Trylogia o Reynevanie

Z Wikicytatów, wolnej kolekcji cytatów

Trylogia o Reynevanie (Trylogia husycka) – cykl trzech powieści fantastyczno-historycznych których akcja dzieje się głównie na Śląsku autorstwa Andrzeja Sapkowskiego.

Uwaga: W dalszej części znajdują się słowa powszechnie uznawane za wulgarne!

Uwaga: W dalszej części znajdują się cytaty ze szczegółami fabuły lub z zakończenia utworu.

Narrenturm[edytuj]

  • A ja myślę, że całe zło tego świata bierze się z myślenia. Zwłaszcza w wykonaniu ludzi całkiem ku temu nie mających predyspozycji.
    • Opis: Zawisza Czarny w czasie podróży z Reynevanem.
    • Zobacz też: zło, myślenie
  • – A jeśli nawet – burknął – to co? Wielmożny panie szlachcic?
    – Koń mi okulał. A trzeba mi do Wrocławia.
    Polak żachnął się, charknął, splunął znowu.
    – No – nie rezygnował Reynevan. – Jakże tedy będzie?
    – Nie wożę Niemców.
    – Nie jestem Niemcem. Jestem Ślązakiem.
    – Aha?
    – Aha.
    – To powiedz: soczewica, koło, miele, młyn.
    – Soczewica, koło, miele, młyn. A ty powiedz: stół z powyłamywanymi nogami.
    – Stół z powy… myła… wały… Wsiadaj.
    • Opis: rozmowa Reynevana z Polskim przewoźnikiem.
  • Bracia Kaznodzieje dowodzą, że wiele zła bierze się z cielesnej lubieżności, a ta w białogłowie jest nienasycona.
    • Opis: ksiądz Filip podczas dysputy o herezjach.
  • Co kraj, to obyczaj, myślał Reynevan, jakżeż ciekawym jest poznawanie świata i ludzi. Ślązaczki i Niemki, przykładowo, gdy przyjdzie co do czego, nigdy nie pozwalają podciągnąć sobie koszuli wyżej niż do pępka. Polki i Czeszki podciągają same i chętnie, powyżej piersi, ale za nic w świecie nie zdejmą całkiem. A Burgundki, o, te momentalnie zrzucają wszystko, ich gorąca krew podczas miłosnych uniesień nie znosi widać na skórze ani szmatki. Ach, cóż za radość poznawać świat. Piękną musi być krainą Burgundia. Piękny być musi tamtejszy krajobraz. Góry strzeliste… Pagórki strome… Doliny…
    • Opis: myśli Reynevana o różnych nacjach.
  • – Co tu gadać… Pewien niemal żem był, że to właśnie wy obrobiliście kolektora na Ściborowej Porębie.
    – A kto go obrobił?
    – A to nie wy?
    – Eee, Ty prosisz się bratku o kopa w zad.
    • Opis: krótka rozmowa Szarleja z Tybaldem Raabe odnośnie jego pomysłu uratowania ich z wieży Narrenturm.
  • – Kurwa! – wrzasnął wreszcie. – Boże! Widzisz i nie grzmisz? Do czego to doszło! Upadły, kurwa obyczaje, zginęła cnota, umarła poczciwość! Wszystko, wszystko zagrabią, ukradną! Złodziej na złodzieju i złodziejem pogania! Łobuzy! Szelmy! Łajdaki!
    – Łotry, na kocioł świętej Cecylii, łotry! – zawtórował Kuno Wittram. – Chryste, że też nie spuścisz na nich plagi jakiej!
    – Świętości, skurwysyny, ani uszanują! – ryknął Rymbaba – Toć dudki, co je wiózł kolektor, na cel zbożny były!
    • Opis: reakcja Buko von Krossiga i jego ludzi na obrabowanie poborcy podatkowego którego sami mieli zamiar obrabować.
