Wybory samorządowe w Polsce w 2010 roku

Z Wikicytatów, wolnej kolekcji cytatów
Mapa województw z uwzględnieniem liczby komitetów wyborczych przypadających na jedną gminę

Wybory samorządowe w Polsce w 2010 roku – wybory samorządowe VI kadencji.

  • Mimo, że Platforma wygrała w sejmikach, to jej wynik jest znacznie gorszy, niż 38-procentowe poparcie dla tej partii tuż przed wyborami. Nie mówiąc już o ponad 50% jeszcze niedawno. (…) Uderzająco słabe wyniki PO w tych wyborach pokazują, że wahadło zmienia kierunek.
  • My zawsze w wyborach samorządowych nie byliśmy specjalnymi orłami. Raz tylko chyba przekroczyliśmy próg 25 procent. Więc to jest wynik odzwierciedlający przewidywania SLD. W moim przekonaniu, jeśli partii nie będzie stać na jakiś nowy komunikat, nową, ciekawą wizję rozwoju kraju, to 15 procent będzie się utrzymywać i na tej pozycji pozostaniemy.
  • Najbardziej przegrało PiS, ale oczywiście najgłośniej obwieściło sukces. Prezes jest z siebie bardzo zadowolony, choć za chwilę z partii zostanie mu rzecznik Błaszczak, genetyczny patriota Suski, dwójka międzynarodowych donosicieli Fotyga i Macierewicz oraz Joanna semper fidelis Szczypińska. Niemniej nie można nie zauważać, że Jarosław Kaczyński ciągle pod swoimi sztandarami zbiera 20 procent głosów. Po tym, co wyrabia, jest to wynik zdumiewający. Jednak to, że wschód Polski głosuje na PiS, to żaden powód, by tę połać kraju zostawić we władaniu ludzi Kaczyńskiego i ich oficerów politycznych – proboszczów.
  • Trudno nie podkreślić jeszcze jednej sprawy – Platforma wygrała wybory piąty raz z rzędu. Rosnące poparcie w wyborach samorządowych może oznaczać, że wzrasta ono „od dołu”. A to z kolei oznacza, że nie są to przepływy „plemiennego elektoratu” – jak to określił profesor Radosław Markowski – ale powolna, lecz trwalsza zmiana nastawień całych grup wyborczych.
  • W tym roku mija 20 lat od przywrócenia w Polsce samorządu z prawdziwego zdarzenia. Wydawać by się mogło, że to dobra okazja, by podsumować osiągnięcia i porażki, by zastanowić się choćby nad kilkoma kwestiami. Ile kadencji można dobrze sprawować funkcje, aby nie utknąć w rutynie? Dlaczego regionalne izby obrachunkowe są tak słabe, że nie potrafią powstrzymać procesów zadłużenia? Jak z samorządowych programów tworzyć szersze plany rozwoju regionalnego? Jak bardzo powinna rozrastać się samorządowa biurokracja? Jest tych pytań wiele, a odpowiedzi mało. W kampanii najważniejsza i tak staje się wyborcza propaganda. Szkoda, bo czas dla samorządu jest dobry, choćby ze względu na pieniądze płynące z Unii. Może się jednak okazać, że zbyt wiele z nich, w nieudolnych rękach, po prostu zmarnujemy.