każdą chwilą. Dowodzi to, że w sumie nie ma w niej nic ineresującego, zwłaszcza gdy jest wygolona. To właśnie włosy dodają jej tajemniczości. Dlatego rzeźba nie jest w stanie cię poruszyc. Raz tylko widziałem rzeźbę z prawdziwą cipą - autorstwa Rodina. Powinieneś ją kiedyś zobaczyc... te szeroko rozkraczone nogi... Mam wrażenie, że nie miała nawet głowy. Nic, tylko pizda, można by rzec. O Jezu, wyglądała okropnie. Właściwie one wszystkie są do siebie podobne. Gdy patrzysz na nie, kiedy są ubrane, wyobrażasz sobie Bóg wie co; obdarzasz je czymś w rodzaju osobowości, której, rzecz jasna, nie posiadają. A to po prostu szpara u zbiegu ud, na którą napalasz się jak diabli; później zaś nawet na nią dobrze nie spojrzysz. Wiesz, że jest, i myślisz tylko o tym, żeby wsadzic tam swój wycior; tak jakby twój penis myślał za ciebie. To wszystko iluzja! Na próżno się tak roznamiętniasz - chociaż przecież o szparę porośniętą włosami, albo i to nie. Jest czymś tak nieistotnym, że oglądanie jej pochłonęło mnie bez reszty.
  • Tę właśnie szparę spenetrowac chciałbym aż po same oczy, pragnąłbym, by wściekle zadygotały te drogie, szalone, metalurgiczne ślepia. A gdy już zadrżą, wówczas znów usłyszę słowa Dostojewskiego, usłyszę jak przetaczają się, strona za stroną, niosąc najdrobniejsze spostrzeżenia, najbardziej szalone instrospekcje, wszelkie półtony cierpienia, to tracące lekko, niemal humorystycznie, to znów wzmagające się jak organowa nuta, aż pęka serce i nie ma nic poza oślepiającym, spalającym, promienistym światłem, które niesie zapładniające nasienie gwiazd. Oto historia sztuki, której korzenie tkwią w masakrze.
  • - To tutaj przyprowadzam dziewczyny - zwierza się. Po czym ciągnie tonem pełnym smutku i tęsknoty: nie wsadzam dziewczynom. Trzymam je tylko w objęciach i mówię im różne rzeczy. Wystarcza mi to, że do nich mówię.
  • Przecież rano wyjeżdżamy! To właśnie mówię każdej cipie, do której się dorwę — rano wyjeżdżamy! To właśnie mówię blondynie o oczach koloru agatu. I gdy to mówię, ona bierze moją rękę i wpycha ją sobie między uda. W toalecie stoję przed pisuarem z okropnym wzwodem; kutas wydaje się jednocześnie lekki i ciężki, jak kawałek ołowiu ze skrzydłami. Tak oto sobie stoję, gdy wpadają dwie pizdy — Amerykanki. Witam je serdecznie z kutasem w ręku. Mrugają do mnie i idą dalej. W przedsionku, zapinając rozporek, zauważam, że jedna z nich czeka, aż jej przyjaciółka wyjdzie z kibla. Nadal gra muzyka i zaraz może przyjść po mnie Mona albo Borowski ze swoją laską o złoconej gałce, ale ja już jestem w jej ramionach, a ona trzyma mnie za ptaka i nie obchodzi mnie, ani kto nadejdzie, ani co się stanie. Wślizgujemy się do kabiny, gdzie opieram ją o ścianę i usiłuję wejść w nią, ale nie udaje mi się, więc siadamy na desce i próbujemy w ten sposób, ale też nic z tego. Jakkolwiek próbujemy, nie wychodzi nam. I przez cały czas ona trzyma w ręku mego chuja, trzyma się go kurczowo jak koła ratunkowego, ale to na nic; jesteśmy zbyt napaleni, zbyt chętni. Muzyka wciąż gra, więc w takt walczyka wypływamy z powrotem z kabiny do przedsionka i gdy tak tańczymy w tym sraczu, spuszczam się na jej piękną suknię i ona wścieka się jak diabli z tego powodu.