  • Nigdy nie należy odwracać się do człowieka ubogiego plecami. Głównie dlatego, że człowiek ubogi może wtedy znienacka walnąć kosturem w tył głowy.
    • Opis: Szarlej do Reynevana, po daniu jałmużny wędrownemu dziadowi.
  • Oczy Szarleja, zielone jak szkło butelki, były bardzo dziwne. Gdy się w nie spojrzało, dłoń machinalnie sprawdzała, czy sakiewka jest na miejscu, a pierścień na palcu. Myśl z niepokojem biegła ku pozostawionym w domu żonie i córkach, a wiara w cnotę niewieścią obnażała całą swą naiwność. Nagle traciło się wszelkie nadzieje na zwrot pożyczonych pieniędzy, pięć asów w talii do pikiety przestawało dziwić, autentyczna pieczęć pod dokumentem zaczynała wyglądać cholernie nieautentycznie, a drogo kupionemu koniowi zaczynało dziwnie rzęzić w płucach. To właśnie się czuło, gdy patrzyło się w butelkowo zielone oczy Szarleja. Na jego oblicze, w którym zdecydowanie więcej było z Hermesa niźli z Apollina.
  • Oj, nie umrzesz ty, chłopaczku, śmiercią naturalną!
    • Opis: Zawisza Czarny do Reynevana.
  • … otaczający świat nieustannie na ciebie dybie, nigdy nie przepuści okazji, by wyrządzić ci zniewagę, przykrość lub krzywdę. Że tylko czeka, aż spuścisz portki, by natychmiast dobrać się do twojej gołej dupy.
    • Opis: Szarlej do Reynevana.
  • Popatrz jeno – rzekł Szarlej, zatrzymując się. – Kościół, karczma, bordel, a w środku między nimi kupa gówna. Oto parabola ludzkiego żywota.
  • Primo: nigdy nie ufaj i nigdy nie wierz w intencje. Secundo: jeśliś sam wyrządził komuś przykrość lub krzywdę, nie gryź się tym. Byłeś zwyczajnie szybszy, zadziałałeś prewencyjnie.
    • Opis: Szarlej do Reynevana.
  • Rabbi? Ty? Wziąłeś na wóz… Hmm… Kurtyzanę?
    – Wziąłem. Toć, proszę ja młodego pana, na strasznego wyszedłbym ciula, gdybym nie wziął.
    • Opis: rozmowa Reynevana i zmierzającego do Strzelina rabina Hirama, o jadącej z nim prostytutce.
  • Rok ciągnął się jak smród za pospolitym ruszeniem.
  • Świat nie zginął i nie spłonął. Przynajmniej nie cały. Ale i tak było wesoło.
  • – Święta Jadwigo! Reynevan to ty?!
    – Nie, święta Jadwiga.
  • Ty w rzyć jebany kalamito!
    • Opis: fragment egzorcyzmu deklamowany przez Szarleja.
  • Wczoraj wieczór myślałem o ratowaniu świata. (…) Dziś rano o ratowaniu ludzkości. Ale cóż, trzeba mierzyć siły na zamiary. I ratować to, co można.
    • Opis: słowa wypowiedziane przez Samsona Miodka, który ze zgliszczy płonącego Barda wyniósł uratowanego z pożaru kotka
  • Wiesz co Reynevan? (…) Graj ty w szachy. Tam będziesz miał wszystko podle gustu. Tu czarne, tam białe, a pola wszystkie kwadratowe.
  • – Zaiste – przemówił po chwili Samson Miodek, swym łagodnym i spokojnym głosem. – Widzę to oczyma duszy mojej. Masowa produkcja papieru, gęsto pokrytego literami. Każdy papier w setkach, a kiedyś, jakby śmiesznie to nie zabrzmiało, może i w tysiącach egzemplarzy. Wszystko po wielokroć powielone i szeroko dostępne. Łgarstwa, brednie, oszczerstwa, paszkwile, donosy, czarna propaganda i schlebiająca motłochowi demagogia. Każda podłość nobilitowana, każda nikczemność oficjalna, każde kłamstwo prawdą. Każde świństwo cnotą, każda zapluta ekstrema postępową rewolucją, każde tanie hasełko mądrością, każda tandeta wartością. Każde głupstwo uznane, każda głupota ukoronowana. Bo wszystko to wydrukowane. Stoi na papierze, więc ma moc, więc obowiązuje. Zacząć to będzie łatwo, panie Gutenberg. I rozruszać. A zatrzymać?
