Tomira Kowalik

Z Wikicytatów, wolnej kolekcji cytatów

Tomira Kowalik-Drissi (ur. 1947) – polska aktorka.

  • Abdellah Drissi jest reżyserem. Poznałam go w szkole teatralnej, on kończył studia reżyserskie w Filmówce. Wcześniej studiował reżyserię teatralną w Strasburgu i dlatego już pracował w teatrach łódzkich. Dostał kilka nagród. Opowiem panu, jak wyglądało nasze pierwsze spotkanie. Któregoś dnia weszłam do sekretariatu szkoły teatralnej. Wszedł tam też taki duży, czarny człowiek. Miał loki. Pod pachą trzymał taśmy filmowe. On stał, a ja patrzyłam, w końcu potupał nogami i zapytał: 'Co się tak na mnie gapisz?', i zaczął się śmiać. Poszliśmy na kawę. I wylądowaliśmy w łóżku.(...) mój tatuś tupał nogami i mówił: 'Skończysz szkołę teatralną, a on cię wywiezie z Polski i zamieni za kozę'. No więc mój arabski narzeczony przyjechał do moich rodziców i, wręczając tatusiowi koniaczek, mamusi kosmetyki i kwiatki, poprosił o moją rękę. Po ślubie zdecydował, że zostaje w Polsce. Kiedy ojciec lepiej poznał Abdela, powiedział: „Człowiek jak człowiek, zielony czy niebieski, byle był fajny”.
  • Czasem wrzeszczę na bezdomnych, z którymi gram ten spektakl: „Panowie, podnieście się, ja grałam kiedyś wszystko: od Hamleta do krowy czy od krowy do Hamleta, a później był dół, czarna dziura, ale z tego wyszłam!”. Grałam dużo, i to ważnych ról. Aż pewnego dnia straciłam talent i usiadłam pod podłogą.
  • Mając 13 lat, znalazłam w szufladzie ojca zdjęcie, które przedstawiało stos chudych trupów, szkieletów, na których leżało śliczne żydowskie dziecko. Miało zamknięte oczy, ale wyglądało spokojnie, jakby spało. Było ładne, wyróżniało się. Nie mogłam się po tym odkryciu pozbierać. Ojciec nie opowiadał nigdy o swojej obozowej przeszłości. Zaczęłam naciągać go na opowieści. Nie chciał. Zdjęcia też w końcu zniknęły. Później w różnych wspomnieniach obozowych czytałam, że ojciec ryzykował życie i pomagał innym.
  • Suflerstwo wbrew obiegowym opiniom zajmuje cały dzień. Aktor zagra scenę i wraca do garderoby. Może odpocząć. Sufler ma otępiającą pracę. Głupią. Dla kogoś takiego jak ja to wręcz nie do wytrzymania.
  • Ten zawód jest wymagający. Dotyka wrażliwości, czasem nadwrażliwości. Dlatego aktorzy wymyślili bankiety po premierze. Czyli jedno wielkie chlaństwo. Żeby nie czuć tej pustki, jaka powstaje po urodzeniu roli. W dodatku ta praca jest taka intensywna. Koniec pracy nad rolą jest jak kastracja. Alkohol powoduje wtedy stan euforii. W ogóle ten zawód to jest jakieś sadomaso.
  • To nie talent decyduje o karierze, lecz układy. Tak było w moim teatrze, w którym ówczesny dyrektor obsadził połowę swojej rodziny. Nagle dowiedziałam się, że jest ciężko i oprócz grania będę również suflowała. Tylko nikt mi nie powiedział, że przestanę grać, a usiądę na stołek suflerski, że stracę zawód prawie na osiem lat.
  • (...) w teatrze wszyscy piją. I pan dyrektor nie był z tego wykluczony. Nie wylewał za kołnierz. Zawsze się rozluźniamy po premierze i nie będę tutaj opowiadała, że jest inaczej.

Zobacz też: