Wesołych świąt

Z Wikicytatów, wolnej kolekcji cytatów

Wesołych świąt – polska komedia z 1977 roku w reż. Jerzego Sztwierni. Autorem scenariusza jest Jerzy Janicki.

Uwaga: W dalszej części znajdują się słowa powszechnie uznawane za wulgarne!

Ruina[edytuj]

  • Ludzie?! Ludzie?! Jak wy tu żyjecie?! Jak wy tu żyjecie?! Pijecie z jakichś kryształów, świństwo jakieś pijecie! (...) Patrzy się pan na moje buty, że zabłocę parkiet! Wy tu więcej gówna wnosicie, bo ciągle po nim chodzicie! O, tak, chodzicie po tym gównie! Panie Jezu, co się jutro narodzisz na sianku, nie odpuść im tego, zostań wśród bydlątek, a mnie strzeż w drodze, przed poślizgiem i przed milicją, bo jestem pijany jak świnia!
  • Z potopu ludzkość jeszcze jakoś uszła, a z samochodów już się nie wykręci.

Dialogi[edytuj]

Ruina: Tylko metoda „za pięć dwunasta” jeszcze coś daje. Jeszcze nigdy się nie zawiodłem na tej metodzie. (...) Dam panu przykład – baby.
Wibracyjny: Tylko o nich potrafisz rozmawiać...
Ruina: Przykład – baby, panie Wibracyjny. Ile do nas samotnych turystek przyjeżdża, dużo? No dużo. I co one robią? Nic nie robią. Leżą sobie tylko nad wodą, do słońca bez majtek się wywalają, po lesie za malinami chodzą, nic nie robią. Jest tak, jak mówię?
Wibracyjny: A bo ja wiem? Ja w stajni siedzę, to nic nie widzę...
Ruina: Ciągnę dalej. Turyści! Z miejsca do nich startują, ledwo taka namiot rozbije. A ja nic, na piwko. Tydzień przeleci, a ja znowu nic, na piwko. Leżą te baby i leżą. I patrzą... Przyjedzie turysta trabantem. Patrzy taka i patrzy i mówi tak: „Eee, może kto fiatem przyjedzie albo mercedesem...”. I leżą. A czas leci, wczasy się kończą... I wtedy, panie Wibracyjny, co ja robię? Wtedy ja, panie Wibracyjny, startuję, ale ostro! Bo co sobie taka myśli? „Za dwa dni co mnie czeka?” Wczasy się kończą, tak? Pobudka, praca, biuro, herbata, telefon: „Halo, halo, wykluczone...”. No! „I co ja sobie będę głupia żałować? Tu piękne słoneczko, ciepełko i co, nic?” I wtedy, panie Wibracyjny niech ja będę w gumiakach, niech ja będę łysy, niech ja będę syn Frankensteina, ale ja, panie Wibracyjny, będę dobry. Bo ja będę – co? Ostatnia szansa! Rozumie pan?
Wibracyjny: A ja myślałem, że tak z urody im pasujesz...
Ruina: Jak by tu panu powiedzieć, panie Wibracyjny... troszkę też, troszkę też.
  • Opis: w szkole.