    • Opis: Samson Miodek o wynalazku Gutenberga.
  • Dewizą księcia Jana była nowoczesność i europejskość (…) Książę Ziębicki cierpiał na kompleks prowincjusza. Bolał nad tym, że jego księstwo leży na peryferiach cywilizacji i kultury, na rubieży, za którą już nic, … tylko Polska i Litwa.

Boży bojownicy[edytuj]

  • – A gdyby co nie tak poszło, khe-khe – nauczał, kaszląc. Gdyby was tego, osaczyli, tegdy pomnijcie: najlepiej wrzask w jakim ludnym miejscu uczynić, że to żydzi, że to wszystko przez żydów, że to żydowskie są knowania. Weź jeden z drugim w gębę mydła kęsek, u studni miejskiej pianę tocz, pluj a krzycz: ratunku, pomocy, umieram, zatruli, zatruli, Żydzi, Żydzi. Naród wraz rzuci się Żydów gromić, zacznie się tego, khe – khe, dzika ruchawka, Inkwizycja wasz trop rzuciwszy, za Żydów się weźmie, wy zasię w spokojności się wymkniecie. Toż samo, gdyby którego pojmali i na męki wzięli. Wtedy, tego, głupa rżnąć, wołać, ja niewinny, ja ślepe narzędzie, Żydzi winni, oni kazali, złotem przekupili. Uwierzą, rzecz pewna. W coś takiego, zawsze, khe – khe, uwierzą.
  • A mój tatko zaś był furman
    Co zarobił, zaniósł kurwom
    A ja jestem taki sam,
    Co zarobię, to im dam!
    • Opis: piosenka pijacka Tybalda Raabe.
  • Bóg (…) jest litościwy, przebacza i wybacza. Czasami jednak rozpędza się w miłosierdziu tak, że chyba nie wie co robi.
    • Postać: Jan Ziębicki
    • Opis: w rozmowie z Borschnitzem cytuje biskupa Konrada.
  • – Ciekawe… Wcale na idiotę nie wygląda… Jak też to pozory mylą…
  • – Dante – uśmiechnął się olbrzym – pomaga na wszystko.
  • Gdy już husyci będą mieli własnego papieża – dorzucił Tybald Raabe – ów powinien ogłosić cię świętym Reinmarze. Jeśli tego nie zrobi, okaże się niewdzięcznym kutasem.
  • Kot ma być łowny, a chłop mowny.
  • – Możesz mnie też pocałować w dupę. I to ci właśnie proponuje i z całego serca polecam.
    • Postać: Jan Smirzycky
    • Opis: do Reinmara.
  • Ostatnimi czasy co papież, to gorsza okazywała się łajza. Jak nie kretyn, to złodziej, jak nie złodziej, to łajdak, jak nie łajdak, to moczymorda i wszetecznik. A niekiedy wszystko naraz.
    • Opis: Prokop Goły o głowach państwa kościelnego.
  • Polityka ma dwa cele – porozumienie i konflikt. Porozumienie osiąga się, gdy jedna ze stron zaczyna udawać, że wierzy w dyrdymały opowiadane przez drugą…
  • Razem jechali Drosselbart jako agitator, Rzehors jako pomocnik agitatora, Reynevan jako pomocnik pomocnika, Szarlej jako pomocnik Reynevana, Berengar Tauler jako zbytek łaski i Samson jako Samson.
