Ronja, córka zbójnika

Z Wikicytatów, wolnej kolekcji cytatów

Ronja, córka zbójnika (szw. Ronja Rövardotter) – powieść autorstwa Astrid Lindgren; tłum. Anna Węgleńska.

  • Ale nie było Ronji. Czyżby dlatego czuł taki dziwny ucisk w piersiach?
  • Ale on kochał ją mimo wszystko, tak, kochał ją od chwili, kiedy ją pierwszy raz zobaczył. Ale ona o tym nie wiedziała. Nigdy jej o tym nie powiedział. A teraz było za późno. Odtąd będzie żył w grocie samotnie. Ze swoim nożem... jak ona mogła powiedzieć co tak okrutnego? Chętnie cisnąłby nóż do rzeki, byle by mógł mieć Ronję z powrotem, teraz to zrozumiał.
  • Birka również nigdy więcej nie spotkała w swoim lesie. I była z tego zadowolona. A może nie? Czasami sama nie bardzo wiedziała, jak to z tym jest.
  • Dni były teraz krótsze. Słońce skryje się już za parę godzin, a do tego czasu chce być w swoim lesie, nad jeziorkiem, które leżało tam skąpane w słońcu, połyskując ciepłym, złotawym blaskiem. Ronja wiedziała jednak, że to złudne złoto, bo woda jest lodowata. Mimo to błyskawicznie zrzuciła z siebie ubranie i dała nurka. Przedtem zdążyła wrzasnąć, ale zaraz roześmiała się radośnie. Pływała i nurkowała, póki zimno nie wypędziło jej z wody. Szczękając zębami wciągnęła na siebie skórzaną bluzę, a kiedy to nie pomogło, zaczęła biegać dla rozgrzewki. Ruszyła ostro i migała między drzewami przeskakując kamienie, póki nie zrobiło jej się ciepło, a policzki poczerwieniały. Teraz biegła już tylko dla przyjemności, ponieważ czuła się lekka i rześka. Z radosnym, piskiem przemknęła między kilkoma grubymi świerkami i wtedy wpadła prosto na Birka.
  • I nigdy jeszcze Ronja nie widziała, żeby patrzył na nią z takim uczuciem. Kiedy mu o tym powie, ale nie teraz. Teraz trzeba się było spieszyć.
  • Ja wsysam w siebie lato tak jak dzika pszczoła wsysa miód – odezwała się. – Zbieram wszystko w jedną dużą bryłę lata, żeby żyć nią, kiedy... kiedy nie będzie już lata, wiesz co jest w tej bryle? I odpowiedziała Birkowi: To jest taki wielki przekładaniec, są w nim wschody słońca i czarne jagody na gałązkach, i piegi na twoich ramionach, i blask księżyca nad rzeką wieczorami, i niebo pełne gwiazd, i las, i upał południa, kiedy słońce złoci sosny, i przelotne deszcze wieczorne, i wszystko inne, i wiewiórki, i lisy, i zające, i łosie, i wszystkie dzikie konie, które poznaliśmy, i to, jak pływamy, i jak jeździmy konno po lesie, tak, to jest cały ogromny przekładaniec z tego wszystkiego, co jest latem!
  • Jest wczesny ranek. Tak piękny jak pierwszy ranek po stworzeniu świata. Osadnicy Niedźwiedziej Groty wędrują przez swój las, a wokół nich wiosna roztacza całą swą wspaniałość. Wszystkie drzewa, wszystkie wody, wszystkie zielone krzewy żyją. Wszystko świergocze, szeleści, szemrze, śpiewa i brzęczy, wszędzie słychać wieżą niepohamowaną pień wiosny. Przyszli do swojej groty, swojego domu w dziewiczej ziemi. I wszystko jest jak przedtem, bliskie i dobrze znane, rzeka co szumi w dole, lasy w jasności poranka, wszystko jest takie same. Tylko wiosna jest nowa, ale taka sama. – Nie przestrasz się, Birk – odezwała się Ronja. – teraz wydam swój wiosenny okrzyk. I krzyknęła przenikliwie jak ptak. A był to krzyk radości, który niósł się daleko po lesie.
  • Na razie jeszcze jej nie zauważył. Ronja przyjrzała mu się i zaśmiała się cichutko, tylko dlatego, że on istnieje.
  • Obudzili się oboje, kiedy słońce, wzniósłszy się ponad grzbiety górskie, zalało blaskiem przeciwległy brzeg rzeki. Rozżarzona czerwień wynurzyła się z porannej mgły i niczym ognista łuna rozgorzała nad lasami aż po horyzont.
  • Pamiętała za to Birka. Przez kilka najbliższych dni myślała o nim czasami i zastanawiała się, jak mu tam jest w Twierdzy Borki.
  • Tęskniła do niego. Zupełnie nie mogła pojąć, jak to się stało. Przecież był czas, że nie cierpiała go. A teraz stała tu i jedynym jej pragnieniem było znaleźć się wreszcie po drugiej stronie złomowiska i próbować odnaleźć Birka.
  • To lato – zaczął i spojrzał na Ronję. – Tak, to lato będę nosił w sobie do końca życia, to wiem.
  • Wtedy rozpłakała się głośno i spazmatycznie, aż ogarnął ją wstyd. Wstrząsana płaczem nie była w stanie wykrztusić z siebie słowa, dopiero kiedy schylił się, żeby ją podnieść, objęła go ramionami i wyszlochała z rozpaczą: Nie odchodź ode mnie! Nigdy więcej nie odchodź ode mnie!