Kochaj albo rzuć

Z Wikicytatów, wolnej kolekcji cytatów

Kochaj albo rzućpolski film komediowy z 1977 roku w reżyserii Sylwestra Chęcińskiego. Autorem scenariusza jest Andrzej Mularczyk.

Wypowiedzi postaci[edytuj]

Władysław Kargul[edytuj]

 Poniżej znajdują się wybrane cytaty, więcej znajdziesz w osobnym haśle Władysław Kargul.
  • A co to za demokracja, gdzie każdy może mieć swoje zdanie?
  • Nareszcie człowiek czuje się jak sołtys: wysoko, najedzony i za nic nie odpowiada.
  • (…) zaproszenie ma, a do Ameryki nie jedzie. Może to i dla Polski dobrze. Bo on na eksport posturę ma za marną.
    • Opis: o Pawlaku.
    • Zobacz też: eksport

Kazimierz Pawlak[edytuj]

 Poniżej znajdują się wybrane cytaty, więcej znajdziesz w osobnym haśle Kazimierz Pawlak.
  • I żeby tu teraz człowiek musiał się w tych luksusach mordować.
    • Opis: do Władysława Kargula, kiedy barman podał Kazimierzowi Pawlakowi owoce morza do jedzenia.
    • Zobacz też: owoce morza
  • Oj Mania, ty tak uważająca jak milicjant. Łóżko to nie motocykiel – nikt nie zginie, a Bóg da i rodzina może nam się powiększy.
    • Opis: Do Manii Pawlakowej słysząc szmery na piętrze.
  • Sodoma i gomora, popatrz! My chyba do piekła popadli, ja wysiadam!
    • Opis: do Władysława Kargula gdy zobaczył, że ksiądz, do którego poszedł się wyspowiadać na statku, jest czarnoskóry.
    • Zobacz też: Sodoma i Gomora
  • Ty taki gapowaty, że ciebie tylko w telewizji pokazywać! Aktywista. A ty nie rozumiesz że u nas się płaci z góry za to co dopiero ma być?
    • Opis: do Zenka.

Maria Pawlak[edytuj]

  • Najlepiej liczyć na siebie.
  • Oj Kaźmirz, czy on choć nie za bardzo napity aby?
    • Opis: O Zenku, słysząc trzaski na piętrze.

Inni[edytuj]

  • Ja do waszego rządu nic nie mam, tylko żeby tych komunistów nie dopuszczali do władzy!
  • Kochaj. Albo rzuć!
    • Postać: Zenobiusz Adamiec
    • Opis: do Ani.
  • Mów mi Wrzesień, ja zostałem Septembrem dlatego, że nawet sierżant w wojsku łamał sobie na tym nazwisku język.
    • Postać: prawnik September
    • Zobacz też: nazwisko
  • Teraz jest sygnał, it’s all right.
    • Postać: amerykański policjant polskiego pochodzenia
    • Opis: do Ani, gdy chciała się dodzwonić do wujka z automatu na lotnisku.
  • Tu Ameryka jest, dużo konkurencji tutaj, tu się liczy kaliber człowieka, może być prezydent, no czasem i gangsterem, ale musi być kimś.
  • (…) w tym kraju występuje ten, kto ma coś do powiedzenia.
    • Postać: radiowiec polonijny Joe

Dialogi[edytuj]

Mężczyzna: A czy wolno w Polsce mieć bronie?
Kazimierz Pawlak: A po co? Oj, minęli te czasy, kiedy ja miał koszyk granatów i karabina.

Maria Pawlak: A jak sobie Zenek łamistrajka najdzie?
Ania: Uch! Kolacji nie dożyje!

Władysław Kargul: A ty, Kaźmirz, masz zawsze pretensje do całego świata.
Kazimierz Pawlak: Bo ja prawdziwy Polak, a co ma do tego polityka, że mnie się podobuje gniady, a nie kary!
Narzeczona Steve’a: Człowiek to nie koń.
Kazimierz Pawlak: Aaa… mądrego to i przyjemnie posłuchać. No koniem podjechać można, a na człowieku… się tylko potknąć.

Ania: Aha, to znaczy się, że on teraz jest w dyrekcji, a, a zaczynał jako windziarz tak?
Góral Steve: Tak, tak.
Kazimierz Pawlak: O, u nas też ludzie się wysoko windują.

Kazimierz Pawlak: Ania ją [Shirley] do polskości przekonuje.
Władysław Kargul: A na co jej tego garba przyprawiać?

Władysław Kargul: Co on taki artysta? Przecie on tylko medel-medel-medel klas.
Kazimierz Pawlak: Ty żadnej klasy ni masz i dobrze.

Kazimierz Pawlak: Co się tak wystawiasz jak panna pod koszarami.
Ania: Angielski szlifuję.
Kazimierz Pawlak: Widzisz, szlifierka! Żeby ty pypcia na języku nie dostała, to tobie już rodziny mało do szlifowania, co? Myślisz, że ja głuchy, po murzyńsku nie rozumiem.