  • Rozwścieczony ścięciem swego lubianego trybuna lud Pragi powstał by mścić, by palić i zabijać. Najmocniej, jak zwykle, oberwało się przy tym dzielnicy żydowskiej. Żydzi ze zgładzeniem Żeliwskiego nie mieli absolutnie nic wspólnego i winy za jego los nie ponosili w najmniejszym nawet stopniu. Ale komu to przeszkadzało?
  • Taka już jest niewiasta, lubieżności pełna. I w chuci nienasycona. Jak świat światem, tak było i tak będzie in saecula saeculorum
  • Także proch strzelniczy nie był, jak się wyjaśniło, równy prochowi (…). Proch musiał być również dokładnie granulowany – jeśli nie był, rozkładał się w transporcie: (…). Stabilny i łatwo zapalny granulat otrzymywano poprzez zraszanie mielonego prochu, ludzkim moczem, przy czym najlepsze efekty dawał mocz ludzi dużo i często pijących. Nie dziwota tedy, że proch wytwarzany w Polsce cieszył się na rynku zasłużenie dobrą renomą, a polskie młyny prochowe zasłużoną sławą.
  • – Trzeba było przyznać, że rycerz z tarczą podzieloną na skos na pola srebrne i czarne, ratował życie rozsądnie i z pomysłem. Po pierwsze identyfikującą go tarczę cisną precz jeszcze na rynku.
  • – Zdaje się, że proponowałem ci już całowanie w dupę. No więc ponawiam propozycję.
    • Postać: Jan Smirzycky
    • Opis: do Reinmara.
  • – Zostaliśmy więc bez pociechy duchowej?
    – Jest wódka.
    • Opis: oficer husyckiej armii do Reinmara, kiedy ten dowiedział się, że w oddziale nie ma już kaznodziejów.
    • Źródło: Boży bojownicy, wyd. Supernowa, Warszawa 2004, s. 563.
  • Nim prawda buty wzuje, kłamstwo pół świata przebieży.
  • W walce o słuszną sprawę nie ma etyki. Gdy sprawa wymaga, by zabijać, to się zabija. Duch zniszczenia jest jednocześnie duchem twórczym. Zabójstwo w słusznej sprawie nie jest zbrodnią, przeto przed zabijaniem w słusznej sprawie nie wolno się wahać. Oto z podniesionym czołem i pewnym krokiem wstępujemy na scenę historii. Zmieniamy i kształtujemy historię, Reinmarze. Gdy nastanie nowy ład, dzieci będą się o tym w szkołach uczyć. A nazwę tego, co robimy, cały świat pozna. Słowo „terroryzm” na ustach całego świata będzie.
    • Opis: Rzehors po zabójstwie bednarza.

Lux Perpetua[edytuj]

  • A to jeszcze wywieść można, że jeśli od 666 odejmiem ilość ryb, jakie w Morzu Tyberiadzkim złowił Piotr a zasię pomnożom przez liczbę żeglarzy na okręcie, którym żeglował do Italii Paweł, i podzielim przez długość arki w przybytku Bożym podług księgi Exodus, wyjdzie w języku kapadockim jako żywo „Ioannes Hus apostata”.
  • Bo też ciekawa rzecz, ów terroryzm, o którym mówimy. Nie uważasz? Usuwa z rynku konkurencję, tworzy nowe miejsca pracy, napędza koniunkturę w przemyśle, rzemiośle, handlu, pobudza indywidualną przedsiębiorczość. Uzasadnia rację bytu licznych organizacji, stanowisk, funkcji i całych rzesz ludzi funkcje te pełniących. Rzesze całe czerpią zeń dochody, tantiemy, gaże, dywidendy, prebendy, pensje i premie. Zaiste, gdyby terroryzmu nie było, należałoby go wymyślić.
  • Być neutralnym w walce dobra ze złem, to opowiedzieć się po stronie zła.
    • Postać: Reynevan
    • Źródło: wyd. Supernowa, Warszawa 2006, s. 242.
  • – Co ty mówisz? Mam ją… Samsonie… Jestem lekarzem! Jestem chrześcijaninem… Bóg zabrania… Boskie prawo…
    – Prawo, które każe cierpieć? Gdy można cierpienia skrócić? Nic nie wiesz o Bogu, chłopcze, nie znasz go wcale. A robisz z niego okrutnego fanatyka. Obrażasz go tym. To nie wypada.
  • – Ja miałbym się lękać? – Reynevan z poważną miną włączył się do gry – Ja? Ja jestem jeszcze lepszy. Jestem czarnoksiężnikiem, znam artes prohibitae. Mam to we krwi, cały na wskroś przesycony jestem straszliwą czarną magią. Gdy sikam, nad strugą moczu pojawia się tęcza.
    – Ha! Musisz mi to pokazać.
    – Nadto – ogłosił dumnie – jestem husytą. W święta chodzę całkiem goły i nie mogę się doczekać dnia, kiedy żony będą wspólne. Jestem również, ostrzegam, kacerzem. Czy wiesz, drogie dziewczę, skąd ta nazwa? Bierze się, jak uczy Alanus ab Insulius, od kota. Na naszych tajemnych kacerskich zgromadzeniach Szatan objawia nam się pod postacią czarnego kocura, któremu my, heretycy i husyci, zadzieramy ogon i kolejno całujemy w jego kocią dupę.
    • Źródło: wyd. Supernowa, Warszawa 2006, s. 306–307.
  • Jak się chce być głupim, trzeba być twardym.
  • Mówimy o Polsce. Tam nic i nigdy nie jest normalne.
    • Postać: Prokop
    • Zobacz też: Polska
  • Mus grać takimi kartami, jakie rozdano.
  • Prawda jest córą czasu poczęta w krótkotrwałym i przypadkowym romansie ze zbiegiem okoliczności.
    • Opis: słowa Szarleja.
  • Tosme su v prdeli…
    • Opis: No, to mamy przesrane. Dosłownie: jesteśmy w dupie.
  • W Polsce każdy, kto u władzy, ma własne, prywatne interesy i niezmiennie własny interes dobrem ojczyzny nazywa, tak u was od wieków jest i po wiek wieków będzie.
  • Widok tych pogorzelisk regularnie budzi we mnie przemożną chęć zalania się w trupa.
    • Postać: książę Bolko Wołoszek do Reynevana, na wspomnienie spalonych przez husyckie podjazdy Prudnika, Białej i Czyżowic.
  • Wierność zasadom to nic innego, jak wygodny wykręt dla bezwolnych niedorajdów, którzy trwają w bezczynności i marazmie, nie robiąc nic, albowiem jakakolwiek aktywność jest ponad ich siły i wyobrażenie. By móc z tym żyć, niedołęgi te ze swego niedołęstwa uczyniły cnotę. I szczycą się nią.
    – Pięknie. A prawda?
    – Co prawda?
    – Co nią jest?
    – Prawda – rzekł spokojnym głosem Samson Miodek – jest córką czasu.
    – Poczętą – dokończył Szarlej – w przypadkowym i krótkotrwałym romansie ze zbiegiem okoliczności”.
    • Opis: słowa Szarleja.
  • Wieszają nawet w Wielkim Tygodniu – zauważył Szarlej. – Znaczy jest zapotrzebowanie. Znaczy, łapią.
    – Wszędzie teraz łapią – wzruszył ramionami Biedrzych. – Po zeszłorocznej rejzie wszędzie widzą husytów. Psychoza strachu.
    – Rejza – zauważył Reynevan – nawet nie zawadziła o księstwo raciborskie. Oni husytów nawet nie widzieli.
    – A diabła ktoś widział? A wszyscy się boją.
    • Źródło: wyd. Supernowa, Warszawa 2006, s. 224.