Prawnik September: Córka mi wyszła za Holendra.
Kazimierz Pawlak: Ooo, to nie grzech, ale wstyd.

Kelner: Czy pan mnie prosił?
Kazimierz Pawlak: Nie, ja się tylko popatrzył, przepraszam uprzejmie… (Do Kargula): To przez ciebie Pan Bóg mnie pokarał, że w tym luksusie muszę się mordować.
Władysław Kargul: Mnie tam luksus nie przeszkadza. Pamiętasz luksus w 45, jak my razem z elewentarzem w wagonie jechali?
Kazimierz Pawlak: To, choć zagadać było, do kogo, a tu widzisz. (Patrząc na czarnoskórego mężczyznę): Dziki! Jaki nienażarty, żeby jemu cała nasza krzywda bokiem wylazła, to przez czarnych cała nasza familia tyle się na poniewierała. (…) Kto tak napisał, a? Jaśko! Jeśli Ameryka, to droga do niej cierniowa, roboty nijakiej nie ma, bo czarni robią za pół darmo, a tyle ich jak mrówek.
Ania: Rasizm nie ma przyszłości!

Ania: Dziadku to ja jej powiedziałam, że wy żyjecie w idealnej zgodzie, że w Polsce nie ma konfliktów!
Kazimierz Pawlak: No i prawda.
Ania: Och, że socjalizm to równość, a…
Kazimierz Pawlak: Uwierzyła?
Ania: Na razie się przygląda.

Ania: Dziadku! Telewizor?
Kazimierz Pawlak: Oj, niech wie, że u mnie też kolorowy jest.
Ania: Ale w oknie?
  • Opis: Pawlak kazał wystawić do zdjęcia telewizor w oknie.
  • Zobacz też: telewizor

Władysław Kargul: Ja też wybieram się do Ameryki.
Kazimierz Pawlak: Co, co powiedział? O! Kolumb się znalazł.
Władysław Kargul: Jadę do Ameryki!
Kazimierz Pawlak: Chyba na swojej furmance.

Kazimierz Pawlak: Jezusie kochany, nie wytrzymam, jak ci odwinę, jak łupnę bekhendem.
Władysław Kargul: Ty nie zaczynaj, jak kiedyś Jaśko.
Kazimierz Pawlak: To ty jego do Ameryki przegonił, a potem pierwszy z UNRRY ogiera wziął.
Władysław Kargul: Bom pionier był.
Kazimierz Pawlak: Pionier, co kota na sznurku trzymał, hi, hi, hi.

Władysław Kargul: Kazmirz! Bedzie kara za niszczenie środowiska.
Kazimierz Pawlak: (…) Co to za niszczenie, sam zasadził to i sam ścinam.
Władysław Kargul: … i sam karę zapłacisz.

Władysław Kargul: Kaźmierz, ty ją [Shirley] chcesz do Polski zabrać?
Kazimierz Pawlak: No!
Władysław Kargul: A jak ona zechce GS-y wyzwalać?

Kazimierz Pawlak: Minęli te czasy, kiedy miał ja koszyk granatów i karabina. Tak.
Władysław Kargul: Tylko że ci zamek wylatał.
Kazimierz Pawlak: I twoje szczęście, bo już by Ameryki nie oglądał.

Władysław Kargul: Na ile to osób ta kremacja?
Prawnik September: Na jedną.
Ania: Dziadek myśli, że to konsolacja.

Narzeczona Steve’a (podpowiada): Nadeszła wiekopomna…
Kazimierz Pawlak: Nadejszła…
Narzeczona Steve’a: Nadeszła.
Kazimierz Pawlak: Toż mówię.

Władysław Kargul: Nie mógł sobie wybrać matkę innego koloru?
Kazimierz Pawlak: Żeby ja wiedział, że on taki rasista, to bym jego do Ameryki nie brał.

Ania: Na lotnisku strajk, samoloty nie mogą lądować.
Kazimierz Pawlak: O, masz tę swoją Amerykę!
Władysław Kargul: Żyć nie umierać, chcą pracują, nie chcą nie pracują, demokracja człowieku!
Kazimierz Pawlak: Demokracja, ja przez ichnie demokrację nie będę tu fruwać i fruwać, ja do Jaśka przyjechał, a nie na karuzel.

September Jr.: Ojciec, ja chcę zmienić nazwisko.
Prawnik September: Przecież już raz zmienialiśmy.
September Jr.: Na Wrzeszeń.

Stroiciel: Ona mówi, że seks to wolność.
Kazimierz Pawlak: Oj, takie, za przeproszeniem, wolność, to u nas każdy w swojej chałupie ma.

Władysław Kargul: Oni się na tym nie poznają, kolorowe i słodkie?
Kazimierz Pawlak: A ty się dużo znasz, eligancko i głowa dłużej boli.