  • Wrocław był wyspą w oceanie wojny, oazą w pustkowiu zgliszcz i popiołów. Ziemie na południe od Wrocławia stały się wyludnionym pogorzeliskiem. Za murami Wrocławia, w czas pokoju dającymi schronienie piętnastu tysiącom ludzi, teraz poszukało azylu niemal drugie tyle. Wrocław tłoczył się, egzystował w ścisku. W atmosferze niepewności i zagrożenia. W aurze paraliżującego strachu. I powszechnego donosicielstwa.
    Winę ponosili wszyscy: biskup, prałaci, inkwizycja, władze miejskie, patrycjat, rycerstwo, kupcy. Wszyscy. Ci, którym na bezpieczeństwie miasta naprawdę zależało. Ci, którzy widzieli husyckiego szpiega za każdym węgłem i ze zgrozą wspominali rok miniony: otwarte zdradą bramy Frankensteinu i Rychbachu, zdobyty podstępem zamek na Ślęży, spiski w Świdnicy, dywersję w Kłodzku. Ci, którzy liczyli, że nagonka na szpiegów wypłoszy z ukryć tych faktycznych i prawdziwych. I ci, którzy w żadnych szpiegów nie wierzyli, ale którym psychoza strachu była bardzo na rękę. Wszyscy do donosicielstwa zachęcali, potęgując strach i popłoch, sprawiając, że panika wracała rykoszetem nienawiści i prześladowań. Zdrajcy, czarownice i husyci mogli wszak kryć się wszędzie, za każdym węgłem, w każdym kącie, pod każdym przebraniem. Podejrzany był każdy: sąsiadka, bo nie pożyczyła sita, kramarz, bo wydał resztę oberżniętym skojcem, stolarz, bo paskudności gadał o proboszczu, proboszcz, bo pił, szewc, bo nie pił. Na to, by nań donieść, bezsprzecznie zasługiwał nauczyciel katedralny, magister Schilder, bo na murach kręcił się koło bombardy. Donosu wart był ponad wszelką wątpliwość rajca Scheuerlein, bo podczas mszy niedzielnej straszliwie spierdział się w kościele. Podejrzany był pisarz miejski, panicz Albrecht Strubicz, bo choć chorzał, to wyzdrowiał. Podejrzany był Hans Plichta, strażnik grodzki, bo wystarczyło na gębę spojrzeć, by zgadnąć: pijak, kurwiarz, łapownik i sprzedawczyk.
    Podejrzany był żongler-joculator, bo igrce wyczyniał i szpasy, podejrzany był cieśla Kozuber, bo się z tych szpasów śmiał. Podejrzana była panna Jadwiga Banczówna, bo trefiła włosy i nosiła czerwone ciżemki. Pan Güntherode, bo używał imienia nadaremno. Podejrzenia budził był garbarz, bo śmierdział. I żebrak, bo śmierdział jeszcze gorzej. I Żyd. Bo był Żydem. A wszystko, co złe, to przecie przez Żydów.
    • Źródło: Lux Perpetua, wyd. Supernowa, Warszawa 2006, ss. 70–71.
  • Wrzasnęła, wyprężyła się, wierzgnęła. Z rozmachem trzepnął ją w twarz, chwycił za sukienkę na piersiach, rozerwał tkaninę gwałtownym ruchem.
    – Heretycka suko… – wycharczał – Już ja cię nawróc…
    Nie dokończył. Reynevan przedramieniem przegiął mu głowę w tył i nożem poderżnął gardło.
  • Z trucizną (…) jest jak z kobietą. Po dwakroć jak z kobietą. Primo: nie można ufać, zdradzi i zawiedzie, gdy najbardziej jej potrzebujesz. Secundo: trzeba często wymieniać. Na nową i świeżą, bo zestarzała traci wszelki walor.
    • Opis: reakcja Pomurnika, na nieudaną próbę otrucia się husyckiego szpiega – Wendela Domarasca.
    • Zobacz też: kobieta, trucizna