Ania: Piłeś!
Zenek Adamiec: Ale służbowo. Musiałem.

Kazimierz Pawlak: Podobna do Jaśka jak dwie krople wody.
Władysław Kargul: Żeby ja bleszczaty był, choć na jedno oko, to bym może uwierzył.
Kazimierz Pawlak: Co tobie nie pasuje?
Władysław Kargul: Raz my kabana szuwaksem na dzika przerobili, ale w przeciwne stronę nie da rady.

Kazimierz Pawlak: Tam co za brewerie?
Mania Pawlak: Dobra nowina.
Kazimierz Pawlak (ma na myśli traktor): Pewno że dobra. Jeszcze jaka! A ty skąd wiesz? Kargul powiedział?
Mania Pawlak: Ania zdała i przyjęli ją
Kazimierz Pawlak: No pewno że przyjęli. Moja karkulacja. Bo jakby Witię na siłę na inteligencję pchał, – choć on do tego żadnego drygu nie miał – to skąd by Ania punkty za pochodzenie dostała. A tak… wyszło!

Władysław Kargul: Przestań rządzić, tu demokracja.
Kazimierz Pawlak: Oj, w demokracji też ktoś musi dyrygować.

Radiowiec Joe: Przyjechaliście przedwczoraj i poszukujecie swojej krewnej.
Władysław Kargul: Jaka ta tam krewna.
Kazimierz Pawlak: Tu ja mówię, Kazimierz Pawlak z Polski. Słyszy mnie, Shirley? Zawiadamiam, że jutro pogrzeb jej ojca, Johna.
Władysław Kargul: I zaraz wracamy do kraju.
Kazimierz Pawlak: Nadziejem się, że zobaczy całą naszą rodzinę, ja przyjechał ze swojo wnuczko Anio i ze swoim… e… Kargulem Władkiem… Władysławem. (…)
Ania: Ciociu Shirley, bardzo chcemy cię poznać.
Kazimierz Pawlak: I niech nie zapomni, że jutro pogrzeb jej ojca i majątek do podziału czeka.
Władysław Kargul: Majątek! Tyle, co kot napłakał.

Mężczyzna: Rozbił pan bank.
Kazimierz Pawlak: Nie, ja tylko pociągnął.

Ania: Stereofonia.
Kazimierz Pawlak: Oj, jaka tam stara fonia (Słychać muczenie krowy). Toż to moja Raba sie odezwała sie.
Władysław Kargul: Coż ty, Kaźmierz! Toż to moja Mućka.
Słychać beczenie.
Kazimierz Pawlak: A to może twój ogier?
Słychać płacz dziecka.
Kazimierz Pawlak i Władysław Kargul: Ania!
Ania: Co?
Kazimierz Pawlak: Nie, to Jaśko na twoich krzcinach to cały mój elewentarz i twój głosik nagrał, jakby my już w domu byli.

Prawnik September: Teraz tak chowają, kosiarka by nie przejechała.
Kazimierz Pawlak: Maszynami po nieboszczykach?

Góral Steve: (…) to jest taki duży house na tym świecie.
Kazimierz Pawlak: U nich pewnie i pszczoły sto razy większe.

Stroiciel: Tu jest dziesięć programów [w telewizji].
Kazimierz Pawlak: Na jednego człowieka? Boże, jak tu przeżyć?

Ania: Uf, lądujemy, 90 stopni ciepła.
Kazimierz Pawlak: 90? Ojej, bierz smołę i gotuj.
Ania: Ale to temperatura Fahrenheita, dziadku.
Władysław Kargul: To u nas widno i dolar według tego Fawrenhajta stoi.

Pawlak i Kargul jadą jednym rowerem.
Władysław Kargul: Wiercisz się, jakbyś robaki miał!
Kazimierz Pawlak: Rama bardzo pije, kręć, a to ludzie powiedzą, że na czyn społeczny się ciągniem.
Władysław Kargul: Pod górę i pod wiatr, ciężko.
Kazimierz Pawlak: Tobie zawsze ciężko, a okazja przepadnie. (…)
Władysław Kargul: E, ty swoja wagę masz, może się już, pomieniamy?
Kazimierz Pawlak: Władek, przecież ja do pedałów nie dostanę, kręć.
Władysław Kargul: Tak! Kręć, ino że ja kręcę nogami, a ty językiem. (…) Teraz ja idę na ramę.
Kazimierz Pawlak: Władek, toż we dwóch na jedna ramę nie wliziem.

Kelner: Więc co podać?
Władysław Kargul: Wszystko!

Proboszcz parafii Polskiego Kościoła Narodowego w Chicago: Zmarły nie należał chyba do mojej parafii.
Kazimierz Pawlak: Oż, to o duszę chodzi, a nie o biurokrację.

Zobacz też[edytuj]